Ziarenko do ziarenka i… pójdziesz na bal. Piękna suknia i kryształowe pantofelki wystarczą, by książę się w tobie zakochał. Na twojej drodze na pewno pojawi się dobra wróżka. I będziesz żyła długo i szczęśliwie. W zamku bez kredytu i opłat za gaz. No jasne, że wiem, że to bajka, ale to przecież bajki czyta się dzieciom na dobranoc, by śniły im się miłe króliczki i puchate misie. A co z nami, dorosłymi kobietami? Dla nas dobry sen się nie liczy?
Dlaczego jako autorka książek o miłości nie powinnam pisać o Kopciuszku? Tak, są tacy, którzy tak myślą! Uważacie, że to… „skapciały” temat, który zamyka kobietę w kuchni i zabiera jej order feministki? A kto powiedział, że Kopciuszek nie jest feministką? Ja jestem i tym, i tym. Jak Kopciuszek całymi dniami zbieram ziarenko do ziarenka, by trójka moich dzieci po powrocie ze szkoły, nie straciła na nich zębów. Odkurzam, gotuję, zmywam, piorę, szoruję, pucuję, by na koniec, kiedy zła macocha nie ma już dla mnie nowych zadań, usiąść przy biurku i napisać dla was dwa rozdziały książki. O Kopciuszku. Bo na koniec dnia nieważne, ile przeniesiemy gór, stoczymy małych bitew, wyciągniemy do kogoś pomocnych dłoni, dostaniemy po uszach, czy bukiet kwiatów i tak chcemy zostać pogłaskane po głowie i przenieść się do zamku. Buduję wam ten zamek, drogie panie, cegiełka po cegiełce. Ściskam was za rękę, ukradkiem wycieram łezkę. Własną piersią bronie przed czarnym bohaterem i łokciami toruję miejsce przy dobrej wróżce.
Andrea Cherry bohaterka moich książek „Obsesji” i, najnowszej, „Obłędów”, ma dziecko i prowadzi życie podobne do nudnego życia milionów kobiet, w tym mojego. Dlatego, żeby je urozmaicić stawiam na jej drodze księcia. A co, niech dziewczyna ma, skoro ja nie mogę. Książę, jak to książę, musi być idealny, bo przecież tego właśnie od niego oczekujemy. Mądry, piękny, zabawny, opiekuńczy, bogaty. Kwestie finansowe od zawsze pozostają sporne. Dla jednych miliony nie są ważne, a dla innych oznacza to, że mężczyzna jest mądry i odnosi sukcesy. A to przecież jest sexy! Dla mnie pieniądze oznaczają bezpieczeństwo. Może dlatego, że nigdy ich nie miałam, i nadal zbieram grosz do grosza, jak ta kokosza. Dlatego chciałam, żeby moja bohaterka poczuła się inaczej, bezpieczniej. A poza tym, na Boga, czy ktoś kiedykolwiek widział biednego księcia?
Żeby było ciekawiej i trudniej, bo przecież to nie serial brazylijski, tylko prawdziwa bajka o Kopciuszku, postawiłam na ich drodze traumę, a dokładniej traumę głównej bohaterki. Z pozoru wygląda to prosto. Idealny mężczyzna chce wybawić ją i jej dziecko od szarej rzeczywistości, więc nie trzeba pytać jej dwa razy. Godzi się na wszystko, bo przecież taki szaleniec, który mógłby ją pokochać, na pewno się już nigdy nie powtórzy.
Ale Andrea Cherry nie wierzy ani w szczęśliwą miłość, ani w to, że sama jest warta więcej niż złamanego pensa. (Z życia pisarki romansowo-erotycznej: jak piszę pensa, to słownik zmienia mi na penisa 😉 Boi się zaufać mężczyźnie. Która z nas nie przeżyła czegoś takiego…
Współczesna kobieta przestaje czekać na zakończenia jak z bajki. A gdy zdarzy się jej zgubić pantofelek, to błyskawicznie zdejmuje drugiego buta i zapitala dalej. Zupełnie jak moja bohaterka. Ale jeżeli myślicie, że polubicie Andreę od razu, to wstrzymajcie lejce. Nic tak dobrze mi w życiu nie wyszło, jak trójka moich rozwydrzonych dzieci i… stworzenie turboirytującej żeńskiej postaci. Andrea tak potrafi zdenerwować i zagrać na nosie, że masz ochotę rzucić książką w fikusa.
Ale w porę orientujesz się, że książka to cegła więc szkoda fikusa i czytasz dalej. Żeby na koniec zaprzyjaźnić się z moim Kopciuszkiem na dobre i na złe, by żyli długo i szczęśliwie. A ty moja kochana Czytelniczko w końcu zamiast liczyć w nocy wilki czy barany, zasypiasz z uśmiechem na twarzy marząc o swoim księciu. Dlatego piszę bajki na dobranoc dla dorosłych… No to dobranoc, rumieńców na noc…