Minęłam cię wychodząc ze sklepu. Stałeś na zewnątrz czekając na żonę czy partnerkę. Zajęty ekranem swojego telefonu, zerknąłeś na mnie przez ramię. Widziałeś dobrze, że nie umiem poradzić sobie z natrętnym chłopakiem, który położył mi rękę na dekolcie. Widziałeś przerażenie w moich oczach i niemą prośbę o pomoc. Odwróciłeś wzrok. To przecież nie twoja sprawa.
Podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za prawą pierś. Zaniemówiłam, choć oczywiście powinnam krzyknąć, dać mu w twarz, reagować, uciec. Zrobić COKOLWIEK. Nie wiem dlaczego, ale nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa. A on tak po prostu, bezkarnie dotykał mojego ciała, zabawił się nim. Wkroczył w moją intymność. Trwało to może pół minuty. Potem padły dwa wyzwiska. I jeszcze ten jego okropny, bezczelny uśmiech, kiedy się zorientował, że z przerażenia zamarłam i że nikt nie stanie w mojej obronie.
Ktoś może powiedzieć, że to nic takiego. Przecież nie zgwałcił, nie wyrwał torebki, nie okradł, nie zabił. Przecież tylko wsadził ręce pod bluzkę. Tylko… Dla mnie to było traumatyczne przeżycie. Zrobiło mi się niedobrze, dosłownie. Poczułam się strasznie. Krew pulsowała mi skroniach z gniewu, z zażenowania, z bezsilności. Czułam wstyd, upokorzenie. Lęk. Niemoc. Paraliż.
Mogłeś być każdym z facetów, których znam. Moim mężem, ojcem, kolegą z pracy. Mogłeś być każdym facetem. Ale to byłeś ty. Nie odezwałeś się ani słowem, nie powiedziałeś nic, by stanąć w mojej obronie. Byłeś niemym świadkiem całego zdarzenia. Pozostałeś obojętny. Nie zrobiłeś nic, by mi pomóc.
Czy tak samo zachowałbyś się, gdyby ktoś potraktował w ten sposób twoją żonę? Siostrę? Córkę?… Czy mógłbyś spokojnie patrzeć jak ktoś odziera je z intymności, dotyka ich ciała, wyzywa? A może tak naprawdę obojętne ci jest to, co dzieje się tuż obok, jeśli nie dotyczy najbliższych ci osób? A może uważasz, że to co się stało, jest normalne? Może w ogóle tobą to nie wstrząsnęło? Czy na gwałt, który wydarza się na twoich oczach zareagowałbyś podobnie? Czy kobieta jest w twoich oczach kimś, kogo można tak bezkarnie potraktować?
Nie wierzę, że można bez emocji patrzeć na to, jak ktoś wyrządza krzywdę drugiej osobie. Nie wierzę, że można być mężczyzną, partnerem, ojcem i nie zareagować, gdy inny mężczyzna upokarza kobietę, narusza jej cielesność, obraża?…
Czy na takie sytuacje jesteśmy już obojętni? Tak, jak nie jesteśmy już skłonni pomagać słabszym, gdy przechodzimy obojętnie obok chorych i potrzebujących? Czy kobiety mogą być poniżane, obmacywane i naprawdę nikt na to nie zareaguje.
Odwracając się, poczułam na sobie twój wzrok. Złapałam twoje spojrzenie. Wiedziałam, że wiesz, co czuję. Widziałeś mój strach, moją słabość. Widziałeś jego rękę. Myślałeś potem o tej sytuacji? Rozmawiałeś o niej ze swoją dziewczyną?
Następnym razem – pod sklepem, w autobusie, na ulicy – nie bądz obojętny. Proszę cię o to w imieniu każdej z nas.