Bycie w związku jest czymś fundamentalnym, koniecznym dla wielu osób. Nawet jeśli nie potrafią się do tego przyznać, sama myśl o tym, że mogłyby się rozstać z partnerem wydaje się im niewyobrażalna. Rozstanie? I co dalej? Przecież to istny koniec świata. Jak wówczas wypełnić całą moją rzeczywistość, jak dalej żyć? Wydaje nam się, że posiadanie ukochanej osoby jakoś nas definiuje jakoś plasuje w społecznym rankingu. A życie w pojedynkę jawi nam się jako straszna ostateczność, a nie – na przykład – osobisty wybór. Ale takie właśnie myślenie prowadzi do najgorszych życiowych decyzji i desperacji, która przejmuje nad nami kontrolę.
Pewnie każdy z nas zna kogoś, kto panicznie boi się samotności. I każdy z nas wie, do czego takie obawy prowadzą. Nieudane, pospieszne znajomości, akceptowanie niezdrowych zachowań w związku, a w końcu coś, co od życia solo jest o wiele gorsze: życie razem, ale tak naprawdę osobno, obok siebie i ogromna, przytłaczająca smutkiem pustka. Jak to możliwe? Przecież mam swoją upragnioną miłość, mam swój związek, a jednak jestem samotny.
Ci z nas, którzy tak desperacko pragną być w związku, kiedy już osiągną swój cel, są gotowi na wszystko, by w tej relacji pozostać, nawet jeśli cierpią. Zachowują się nielogicznie, nie dbają o własne emocje, wydaje im się, że lepiej tkwić w czymś, co dobrze znają, mimo, że jest to dla nich tak bardzo szkodliwe, niż wracać do pustego mieszkania. Bo właśnie tak widzą życie w pojedynkę – jako olbrzymią pustkę, którą trzeba jak najszybciej i za wszelką ceną wypełnić.
Dlaczego nie potrafimy „nie być w związku?”. Otóż potrafimy, ale nie chcemy skorzystać z tej wyjątkowej okazji, żeby dowiedzieć się, czego tak naprawdę pragniemy, co nas uszczęśliwia, jakie są nasze oczekiwania. Wszystko to jest na wyciągnięcie ręki. Byłoby, gdyby nie lęk. Skąd bierze się strach przed byciem singlem?
Społeczne przesłanie, że szczęście da nam jedynie miłość we dwoje, choć błędne, jest bardzo przekonujące. Tak naprawdę łatwiej jest znaleźć partnera niż zrobić to, co trzeba, by zmienić nasze życie na lepsze. Prawda jest taka, że związek przyniesie nam szczęście tylko wtedy, gdy czujemy się dobrze sami ze sobą. Bo to szczęście przychodzi z wewnątrz, a nie z zewnątrz.
Zastanówcie się dobrze. Jeśli wchodzimy w miłosną relację w najgorszym momencie naszego życia, w chwili, gdy czujemy się ze sobą źle, gdy nie mamy o sobie dobrego zdania, gdy kuleje nasze poczucie wartości, z reguły okazuje się, że nasz związek jest toksyczny. Szukamy miłości, bo wydaje nam się, że tylko ona jest w stanie nas uleczyć, ale miłość nie jest cudownym lekarstwem na nasze wewnętrzne rany.
Uwierzyliśmy w mit, że nie potrafimy być szczęśliwi żyjąc w pojedynkę, a przecież jednym z największych paradoksów w naszym społeczeństwie jest to, że samotni ludzie są bardziej zadowoleni niż ci, którzy są w toksycznym związku. Dlatego nie dążmy do związków za wszelką cenę, ale skupmy się na budowaniu zdrowych relacji lub uczeniu się, jak żyć pełnie, dobrze, samemu.
Warto też zdawać sobie sprawę z tego, że chociaż może się to wydawać niedorzeczne, utrzymanie pewnej niezależności w związku zwykle wzmacnia naszą relację. W rzeczywistości to właśnie zależność emocjonalna jest jedną z tych sytuacji, które generują najwięcej problemów w związku.
Nie bójmy się życia w pojedynkę. Wykorzystajmy ten sam na wzmacnianie naszego poczucia wartości i rozwój osobisty. No i nie zapominajmy, że przecież wszyscy kiedyś byliśmy singlami…