Go to content

„Brakuje jej czasem powietrza. Walczy o każdy oddech, łapczywie łyka każdy gram powietrza i ma wrażenie, że waży ono tonę”. BEZ TCHU

Fot. iStock

Brakuje jej czasem powietrza. Ma wrażenie, że nie może złapać tchu, choć wszyscy dookoła oddychają pełną piersią? A ona nie wie, czemu coś zaciska jej na szyi pętlę i nie pozwala normalnie westchnąć. Walczy o każdy oddech, łapczywie łyka każdy gram powietrza i ma wrażenie, że waży ono tonę. Zasysa ją od środka. Żołądek przywiera do kręgosłupa wcale nie z głodu. Całe ciało jest pozbawione życia. Serce niby bije. Krew krąży. Ale to wciąż nie to…

Magda tak się czuje. Od razu, gdy wchodzi do pracy i widzi wzrok szefowej. Nie wie, wtedy czy ma się czołgać, bić pokłony czy przepraszać, że żyje. Nigdy nie wiadomo w jakim będzie humorze. Szefowa, bo Magda od jakiegoś czasu jest mdła. Zapomniała co to zły i dobry humor. Odcięła wszelkie emocje. Chodzi na wdechu. Jest tak spięta, że w pracy nie jada, ma problemy z wypróżnieniem i coraz częściej się myli. Najgorzej jest, gdy Natalka się rozchoruje. Wówczas głos szefowej i to jej pytanie Znowu? ściska żołądek Magdy do granic możliwości. Wtedy znów nie może nabrać powietrza. Łka po cichu w łazience wieczorami modląc się o nową pracę. Szuka, wysyła CV, ale rynek jest już nasycony. Nie tak łatwo coś znaleźć, a Magda z mężem mają kredyt. Bez jej pensji będzie trudno, a tu nieźle zarabia. Tylko kurczy się każdego dnia. Niedługo stanie się chyba beztlenowcem, bo na tym wdechu spędza połowę dnia. Czeka na jakiś podmuch wiatru. Może i burzę. Cokolwiek, co ją rzuci w inne miejsce, by już mogła spokojnie oddychać.

Beata. Powietrze zasysa, gdy słyszy zgrzyt klucza w drzwiach. To Paweł wraca z pracy. Mąż. Wchodzi uśmiechnięty i już Beata ma nadzieję na miłe popołudnie, gdy wzrok Pawła zatrzymuje się na….Dziś akurat na stole. Co tu taki syf? Coś ty robiła? – pyta już zimnym głosem, a oczy jego stają się granatowe. I nieważne, że dzieci właśnie zjadły obiad i chciały, by ułożyła z nimi puzzle. To zostawiła wszystko, bo przecież dzieciaki ciągle słyszą zaraz, nie teraz, za moment, bo zawsze czymś jest zajęta. I niby stara się nie reagować na przytyki męża. Tłumaczy mu, że to tylko rzeczy, ale jest jej przykro i tak cholernie niewygodnie. Dusi się we własnym domu, bo ciągle coś jest nie tak. A jak nie daj Boże niechcący ruszy jego konsolę do gier, to już w ogóle nie ma czym oddychać. Wczoraj z bezsilności się popłakała. Spieszyła się, przestawiała drukarkę i kabel od niej nieświadomie położyła na czymś od konsoli. Nawet nie wie jak to urządzenie się nazywa. Nie dotyka, nie używa, bo to jego i tyle forsy kosztowało. Afera była na cały wieczór. Ty chyba nie myślisz? – skwitował i czym prędzej ruszył konsoli na ratunek. Opatrzył, pogładził niczym Pan Kleks chore sprzęty. O tak, tam by się Paweł nadał. W Akademii Pana Ambrożego świetnie by się odnalazł.

Beata miała odwagę mu powiedzieć, że to tylko przedmiot, nic się nie stało, bo kabel jest lekki.

Puknij się w głowę! – usłyszała jak cedził te słowa patrząc na nią jakby z obrzydzeniem. I w tym momencie poczuła jak ją zasysa i że we własnym domu się dusi. Z każdym dniem staje się coraz bardziej obojętna. Zastyga w bezdechu i tak wegetuje w miejscu, gdzie choć zapuściła już dawno korzenie, to czuje się jak chwast. Brzydki, suchy i nikomu niepotrzebny. A wystarczy przecież tylko ciepłe słowo, wspólna kawa o poranku czy uśmiech serdeczny po całym dniu pracy, by kobieta rozkwitła najpiękniej jak to możliwe.