Pojęcie lojalności wobec tych, z którymi łączą nas więzy krwi bywa nadinterpretowane i źle pojmowane. Jeśli w dzieciństwie wpojono nam, że cokolwiek by się działo, rodzina jest najważniejsza i to jedynie jej jesteśmy „cokolwiek winni”, w dorosłym życiu możemy mieć nie lada kłopoty. Możemy też znaleźć się w takiej sytuacji, kiedy trzeba będzie wybierać – szczęście osobiste, czy bardzo ogólnie pojęte „dobro rodziny”.
Pamiętacie takie powiedzonko? „Dziewczyn możesz mieć wiele, ale matkę masz tylko jedną”. To okropny przykład tego, jak wpaja się nam brak szacunku dla „obcych”, czyli tych, którzy do rodziny nie należą. To znak braku otwartości i pewnej zaściankowości. A przecież, bardzo często zdarza się tak, że to nie z rodziną czujemy się najlepiej, że prawdziwe zrozumienie i dobrą miłość znajdujemy na przykład nawiązując przyjaźń z kimś, kto od samego początku wydaje nam się zupełnie inny, niż nasi krewni.
Nasza lojalność powinna być dyktowana naszym sercem, czasem po prostu musisz postawić się na pierwszym miejscu. Szczególnie gdy:
– stoisz przed wyborem: twoje osobiste szczęście, a urażona duma rodziców (na przykład, gdy wybierasz inną ścieżkę zawodową niż ta, którą sobie dla ciebie wymarzyli),
– rodzina nie akceptuje osoby, którą kochasz i z którą jesteś szczęśliwy (jako osoba dorosła sam stanowisz o tym, z kim chcesz budować związek),
– lojalność wobec rodziny niesie ze sobą dla ciebie ryzyko (emocjonalne, zdrowotne, finansowe), którego nie możesz ponieść, ponieważ byłoby to dla ciebie zbyt dużym zagrożeniem,
– jesteś ofiarą szantażu emocjonalnego, w którym twoje dobro, nie jest niczym nadrzędnym, chodzi jedynie o to, by „postawić na swoim” i pokazać ci, że jesteś od rodziny zależny.
Oczywiście, nasi bliscy, rodzice to nasz fundament. Ale od momentu, kiedy wkraczamy w dorosłość zaczynamy sami decydować o sobie. Pytanie czy i w jakim stopniu pozostniemy lojalni wobec rodziny nie zawsze ma jedną, prostą odpowiedz.