Uzależnienia. Ale nie takie zwyczajne, jak ja to mówię. Te, o których każdy mówi. Można być uzależnionym od alkoholu, słodyczy (i owszem), od zakupów, ale od urządzeń przenośnych? Dokładnie. Takie codzienne zerkanie, sprawdzanie, trzymanie w ręce, przeglądanie, chodzenie z telefonem wszędzie (nawet do ubikacji). Syndrom naszych czasów? To na pewno. Podobno, dopóki człowiek jest świadomy, że może to być uzależnieniem i dopóki zauważa, że robi to zbyt często, to jeszcze jest z nim w miarę dobrze. Podobno, ale nie jestem pewna, czy tak jest.
Na co dzień wystarczy mi zwykła szkolna przerwa, żeby zauważyć, jak bardzo jesteśmy pochłonięci przez smartfony. Wystarczy ten moment, tuż przed dzwonkiem, kiedy młodzi ludzie zaczynają szukać telefonu w swoim plecaku. A nikt inni, jak dorośli dajemy swoim je swoim dzieciom. Dla bezpieczeństwa – zapewne.
Wyjdźmy troszkę dalej
Restauracja. Ludzie wychodzą, żeby ze sobą pobyć, spędzić czas, dobrze zjeść, porozmawiać. Jak się okazuje, jak się temu bliżej przyjrzeć, to pobyć, spędzić, zjeść i owszem, ale pobyć obok a nie ze sobą. Często gęsto ich towarzyszem wspólnych obiadów, kolacji, lunchów jest smartfon. Zresztą wystarczy usiąść gdziekolwiek w dowolnej galerii i poobserwować. Zrobić w głowie ankietę. Zebrać przykładowa grupę badawcza (statystyka jednak się przydaje). Nie, nie trzeba nawet robić podziału na wiek, czy też płeć. Powoli wiek przestaje być wyznacznikiem częstotliwości korzystania z urządzeń przenośnych. Jak sądzicie, co możemy zaobserwować?
Matka i telefon
Najgorsze, że czasem sama się łapię z telefonem w ręce, kiedy Ann o coś pyta. Nie podnoszę wzroku znad ekranu. Odpowiadam „zaraz”, „poczekaj”. Całe szczęście, że jeszcze się orientuję, że coś jest nie tak. Ale bywają dni, kiedy nadmiar obowiązków, nerwów powodują, że smart-cokolwiek pozwala mi nie myśleć, skupić się na innych, poczytać jakieś bzdety, które niestety nic nie wnoszą w moje życie.
Ostatnio, nomen omen korzystając ze smartfona, znalazłam świetne zdjęcie.
Długo szukać nie musiałam (ta dzisiejsza niezawodność internetu). Wpisałam coś w stylu „zdjęcia z usuniętymi telefonami„. I voila. Okazało się, że to projekt amerykańskiego fotografa Erica Pickersgilla „Removed”(usunięte). Powstał on przypadkiem. Eric siedząc w kawiarni przyglądał się małżeństwu z dwiema córkami, które siedziało razem z telefonami, nie ze sobą. Tylko kobieta nie miała swojego telefonu. Patrzyła smutno w okno. Eric nie potrafił o tym zapomnieć. Zrozumiał, że widzi tą rodzinę wszędzie. Ile razy spotykamy takie pary, jak często sami musimy uderzyć się z tego powodu w pierś i jak najgłębiej schować telefon do torebki. Eric stwierdził, że nawet we własnym łóżku widzi tą rodzinę, zasypiając obok swojej żony… czasem daleko nie trzeba szukać.
Ze sobą osobno
Każdy z nich ma swój świat. Mała przestrzeń wykreowana na tablecie, telefonie. Wszędzie mamy natychmiastowy dostęp (byle by tylko było wi-fi). Przepływ informacji jest zdumiewający. Dzięki temu, trzeba przyznać, powinniśmy mieć o wiele więcej czasu na wszystko. Ale to tylko złudzenie. Ten świat wciąga. Najpierw szukamy czegoś, co jest nam potrzebne, istotne, ważne… Często kończymy na głupotach. Żyjemy coraz częściej obok siebie. Nasze relacje polegają na wymianie informacji. A świat to nie internet. W nim potrzebne są emocje, które tak łatwo ukryć w telefonie. Emotikonki to nie to samo, co prawdziwy uśmiech, złość czy łzy. Spojrzymy i idziemy dalej.
Na co dzień coraz trudniej nawiązać nam szczere relacje. Mówimy, że nie mamy na to czasu… A może po prostu prawdziwych relacji coraz częściej się obawiamy…. Może wiemy, że stworzenie prawdziwej zażyłości nie jest takie łatwe.. Na pewno o wiele trudniejsze niż klikanie literek na klawiaturze, które układają się w zdania (chociaż nie zawsze poprawnie złożone).