Lockdown, izolacja, praca zdalna. Słowa klucze ostatniego roku naszego świata. Niestety te klucze niczego nie otwierają, wręcz przeciwnie. Dzień po dniu coraz szczelniej zamykają nas oko w oko z problemami, z samotnością, z lękiem. Izolacja wpływa na ciebie każdego dnia. Na twoje ciało i psychikę. To wyjątkowo trudne doświadczenie samotności, a raczej osamotnienia.
Czy wiesz, jak to się dzieje? Jak izolacja i lęk wpływa na ciebie dzień po dniu? Zapamiętaj, jedno: to, co teraz czujesz jest w porządku, masz do tego prawo.
Jak izolacja i lęk wpływa na ciebie dzień po dniu
Na samym początku robisz długą listę w myślach, chcesz pozytywnie i jak najlepiej wykorzystać to, co się przydarzyło. Przeczytać wszystkie zaległe książki, zamienić seriale na planszówki i wywołać milion zdjęć. – Wreszcie odpocznę – powtarzasz, jak mantrę. Szybko jednak konfrontujesz się z rzeczywistością, bo czas dla siebie a przymusowa izolacja to zupełnie różne pojęcia. Zaoszczędzony czas zamiast rekompensować lata pogoni między pracą a domem, szybko zamienia się w kulę u nogi.
Choć twój stan emocjonalny nie należy do najlepszych radzisz sobie na różne sposoby. Do rodziny i przyjaciół dzwonisz na komunikatorze, starasz się próbować nowych rzeczy i jak najlepiej gospodarować ciągnącym się makaron czasem. Jednak odosobnienie wpływa nie tylko na twoje samopoczucie i humor, bardzo namacalnie i do bólu prawdziwie wpływa na twoje ciało i funkcjonowanie.
Tracisz formę
To jeden z pierwszych objawów, które zauważysz. Choć nieustannie krzątasz się po domu, gimnastykujesz nad praniem, prasowanie, a nawet robiąc gruntowne porządki i domowe remanenty, to nie to samo, co dotychczasowe życie. Nie wychodzisz bez potrzeby. raz, dwa razy w tygodniu do sklepiku po jedzenie, apteki za rogiem, koniec. Nie ruszasz się tyle, ile powinieneś. Jesz więcej, bo to dobry sposób na złagodzeni stresu czy nudę.
„Wiemy, że 30 minut ćwiczeń fizycznych dziennie może zmniejszyć ryzyko raka, chorób układu krążenia lub choroby Alzheimera o 40% (…) Tyjemy, bo jemy, ale nie spalamy kalorii, bo się nie ruszamy”– podkreśla francuski kardiolog, Frédéric Saldmann.
To żadna tajemnica. Praca w piżamie i polegiwanie w łóżku również nie sprzyjają utrzymaniu odpowiedniego metabolizmu. Zwalniamy, a oprócz ciała cierpi nasz umysł – przestajemy dostarczać odpowiedniej dawki endorfin.
Źle sypiasz
Drugim przykrym skutkiem domowego lockdownu są problemy ze snem. Bezsenność, przerywany sen, zaburzony rytm czy problemy z zasypianiem i wstawaniem, najczęściej są konsekwencją braku odpowiedniej higieny snu. Nasze ciało nie zna litości, jeśli rozchwiejemy rytm dnia, z pewnością pożałujemy braku własnej konsekwencji.
Podczas izolacji problemy ze snem pojawiają się częściej, a my folgujemy sobie dodatkowym odcinkiem serialu o pierwszej w nocy, czy drzemką na kanapie. Niestety, gdy zaczynamy gubić swój rytm dobowy, jego przywrócenie okazuje się ciężką pracą. Nieprzespana noc wymusza kolejną drzemkę, a drzemka nie pozwala nam zasnąć wcześniej – koło się zamyka.
Sen to nie tylko wartość sama w sobie i kwestia naszych nawyków, a jedna z najbardziej podstawowych potrzeb. Oprócz nietrafionych decyzji i kondycji psychicznej, dochodzą dodatkowe czynniki, które wpływają na jakość i długość naszego snu podczas izolacji czy kwarantanny.
Nigdy nie bagatelizujcie trudności w wysypianiu się. Sięgajcie po naturalne wspomagacze, ziołowe herbaty i napary, które pozwolą się wyciszyć, czy homeopatię. Nie zapominajcie o swoich wieczornych rytuałach. Teraz higiena snu jest jeszcze ważniejsza.
Myślisz negatywnie
Znasz to uczucie uścisku w żołądku, kiedy znów przypominasz sobie „ten moment”? Ta myśl wraca do ciebie jak bumerang. Wciąż analizujesz i rozważasz, co by było gdyby? Masz w głowie prawdziwą gonitwę czarnych myśli. To co teraz zaczynasz odczuwać w psychologii nazwano ruminacjami.
Ruminacje, to nic innego jak złe, powracające myśli i wspomnienia. Każdy z nas czasem ich doświadcza, jednak w domu jesteśmy sami z naszymi myślami, w pewnym stopniu bez innych bodźców i stymulacji skupiamy się bez reszty na jednej, dostępnej myśli. Te pesymistyczne myśli stają się wręcz obsesyjne i mogą prowadzić do stanów obniżenia nastroju czy depresji.
Nie pozwól swoim myślą przejąć kontroli nad twoim życiem. Zadbaj o dobre doświadczenia, małe przyjemności, rozmowę z drugim człowiekiem.
Odczuwasz trudności z kontaktach społecznych
Długa izolacja sprawia, że w prawdziwych kontaktach robimy się wycofani. Jeśli wciąż piszemy maile, posługujemy się komunikatorami lub chowamy za maskami z filtrów na czacie, bardzo trudno nam wrócić do zwykłych, wręcz nagich kontaktów twarzą w twarz.
Zaczynasz bać się tego, co nowe, nieznane. Po co rezygnować z metody, którą udało ci się wypracować i poczuć w niej bezpiecznie? Izolacja społeczna zwiększa poczucie odrzucenia przez innych, co jest jednym z naszych największych społecznych lęków. Im dłużej czegoś unikamy, tym trudniej nam się z tym skonfrontować.
Te wszystkie emocje i fizyczne dolegliwości dotykają większość z nas, w mniejszym lub większym stopniu. To co czujesz jest w porządku.
Dlatego nawet, gdy pogoda za oknem nie zachęca i czujesz, że nie masz ochoty kompletnie na nic – wyjdź na spacer, odetchnij tym chłodnym jeszcze powietrzem, policz chmury. Zachowaj wszystkie zasady bezpieczeństwa, ale pamiętaj, że izolacja naprawdę szkodzi twojemu zdrowiu i psychice. Dbaj o siebie mądrze, pamiętaj, że nikt nie jest szczęśliwy w samotności.
Młodsza siostra miała być dla mnie prezentem. Przynajmniej tak mówili rodzice. Ładny mi prezent. Zawsze chciałam starszego brata. Jeszcze zanim się pojawiła, czułam, że nie przyniesie ze sobą niczego dobrego. To był dokładnie miesiąc po moich trzecich urodzinach, kiedy na świat przyszła ona. Monika – ja wybrałam jej takie imię. Ma je po jakieś wstrętnej babie z lecącego w tamtych czasach serialu. Widzicie, że od początku jej nie chciałam.
Pojawiła się i zabrała mi rodziców
Ukradła zainteresowanie i miłość, którą powinni obdarzyć tylko mnie. Przecież byłam ich ukochaną córeczką. Przynajmniej, dopóki nie pojawiła się w moim domu. Minęło już jakieś trzydzieści lat, a ja wciąż pamiętam, jak wieczorami leżałam sama w swoim pokoju płacząc w poduszkę. Rodzice w tym czasie kąpali Monikę.
Później już zawsze było źle. Musiałam się z nią wszystkim dzielić. Oczekiwano, że będę jej ustępować, bo przecież jestem starsza i mądrzejsza. O zgrozo, niektórzy sądzili, że powinnam się nią opiekować. A najgorsze jest to, że oczekiwano, żebym ją kochała. A ja jej nienawidziłam. Przeszkadzała mi w życiu. Unieszczęśliwiała. Chciałam, żeby zniknęła. Umarła, odeszła, cokolwiek. Żeby już jej tu nie było. Chciałam, żebyśmy znowu byli szczęśliwą rodziną. Tylko mama, tata i ja. Bez intruza.
Kiedy podrosłam łaziła za mną krok w krok. Naśladowała. Przeszkadzała. Chciała bawić się ze mną i moimi koleżankami. Miałam jej serdecznie dość.
Przy niej czułam się gorsza
Nie wiem, czy każde starsze rodzeństwo tak to przeżywa. Wielokrotnie słyszałam, że jestem niedojrzałą egoistką. Że powinnam się cieszyć, bo mam siostrę. Ciekawe, z czego niby miałabym się cieszyć.
Nigdy się nie dogadywałyśmy, bo jesteśmy skrajnie różne. Ona rozsądna, poukładana, dobrze się uczyła i zawsze miała porządek. Ja wręcz przeciwnie. Łączą nas tylko więzy krwi. No i kolor włosów oraz oczu. Zawsze mnie dziwi, kiedy ludzie patrząc na nas mówią, że widać, że jesteśmy siostrami.
Zazdrościłam jej, bo była szczuplejsza, moim zdaniem ładniejsza, lepiej się uczyła. Spełniła oczekiwania, które rodzice pokładali we mnie. Tej starszej, pierworodnej. Nie podołałam, więc ona szybko zajęła moje miejsce. Awansowała do roli tej mądrzejszej, świetnie radzącej sobie z życiem i odnoszącej sukcesy.
W dzieciństwie nasza relacja była bardzo trudna i bolesna. Podejrzewam, że ona też żywiła do mnie sporo urazy. Ale o co, nie wiem. Nigdy ze sobą nie gadałyśmy o takich rzeczach i raczej nie będziemy gadać. To są dwa światy i tego nic nie zmieni.
Potrzebowałam wielu lat, żeby uporządkować w swojej głowie te uczucia
Kiedyś przeczytałam jej pamiętnik. (Wiem, że nie powinnam i myślę, że ona mój też czytała.) Obwiniała się, że przez nią zachorowałam na anoreksję. Bo mówiła mi, że jestem gruba. Nigdy nawet nie pomyślałam, że to mogło być przez nią. Tak naprawdę nic złego mi nie zrobiła. Po prostu się urodziła, co przecież nawet nie było jej decyzją. I zajęła w rodzinie przestrzeń, której ja nie chciałam i nie umiałam. O co tu mieć pretensje?
Teraz obydwie jesteśmy już dorosłe. Każda żyje inaczej, ale raczej się dogadujemy. Chociaż rzadko ze sobą rozmawiamy. Mieszkamy na tych samych osiedlach. Ostatni raz widziałam się z nią… nawet nie pamiętam kiedy. Dwa, trzy miesiące temu. I nie, to nie kwestia koronawirusa. Przed pandemią było tak samo.
Dzisiaj jej już nie nienawidzę. Kocham ją, ale to jest specyficzna miłość. Nigdy nie będziemy przyjaciółkami. I nie chodzi o żale z dzieciństwa. Raczej o to, że niewiele mamy ze sobą wspólnego. Gdybyśmy nie były siostrami, nie znosiłybyśmy się. Myślę, że biorąc pod uwagę okoliczności nasza relacja jest całkiem poprawna. Dobrze jej życzę i trzymam za nią kciuki. A ona się o mnie martwi i zawsze jest gotowa mi pomóc.
Kiedyś nigdy bym nie podejrzewała, że to napiszę, ale kocham ją i cieszę się, że jest. Tak po prostu. Nigdy nie będziemy najlepszymi przyjaciółkami, jak niektóre siostry. I nie musimy. Nasza relacja jest dobra taka, jaka jest.
„Nawet najbardziej skrajne doświadczenia, czyli: przemoc, poniżanie, oszustwa, zdradzanie, wykorzystywanie fizyczne i finansowe nauczyły mnie jednego: ja na to pozwoliłam. To jak otworzenie drzwi złodziejowi i zaproszenie do domu i mówienie „kochany ja zrobię ci kawkę a ty się rozgość i weź sobie na co masz ochotę”. Bo tak bardzo chciałam miłości i otrzymałam lekcję w drastycznej formie wyłożenia mi na talerzu tego, co mam w środku. Bolało i to bardzo, ale poszukałam w sobie, o co chodzi. – zapraszamy na #RozmówkiNieobyczajne – o seksie i nie tylko, damsko-męskie pogaduchy. Odcinek 14
Marcin Michał Wysocki: Meli. Opowiedz mi o facetach. Prawdę. Twoją prawdę. Jacy jesteśmy? Czy naprawdę jesteśmy stadem patafianów? Tylko szczerze…
Melisandra: Oj nieee! I nie mówię tego jako kobieta, co to zawsze była noszona przez Was na rękach. Po prostu Wy inaczej myślicie i działacie, niż my to odczuwamy, jesteśmy nauczone czy nam się wydaje. Dla nas jedna czuła randka z Wami, to już planowanie życia i oczekiwania: dom z ogródkiem, hasający bobasek po trawce i nasz mężczyzna czule przytulający i świata poza nami nie widzący. A dla Was randka to testowanie środowiska, casting, miłe spędzenie czasu i tyle. Czasoumilacz – kocham to słowo od Mayi Ori. Nawet kupienie drogich butów czy wycieczki, to nie jest sygnał pt.: „Chcę tylko Ciebie na zawsze. Twój Edward”. To nadal miłe spędzenie czasu. Czas. To pojęcie jest chyba dla was kluczowe. Oddawanie swojej przestrzeni, wolności. Im więcej jej oddajecie tej jednej, zaangażujecie się, to wtedy staje się tą jedyną.
Marcin Michał Wysocki: Coś w tym jest… Tak, masz rację! CZAS i UWAGA Wam poświęcana jest ewidentnym świadectwem (jednym z ważniejszych) poziomu naszego zainteresowania…
Melisandra: Nam się wydaje, że gdy mówicie, że nie chcecie związku, a dalej się z nami spotykacie, to uważamy że to „taka gierka, bo na pewno chce”. Nieeeee. Wy mówicie prawdę i nie kłamiecie. Nie chcecie, a my się dalej bawimy w Matkę Boską, co zbawi. Gdybyśmy słuchały, nie idealizowały, nie poświęcały, nie zbawiały na siłę, nie tłumaczyły sobie że może jesteście nieśmiali, to nasze życie byłoby tak samo proste i normalne jak Wasze. I nie byłoby inwektyw, obrażania się na mężczyzn. A my Was ciągle analizujemy. Jak powiedział tak, to pewnie miał na myśli to, tak zaprosił na kolację, to pewnie zaraz przedstawi znajomym i rodzicom. Nie. Po prostu chciał miło spędzić czas. Wy wiecie czego chcecie. I powiem jedno. Niedawno to odkryłam po kolejnej randce i mało nie umarłam ze śmiechu przed samą sobą.
Marcin Michał Wysocki: Meli, jestem dumny, że po 14 felietonach, osiągamy konsensus w wielu ważnych kwestiach, szczególnie mitach dotyczących mężczyzn:
tak, ZWYKLE NIE KŁAMIEMY. To znaczy, mówimy jak jest w danym momencie, jak czujemy, ale Wy od razu interpretujecie nasze słowa na swoją modłę, zamiast
zwyczajnie przyjąć. Najlepiej wówczas albo – to, co usłyszałyście – zaakceptować, albo odrzucić i odejść. Na pewno nie transponować, przekręcać czy tłumaczyć na swoje. Słuchajcie nas więc umysłem, zamiast fantazjować;
NIE ZMIENIMY SIĘ NIGDY. Moim zdaniem dorosły, ukształtowany człowiek, NIE ZMIENIA SIĘ – może kosmetycznie z powodu trudnych doświadczeń albo zwyczajnie pierniczeje z czasem. Tak, jadł mięso i przestał, a może palił i rzucił, zacząć ćwiczyć i schudł… ale czy sądzicie, że stał się od tego odpowiedzialny, prawy, lojalny, dobry, ugodowy, moralny, oddany, ciepły, czy kochany? Bzdura. Ale uwaga! Jeśli będzie kimś innym na pokaz, tylko po to, aby Was zdobyć – a Wy tego zaślepione własną wizją nie zauważycie – tym twardsze zafunduje Wam lądowanie. Bo przyjedzie dzień, gdy emocje opadną i będzie znów sobą: zbieraczem znaczków, maminsynkiem, wędkarzem, bawidamkiem, śpiochem czy fleją. Także znów – nie idealizujcie i nie oszukujecie same siebie, tylko nas wysłuchajcie ze zrozumieniem;
faktycznie SZUKAMY I TESTUJEMY do skutku. Poza tym, miło spędzamy czas…;
NIE JESTEŚMY TACY ŹLI, na jakich wyglądamy.
Działamy na bardzo prostych zasadach. Jednak to wszystko powyżej, to raczej pozytywy. Dziękuję, że masz tak dobrą o nas opinię, czasem lepszą, niż my sami o sobie. Ale gdybyś mogła zmienić tylko jedną rzecz w facetach, to co by to było?
Melisandra: Nie wiem. Serio. To eksplorowanie Waszego świata. Ciekawość. Każdy z Was jest inny. Fajny na swój sposób. To, tak jakbyś powiedział do kobiet: „Fajne jesteście i wszystko byłoby super, gdyby nie jedna rzecz, którą trzeba zmienić”. My nie lubimy klonów, tak jak i wy nie lubicie klonów w nas.
Marcin Michał Wysocki: Tak łatwo Ci nie odpuszczę. KAŻDY CZŁOWIEK JEST INNY, mimo podobieństw. Ale musi być jedna cecha najtrudniejsza, psująca fun, frustrująca w statystycznym facecie. Hmm? Złota rybka się niecierpliwi. Pomyśl, mogłabyś zyskać wdzięczność tylu kobiet na całym świecie!
Melisandra: Hahaha, ale mnie bierzesz. Tak naprawdę, każda z nas marzy o swoim księciu i my chciałybyśmy, abyście tacy byli, jak sobie wymarzymy. Czyli romantyczni, nosili nas na rękach, niepamiętliwi, wpatrzeni, szczodrzy, szczerzy, męscy, opiekuńczy, wierni, przystojni ze wszystkimi zębami, kaloryferem na brzuchu i dupką jak orzeszek, zadbany, dobrze ubrany, pachnący. Fura i konto w banku – wiadomo. To jest koncert życzeń. To jest totalna BZDURA.
Jeśli kobieta wierzy, że może zmienić mężczyznę i jeszcze to próbuje zrobić, to kopie sobie dół. Wy się możecie zmieć tylko dlatego, że sami tego chcecie. Gdy kobieta pracuje nad sobą i się zmienia, to najczęściej mężczyzna też chce wejść na jej orbitę. Natomiast my nie jesteśmy Waszymi mamuśkami czy kouczerkami, aby Was pouczać, jacy powinniście być, jak zmienić. Taki związek to równia pochyła. Kończy się seks, zrozumienie, równość w relacji. Kobieta zaczyna dominować i być tą „prowadzącą”. Są faceci którym to pasuje, ale większości nie. Facet chce być dominatorem. Jeśli któraś z nas uważa, że można Was zmienić, to życzę szczęścia. Ja też próbowałam i porażka. AKCEPTACJA – słowo klucz lub casting na nowego. Zmienianie Was to jak zawrócenie biegu rzeki. Niemożliwe. Szkoda czasu i energii.
Marcin Michał Wysocki: To dobrze, że sen o księciu właściwie oceniłaś, bo już naszykowałem fragment z mojego #Portalu Randkowego: „[…]każda chce mieć księcia, a potem się dziwi, że on potrzebuje służącej!”.
Okej, a czy – w oderwaniu od Twoich osobistych doświadczeń – nie sądzisz, że inne kobiety potrafiłyby jednym tchem wymienić całe naręcza męskich cech do wymiany? Cały czas słucha mamusi, że leniwy, nie dba o siebie, nie chce ani ćwiczyć, ani się ubrać jak człowiek; że zbyt często umawia się z kolegami, za dużo pije, że nie zwraca na nią uwagi, że nie ogląda ze mną ulubionych seriali…?
Melisandra: Widzę, że mi nie odpuścisz. To nie jest w oderwaniu od moich osobistych doświadczeń. Nawet najbardziej skrajne doświadczenia, czyli: przemoc, poniżanie, oszustwa, zdradzanie, wykorzystywanie fizyczne i finansowe nauczyły mnie jednego: ja na to pozwoliłam. To jak otworzenie drzwi złodziejowi i zaproszenie do domu i mówienie „kochany ja zrobię ci kawkę a ty się rozgość i weź sobie na co masz ochotę”. Bo tak bardzo chciałam miłości i otrzymałam lekcję w drastycznej formie wyłożenia mi na talerzu tego, co mam w środku. Bolało i to bardzo, ale poszukałam w sobie, o co chodzi.
Marcin Michał Wysocki: O kurczę… Bardzo mi przykro, Meli.
Melisandra: Przeżyłam szok, bo każda historia z moich związków miała odbicie z doświadczeń dzieciństwa, moich rodziców, a nawet i dziadków. Programów narzuconych i wdrukowanych przez bliskich, przez co cały potencjał, z którym się rodzimy przepada. Nasza niezależność, delikatność, zaufanie. To my przyciągamy Was tym, co mamy w sobie. A Wy doskonale z tym rezonujecie. Jeśli kobieta doświadcza przemocy domowej, to najprawdopodobniej to samo miała w domu rodzinnym. Jeśli się poświęcamy i padamy na twarz ze zmęczenia, bo tak w domu rodzinnym nauczono, że nie zasługujemy, że trzeba się poświęcać, że najpierw inni, a na koniec my, że „pokorne ciele dwie matki ssie” i podobne bzdury. Nasz facet leży i odpoczywa, a my jesteśmy urobione po łokcie i prawie mdlejemy ze zmęczenia. To też się połóż. To, że będziesz gonić i robić więcej to, od tego nikt bardziej cię Kobieto nie pokocha i nie doceni. To jest zasługiwanie na miłość. Obiad u mamusi i mamusia najlepsza? Już widzę jak wpadamy w mamuśkowanie facetowi, aby mu dogodzić. A u niego na to całe „poświęcanie się” obojętność, nawet seksu nie ma. Nie dba on o siebie, a popatrz Kobieto kiedy ty zrobiłaś coś dla siebie dobrego, porozpieszczałaś się? Ile czasu poświęcasz sobie ile dajesz sobie miłości? No i to, uwielbiam ten tekst, że jak nie znajdziesz kogoś, to będziesz na starość sama. No to lecimy jak muchy na lep i nawet się nie zapytamy siebie czy my tego chcemy, jak się z tym czujemy? Bierzemy pierwszego z rzędu i dorabiamy całą ideologię, tłumaczymy Was. Potem pretensje do Was i do świata, że szklanki nie umie umyć. Porządnie! A co Wam robi ta szklanka? Umył tak, jak umie najlepiej, to my uważamy, że to jest brak szacunku dla nas i naszego czasu. Co to oznacza w nas? Poczucie niższości.
Marcin Michał Wysocki: Zgadza się…
Melisandra: Was mężczyzn nie da się oszukać, jesteście odbiciem lustrzanym naszego wnętrza. Tego czego się boją kobiety i mają w środku, nawet nieuświadomione, to Wy to czytacie i zachowujecie się w ten sposób. To są tematy do przepracowania i dlatego założyłam moją Fundację Projekt Szczęście, aby można było wyjść z tego kołowrotka. Aby kobiety pokochały siebie i tym pięknym wnętrzem przyciągały dobro, którego pragną. Jak my się zmieniamy to tak samo oddziałujemy na Was.
Oczywiście gościa, który nas bije nie zmienimy, ale nabierzemy sił i przekonania że możemy bez niego żyć, że możemy odejść z dzieckiem. Poszukać pomocy. My kobiety jesteśmy od dziecka zastraszane, ile nie możemy, co może nas spotkać, że możemy stracić pracę, mężczyznę, ilu rzeczy nam nie wypada robić, jesteśmy wiecznie od czegoś uzależniane i gonione. Żyjemy w strachu, że nie przeżyjemy albo sobie same nie poradzimy. Lęki i zastraszanie. A to nieprawda.
To kobieta ma moc. Moc jakiej nikt nie ma bo rodzi dziecko, bo daje życie i potrafi je utrzymać, jest kreatywna, zmienna. Dlatego Kochany, polecam kobietom castingi na Was, castingi na pracę. Popróbowanie sobie, co nam pasuje. Wybranie tego, co dla nas najlepsze, co cieszy.
Zapytać się siebie czego chcemy i czy to jest dla nas dobre? Jak my się zmieniamy wewnętrznie, to zmienia się życie wokół nas. To oddziałuje na was tak samo. To nie jest tak, że facet jest diabelskim wynalazkiem. My mamy prawo wyboru, zaakceptować Was takimi jakimi jesteście, bo i tak się nie da was zmienić, lub wymienić na lepszy model.
Marcin Michał Wysocki: Dziękuję Ci Meli za te szczere wyznania, mądre słowa i za to, że pokazałaś nam swoje prawdziwe emocje. Nie pozostaje mi nic innego, jak ich nie zagłuszyć własnymi…
O autorach:
Fot. iStock
Melisandra,Projekt Szczęście oraz Inkubator Sukcesu to autorskie inicjatywy fundatorki Fundacji, która występuje pod pseudonimem Melisandra, czyli mityczna kobieta, która służy światłu i wyprowadza innych z cienia. Na co dzień pisze na swoim funpagu Melisandra Fundacja Projekt Szczęście o potrzebach kobiet i ich drodze do odzyskania siebie, prawdzie, autentyczności, kobiecości i miłości. Dla Oh Me o świecie intymnym i delikatności wnętrza kobiecego. Tworzy projekty, które pomagają ludziom dotrzeć do swojej świadomości, akceptacji aby zrozumieć swój cel życiowej podróży. Tworzy przestrzeń szczególnie dla tych, którzy po wyjściu z korpo chcą odzyskać siebie i żyć na swoich warunkach szczęścia. Jej projekty są szczególnym miejscem dla ludzi, bez względu na wiek, którzy po różnych związkach, relacjach i tych rodzinnych, i z pracą i z domem pragną ponownie doświadczyć szczęścia znaleźć swoje nowe miejsce na Ziemi. Gromadzi wokół siebie szlachetnych i doświadczonych przez życie ludzi, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą i kompetencjami dla dobra innych, dając unikatowe wartości i szczodrość swojego doświadczenia.
Archiwum prywatne
Marcin Michał Wysocki
Urodzony w 1965 roku w Warszawie, absolwent kilku fakultetów na uczelniach krajowych i zagranicznych, doktor nauk humanistycznych UŁ. Był m.in. asystentem oraz tłumaczem Jeffa Goffa i Jacka Wrighta w musicalu Narzeczona rozbójnika (Teatr Popularny). W Teatrze Ateneum asystował takim osobowościom teatru polskiego, jak: Laco Adamik, Krzysztof Zaleski, Wojciech Młynarski czy Janusz Warmiński. Współpracował z TVP w programach: LUZ, Sportowa apteka, Kawa czy herbata?. Był autorem muzyki do programów Mur, Sportowa Apteka oraz nagrał autorską płytę Head. Próbował swych sił w roli speakera w Radio Zet u Andrzeja Wojciechowskiego. Dotąd wydano sześć pozycji jego autorstwa: pracę naukową Wyznaczniki tożsamości etnicznej […]; wyróżnioną monografię żołnierza AK, Michał Wysocki. Wspomnienia z lat 1921–1955; impresję historyczną Remedium na śmierć – historie prawdziwe; relacje kombatantów z okresu Powstania Warszawskiego, A jednak przeżyliśmy. Niezwykłe wspomnienia, powieść obyczajową Baku, Moskwa, Warszawa oraz zbiór historii o poznawaniu się przez internet #Portal randkowy.