Wszyscy wiemy, że każdy związek powinien opierać się na partnerstwie. Powinniśmy na sobie polegać i w równym stopniu wspierać, inspirować i zachęcać do działania.
Tyle w teorii. W tej jesteśmy mocni, gorzej jednak z praktyką, bo nadal część z nas wchodzi w relacje, w których stajemy się zależni, gdzie dajemy nieproporcjonalnie więcej, poświęcamy własne potrzeby i pragnienia, by zadowolić partnera i wziąć odpowiedzialność za rzeczy, które on zaniedbał. „Oj, nie zapłacił za prąd – ja to zrobię”, „Zapomniał o urodzinach swojej matki – ja kupię prezent i powiem, że to od niego”.
Zależność między dawcą a biorcą polega na tym, że dawca czuje się szczęśliwy w związku udzielając nieustannie swojej pomocy w różnych obszarach, a biorca gdy tę pomoc otrzymuje. Bywa jednak, że popadamy w tę zależność zupełnie bezwiednie, a jednak z czasem zaczyna nas coś uwierać, brakuje nam nam tchu, dociera do nas, że partnerstwo, które miało być oczywiste, właściwie nie istnieje.
Jak w porę zorientować się, że uwikłaliśmy się w związek, w którym to my stajemy się dawcą i popadamy w toksyczną zależność? Odpowiedz sobie na kilka pytań:
Czy możesz powiedzieć, co czujesz, bez ważenia swoich słów?
W związku masz prawo dbać o to, co czujesz i ustalać granicę, by w sytuacjach dla ciebie niekomfortowych móc powiedzieć „nie” bez obaw, jaką reakcję wywoła to u twojego partnera. Podobnie jak „nie jestem pewna”, by móc dać sobie czas na rozważenie różnych sytuacji.
Czy często usprawiedliwiasz złe zachowanie partnera?
Kiedy na przykład nie pomaga ci, gdy nadużywa alkoholu, zachowuje się wobec ciebie agresywnie? Mówisz, że jest zmęczony, że to nic takiego, że stres w pracy? Przestajesz zauważać, że w twoim związku dzieje się coś złego.
Czy szczęście partnera staje się twoim najważniejszym celem?
Zrobisz wszystko, żeby on był zadowolony i szczęśliwy? Taki związek jest dla ciebie toksyczny, bo szczęście drugiego człowieka zależy przede wszystkim od niego samego, są rzeczy, na które ty nigdy nie będziesz miała wpływu. Ale ty choć nie możesz mu pomóc, nadal próbujesz zadowolić chcąc zyskać jego pełną akceptację. Uważaj, to droga donikąd, a raczej do zniszczenia siebie.
Czy myślisz, że pomagasz mu próbując naprawić jego błędy?
Zapomniał o przedstawieniu w przedszkolu, nie przyszedł na mecz syna, nie zadzwonił do matki w jej urodziny, zapomniał, że umówił się z kumplem, żeby mu pomóc przy aucie? Ty jednak za każdym razem próbujesz przykryć jego nieodpowiedzialność, błędy. On źle się odezwał do matki, ty idziesz z kwiatami. Zapomniał, że obiecał córce wyjście do kina, ty z nią idziesz… On nigdy tego nie doceni, przyzwyczai się do braku konsekwencji swojego postępowania.