Co jest nie tak z facetami, że ich życie to nieustające kłamstwo? Kto Was tego nauczył? Nadopiekuńcze matki? Matki nieobecne? Czy może beznadziejni ojcowie? Gdzie jest geneza tego, ze tak niewielu z Was potrafi doświadczać siebie i po prostu mówić prawdę?
Dlaczego, choć jesteście w związku zaczepiacie inne kobiety? Uwodzicie je, wymyślacie niestworzone historie? Że żona Was nie kocha, jesteście nieszczęśliwi, nie macie seksu, a ona Was nie pociąga?
Kto Wam tworzy te scenariusze? Kto pomaga snuć te opowieści, jak to jesteście samotni, tamten związek to fikcja. Ile z nas, żon, stałych partnerek nawet nie wie, co jej druga połówka opowiada?
Chodzi o to, że jak napiszecie wprost: „trochę się nudzę, chcę tylko seksu”, to my uciekamy? Albo i tak poszukamy drugiego dna? Zakochamy się?
Dlaczego nie umiecie postawić na jedną relację? Albo żona, albo kochanka. Albo jedna kobieta, albo druga? Chodzi o to, że kokietując ileś, wciąż czekacie na tę trzecią, właściwą? Której już nie oszukujecie? Czy może chodzi o Wasze ego, które nie najada się jedną kobietą? Potrzebujecie codziennie nowej dawki adoracji, komplementów, uwagi?
Jesteście szczęśliwsi, gdy wiecie, że kilka babek codziennie przegląda messengera, telefon, licząc, że może napisaliście?
Dlaczego, kiedy nie jesteście szczęśliwi w związku, nigdy nie mówicie o tym żonie? Gadacie kumplom albo koleżankom. „Ona mnie nie rozumie. Za dużo oczekuje. Nie goli nóg”. Dlaczego nie mówicie tego właściwiej kobiecie, żeby miała szansę się zmienić? Kogo oszukujecie? I kiedy robicie teatr? Co to za bajka, że z nią nie śpicie, gdy codziennie wieczorem kładziecie się obok żony do łóżka.
Dlaczego nie bierzecie odpowiedzialności za własne słowa? Obiecujecie niestworzone rzeczy, a potem nie spełniacie większości? Zamiast przyznać się do tego (każdy popełnia błędy, myli się), zaprzeczacie, atakujecie i szukacie winy w tej drugiej osobie? Facet, który potrafi przyznać się do błędu to gatunek, który powinien być pod ochroną.
Dlaczego nie stawiacie granic własnym matkom tylko lawirujecie, jak małe dzieci, które chcą mieć ciastko, zjeść ciastko. Może ona i mamusia się nie zagryzą, ja umyję ręce?
Dlaczego tak często opowiadacie swoim aktualnym partnerkom, że ta była to potwór, zła matka? Dlaczego tak łatwo przychodzi Wam zapomnienie, kogo nie tak dawno kochaliście?
I w końcu dlaczego nie potraficie być przy nas sobą. Pokazać nawet ten kawałek osoby niepewnej siebie, niewiedzącej czego chce, niepewnej. Po co te kłamstwa, że jesteście lepsi niż w rzeczywistości.
Tak, jestem frustratką. Tak, jestem zmęczona facetami. Tak, czuję się zawiedziona. Ale nie tylko ja. Znam mnóstwo kobiet podobnych do mnie.
Błagam, dorośnijcie! Mówcie nam prawdę.
Kobieta trzydzieści plus