Go to content

„Bycie poza szkołą krzywdzi dzieci – niszczy ich psychikę, ogranicza rozwój, uzależnia od technologii i hamuje budowanie relacji”

fot. Kat Piwecka

Minister zdrowia zapowiedział właśnie, że może zagwarantować miesiąc, dwa stacjonarnego nauczania w tym roku szkolnym. – „Lockdownowa” edukacja krzywdzi dzieci. Są ograniczane intelektualnie, bo w czasie lekcji zamiast być obecne i się uczyć, mają wyłączone kamery i wertują internet, robiąc coś innego. Nudzą się, bo część nauczycieli nie umie interesująco wykładać zdalnie, a przyswajalność materiału bez interakcji jest słabsza. Część dzieci jest wykluczona z nauki, bo nie ma dostępu do internetu albo komputera. W efekcie zupełnie odbiera im się możliwość edukacji. Izolacja w zamkniętym pokoju jest dla nich emocjonalnie zła, może prowadzić do apatii, zaniku motywacji i radości – mówi psycholog Mateusz Grzesiak, z którym rozmawiamy o dzieciach, ich powrocie do szkół i o tym, jaki wpływ ma na nie edukacja zdalna.

Pandemia dotknęła wiele dziedzin naszego życia – zdrowie, gospodarkę czy edukację. Wydaje się jednak, że jeśli chodzi o tę ostatnią, to troska rządzących skupiona jest otwieraniu i zamykaniu szkół. W czym Pana zdaniem tkwi problem – w braku długofalowego planu, braku konsultacji ze środowiskiem nauczycielskim i akademickim czy też są jeszcze jakieś inne powody?

Te wszystkie wymienione, a także brak świadomości konsekwencji podejmowanych działań. Jest bezsprzecznym faktem, że zamykanie szkół krzywdzi wszystkich zainteresowanych i jest kolosalnym błędem, za który będą płacić przyszłe pokolenia. Rządzący są otoczeni przede wszystkim lekarzami, więc siłą rzeczy spojrzenie na pandemię przez okulary ekonomiczne, kulturowe, socjologiczne, biznesowe, psychologiczne jest dla nich w mniejszym stopniu dostępne. Problem tymczasem jest wielowymiarowy i wymaga otaczania się mądrymi głowami z wielu różnych źródeł.

Czy uważa Pan, że jakieś Państwo w EU czy na świecie poradziło sobie lepiej z zapewnieniem edukacji zdalnej?

Według Unicef, bez szkoły przez pandemię zostało 168 milionów dzieci. Wykluczone lockdownami albo brakiem dostępu do sprzętu i internetu zostały one deprywowane ze swego podstawowego prawa – do edukacji. Jedno na troje dzieci nie odbyło 75% nauki na żywo w klasie. Państwa rodziły sobie na różne sposoby, jedne lepiej a inne gorzej. Przede wszystkim zacząć należy od państw, które z zajęć stacjonarnych nie zrezygnowały. Szwecja, Francja, Niemcy, Włochy, Islandia w przeciwieństwie do Polski znacznie szybciej umożliwiły powrót dzieciom do szkół.

Co do kwestii nauki zdalnej, Polska ma większy problem z wykluczeniem cyfrowym – ponad milion uczniów w Polsce nie bierze udziału we wszystkich lekcjach online, bo nie ma komputerów albo dostępu do internetu. Między 50-70 tysięcy uczniów nie ma w domu komputera, a ponad milion musi się nim dzielić w domu z innymi osobami. Gorzej w Europie jest w 6 krajach – Portugalii, Grecji, Rumunii, Chorwacji, Bułgarii i we Włoszech, ale lepiej w 19 innych.

Czy słyszał Pan o jakichkolwiek badaniach w Polsce czy na świecie, które przeanalizowały wpływ pandemii i związanego z tym zamknięcia na uczniów?

Jest ich wiele. Ze względu na wzrost samobójstw wśród uczniów, Las Vegas w styczniu zdecydowało się otworzyć szkoły. Wykazano, że 6-miesięczna nieobecność w szkole prowadzi do utraty 1% zarobków przez resztę jego dorosłego życia. W czasie kwarantanny 23% przebadanych dzieci miało objawy depresji, a 19% odczuwało niepokój. Wiadomo też, że dzieci uczące się zdalnie słabej rozwijają się fizycznie, bo siedząc po nawet dziesięć godzin dziennie przed ekranem nie mają ruchu, nie ćwiczą i mogą tyć. Problem nie dotyczy tylko uczniów – w USA na Brown University, profesor Sean Deoni pokazał że IQ dziecka w wieku 3 miesiące – 3 lata spadło podczas pandemii ze 100 do 78.

A jaki Pana zdaniem, jako psychologa i pedagoga , może mieć wpływ lockdown na dzieci i młodzież? Krótko i długofalowo?

„Lockdownowa” edukacja krzywdzi dzieci. Tracą one dostęp do prawdziwych relacji, przez co są mniej szczęśliwe i nie mają jak rozwijać zdolności społecznych. Uzależniają się od technologii, grania, mediów społecznościowych, nie wiedzą jak inaczej spędzać czas wolny. Są ograniczane intelektualnie, bo w czasie lekcji zamiast być obecne i się uczyć, mają wyłączone kamery i wertują internet, robiąc coś innego. Nudzą się, bo część nauczycieli nie umie interesująco wykładać zdalnie, a przyswajalność materiału bez interakcji jest słabsza. Część dzieci jest wykluczona z nauki, bo nie ma dostępu do internetu albo komputera. W efekcie zupełnie odbiera im się możliwość edukacji. Izolacja w zamkniętym pokoju jest dla nich emocjonalnie zła, może prowadzić do apatii, zaniku motywacji i radości.

Bycie poza szkołą krzywdzi dzieci – niszczy ich psychikę, ogranicza rozwój, uzależnia od technologii i hamuje budowanie relacji. Jest wobec powyższego absurdem, że w imię „dbania o zdrowie” niszczy się młodemu pokoleniu życie.

Zamknięcie szkół to wyzwanie dla edukacji, ale przede wszystkim dla rodziców, którzy nagle musza zabezpieczyć sprzęt, zapewnić warunki a jednocześnie nierzadko samemu być na zdalnym. Jak to zrobić logistycznie ? I jak nie zwariować?

W październiku 2020 r. „Pediatrics”, oficjalne czasopismo Amerykańskiej Akademii Pediatrii, opublikowało wyniki ogólnokrajowego badania dotyczącego dobrostanu rodziców i dzieci podczas pandemii. Naukowcy odkryli, że od marca 2020 r. 27% rodziców zgłosiło pogorszenie zdrowia psychicznego, a 14% zgłosiło pogorszenie zdrowia behawioralnego swoich dzieci. Mamy więc do czynienia z negatywnym wpływem lockdownu także na rodziców. To nie jest więc tylko logistyczny problem, bo ten jest kwestią właściwej organizacji miejsca i czasu pracy.

Na tyle na ile warunki mieszkaniowe i finansowe pozwolą, każdy powinien mieć swoje miejsce do pracy / nauki, swój sprzęt, na którym może pracować. Powinno się także rozdzielić te aktywności organizacyjnie, by wiedzieć, kiedy kto co robi i sobie nie utrudniać. W końcu w jednym miejscu nagle mamy kilka ról życiowych – jako dorosłym jest się rodzicem dziecka, czasem też jego nauczycielem, pracownikiem swego szefa. To trzeba zaplanować.

W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że ‘stracone pokolenie’ może dotyczyć również tego, że studenci nie muszą wyprowadzać się od rodziców, usamodzielniać się czy szukać pracy. Myśli Pan ze że to z lenistwa, z wygodnictwa czy z lęku? Jak Pan ocenia stan emocjonalny Pokolenia Z?

Pokolenie Z jest obecnie najbardziej zestresowanym pokoleniem. Zarówno oni, jak i millenialsi twierdzą w badaniu Verywell Mind Mental Health Tracker, że ich największym źródłem stresu są problemy finansowe. Idąc za wynikami badań Stress in America 2020: A National Mental Health Crisis, nastolatkowie z pokolenia Z (w wieku 13–17 lat) i dorośli z pokolenia Z (w wieku 18–23 lat) stanęli w obliczu bezprecedensowej niepewności, doświadczyli podwyższonego stresu i już zgłaszali objawy depresji. 65% z nich czuje się samotna. Prawie 3 na 4 dorosłych z pokolenia Z (74%) zgłasza niepożądane zmiany masy ciała od początku pandemii.

Tendencja do pozostawania w domach rodziców dotyczyła już milenialsów i rozpoczęła się przed pandemią. W tej chwili jednak młodzi ludzi czasem nie mają wyjścia – wraz z lockdownami życie poza swoim domem czasem nie jest możliwe albo nie ma żadnego sensu. Nie upatruję źródła tej sytuacji w lenistwie czy wygodnictwie, ale w lockdownach i kryzysie z nimi związanym.

A może im było paradoksalnie im jest w tej sytuacji lepiej, skoro Internet czy telefon to ich chleb codzienny?

Na pewno jest im się łatwo zaadoptować i im samym może być na pewno dużo łatwiej – w końcu nie muszą tracić czasu na dojazd do szkoły, egzaminy zdają bez zewnętrznej kontroli, a przy wyłączonej kamerze mogą sobie przeglądać internet. Ale ta łatwość jest powierzchowna, bo długoterminowe straty związane z deprywacją podstawowych ludzkich potrzeb takich jako chociażbym interakcja z innymi są obiektywnie złe. Nadmienię też, że każde dziecko inaczej znosi te zmiany i w ostatecznym rozrachunku powinno być traktowane indywidualnie – są dzieci, które są teraz, chociażby ze względu na bliższy kontakt z rodzicami, faktycznie w lepszym położeniu niż przed pandemią.

Jak Pana zdaniem powinien wyglądać powrót do szkoły od września – począwszy od szkół podstawnych, po średnie, do wyższych? Gdyby był Pan ministrem edukacji jakby Pan to zaplanował?

Proces adaptacyjny trwający minimum miesiąc związany z odbudowaniem relacji, adaptacją do starej i dobrej normalności, przyzwyczajeniem się do rytmu nauczania – żadnych klasówek, sprawdzianów, powodów do stresu. Organizowałbym w jego trakcie gry i zabawy, moderowane dyskusje, ustawił proces grupowy na jak największą ilość interakcji i współpracy. Koniecznie dodałbym naukę inteligencji emocjonalnej, czyli jedną z umiejętności miękkich. Są to umiejętności zarządzania myślami, emocjami i zachowaniami, które pomagają osiągnąć cele w życiu osobistym i zawodowym. Poniżej przedstawiam swój autorski model je kwalifikujący, który był przedmiotem doktoratu z zakresu pedagogiki.

Pokazuje on cztery obszary, w zakresie których można je zdobywać – zarządzanie, rozwój osobisty, marketing i duchowość. Wśród tych umiejętności miękkich znajdą się m.in. empatia, personal branding, perswazja, public speaking, planowanie, zarządzanie emocjami, budowanie relacji, komunikacja, zmiana zachowań, coaching, motywowanie i wiele innych, bardziej lub mniej złożonych, umiejętności. Wszystkie one grają teraz pierwszoplanową rolę, bo bez relacji i zarządzania emocjami te dzieci będą nieszczęśliwe.

Zmiana systemu edukacji jest potrzebna na każdym jego poziomie i jest tematem nadającym się na książkę. Polska edukacja jest upolityczniona, bazuje częściowo na nieskutecznych metodach nauczania i moim zdaniem mizernie zarządzana. Badania metodyki uczenia, zarządzania szkołą jako społecznością, styl partnerski zamiast feudalnej hierarchii, nauka praktyczna na konkretnych przykładach i krytycznej dyskusji a nie nieprzydatnej teorii dyktowanej przez mądrą głowę – to tylko małe przykłady tego, co powinno się zmienić.


Dr Mateusz Grzesiak – z zawodu wykładowca, konsultant i terapeuta. Posiada trzy doktoraty, w dyscyplinach: zarządzania, pedagogiki i psychologii. Specjalizuje się w nauce umiejętności miękkich, które naukowo klasyfikuje i praktycznie modeluje, dostarczając zarówno klientom indywidualnym jak i organizacjom w formie szkoleń i konsultacji. Napisał 24 książki, wykładał w 7 językach, jego profile społecznościowe maja w sumie blisko 800 tysięcy fanów, a on sam zyskał medialny przydomek „najpopularniejszego psychologa w Polsce”.

fot. Kat Piwecka