Go to content

8 rzeczy, których nienawidzimy, ale trudno się bez nich obejść

8 rzeczy, których nienawidzimy, ale trudno się bez nich obejść
Fot. iStock / vicnt

Są na świecie takie rzeczy, które bardzo dobrze znamy, bez których poradzić sobie już nie sposób i które szczerze i całego serca zdarza nam się nienawidzić. Wkurzamy się, marudzimy, przeklinamy je w myślach (lub całkiem otwarcie na głos) i marzymy o świecie, w którym nie istnieją. Tylko jak byśmy sobie wtedy bez nich radziły?

Budzik

Bez wątpienia budzik znajduje się w top ten najbardziej znienawidzonych urządzeń domowych. Zawsze dzwoni za wcześnie, nie w porę i zupełnie bez sensu – jakby nie mógł wyczuć, że właśnie teraz ty śnisz o księciu z bajki, że w trakcie kuracji upiększającej jesteś (bo ponoć wyspane wyglądamy lepiej), że nad zdrowiem pracujesz (w końcu sen to zdrowie!). Mały upierdliwiec swoim „pi, pi, pi, pi”, „wrrr, wrrr”, „dzyń, dzyń” lub innym równie przyjemnym odgłosem skutecznie ogłasza, że koniec opierdzielania się, do rzeczywistości czas wrócić i ciało swoje do roboty zawlec.

Deadline

Z jednej strony często marzymy, by termin wykonania jakiejś pracy na zawsze pozostał terminem odległym, datą z dalekiej przyszłości, planem z długim okresem wykonalności, a z drugiej te przeklęte deadline’y to cholernie dobra motywacja do pracy. Bo gdy wiesz już, czym jest presja czasu, czujesz oddech dnia jutrzejszego na plecach i niemal słyszysz niecierpliwe stukanie palców szefa o blat biurka, to wszystko jakoś samo idzie, robi się, dzieje niemal niezależnie od ciebie. Jak mus to mus, jak deadline to deadline.

Żelazko

Babcia zawsze mówiła, że w wymiętych rzeczach chodzić nie wypada, że wstyd, że jak z psiego pyska wywleczone te ciuchy, jak z krowiego gardła – to się nie godzi! Więc prasujesz starannie kołnierzyki, rękawy, dbasz o powierzchnię tkaniny niczym lustro gładką, bez najmniejszego zagięcia i załamania. A potem wkładasz starannie złożone do szafy, zadowolona z przebrnięcia przez tę górę ciuchów zalegających w rogu pokoju, z zaprowadzenia porządku, nadrobienia domowych zaległości. A potem… potem robisz pranie i wszystko zaczyna się od nowa – dzień dobry desko, para buch, żelazko w ruch. Never ending story.

Remont

Każdy wie, że gdy zaczyna się tygodniowy remont, to miesiąc z życiorysu ma się wyjęty i co rano trzeba szukać w spakowanych, wyniesionych rzeczy czystych gaci, pasującej bluzki lub cieplejszego swetra. Ale bez remontu się nie da, bo w końcu tynk zacznie na głowę lecieć, kafelek odpadać, a podłoga skrzypieć nawet przy głębszym oddechu. No i fajnie, jak jest ładnie, schludnie i czysto dookoła, nie widać psich łap na ścianie, malunków wykonanych drżącą dziecięcą rączką albo pomidorowej, która niespodziewanie wyskoczyła z gara.

Wizyty u lekarza

Gdy kichasz, prychasz, płuca wypluwasz i rozważasz sporządzenie testamentu, lekarz ze stetoskopem i plikiem recept jawi się niczym superbohater i zbawiciel. I choć perspektywa wizyty w przychodni nie jest numerem jeden w twoim rankingu rozrywek, to bez tego ani rusz. Profilaktyka, w porównaniu z chorobą, też nie wypada najgorzej – zwykła morfologia, mammografia czy cytologia mogą zapobiec poważnym kłopotom. Zanim więc zaczniesz znowu narzekać na konieczność spotkania z lekarzem i odkładać termin wizyty, dobrze to sobie przemyśl i przekalkuluj.

Depilacja

W XXI wieku brak depilacji mógłby wywołać poruszenie, oburzenie, a kto wie, może nawet i małe zamieszki.  Maszynka, depilator, wosk, laser, światło, krem – sposobów na pozbycie się kłaka jest całe mnóstwo. I nie ma, że boli, że się nie chce,  że się zapomniało albo że zima idzie – trzeba włosy rwać (nie z głowy!) i koniec. W przypadku płci pięknej społeczeństwo włosy toleruje jedynie na głowie, a i one powinny prezentować się modnie i godnie i zostać odpowiednio ujarzmione szczotką lub grzebieniem.

Błędy

Za ich popełnianiem z pewnością nie przepadamy. Jeszcze wytykanie ich innym jakoś przejdzie, może nawet o swoistą  przyjemność  i satysfakcję się otrze, ale na tym koniec – w błędzie być nikt nie lubi. A jednak, są nam potrzebne do tego, by się nauczyć, wnioski wyciągnąć i czegoś nowego o życiu dowiedzieć. Nie zawsze będzie to miła i przyjemna edukacja, ale lepszego sposobu nie ma – jak to mówią „dopóki się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”.

Zasady

No po co te ograniczenia, te wymagania, zakazy i nakazy? A gdyby tak o zasadach wszelakich zapomnieć, jeździć 120 km/h po mieście,  mlaskać i siorbać przy stole, na „dzień dobry” sąsiadki nie odpowiadać, co nam się podoba bez pytania zabrać, każdemu mówić wszystko szczerze i bez ogródek, partnera bez wyrzutów sumienia zdradzać? Oj, wyczuwamy tutaj niemały chaos! Chyba jednak lepiej niech zostanie po staremu – co najwyżej czasami ponarzekamy, pomarudzimy i będziemy marzyć o innym życiu.

Zapisz