Jestem unieruchomiony w domu, zatem jour fixe zaczął obowiązywać u mnie przez cały tydzień. Znajomi odwiedzają mnie dość licznie, pojedynczo i grupami. Kilka dni temu zaszczyciła mnie swoją obecnością dawno niewidziana znajoma. Lubimy się bardzo, ale ona podbija świat – otwiera z powodzeniem kolejne biznesy, przez co czasu ma niewiele. Ku mojej radości dla mnie go znalazła. Od początku wydawała mi się nieco przygaszona. W końcu po kolejnym kieliszku wina wyrzuciła to z siebie. „Mam kryzys w związku z Markiem”. – Jak to? Dlaczego? – nie mogłem wyjść ze zdumienia. Stanowili bowiem naprawdę wspaniałą, szczęśliwą jak mi się wydawało parę.
– On mnie kompletnie nie docenia. Wszystko robię dla niego. Tyram bez wytchnienia, niemal dniem i nocą, a mimo to staram się być kobietą domową. Wiesz – obiadki, zupki, posprzątane, poprawne, ugotowane. W sypialni też nam ogień przygasł. Nie wiem, co mam robić. Podejmuję poważne biznesowe decyzje, strategiczne z punktu widzenia firmy, a w życiu prywatnym – nie wiem… Kocham go! To facet mojego życia, a mimo to… a może właśnie dlatego… nie wiem.
W sobotę odwiedzili mnie kumple. Wśród nich Marek. Nie wiem, czy powinienem to zdradzać ;), ale jak to zwykle bywa zaczęło się utyskiwanie na kobiety. Każdy niemal zaczął wylewać swoje frustracje, zastrzeżenia i obiekcje do swoich wybranek. W końcu to Marek zabrał głos. – A ja nie mogę na Sylwię powiedzieć złego słowa. Wspaniała jest. Absolutnie wspaniała. Nie mogłem trafić lepiej. To ja jestem beznadziejny. A przynajmniej przy niej taki się czuję. Coraz częściej nachodzi mnie myśl, że to jednak nie moja liga. Boję się, że mnie zostawi. Wymieni na lepszy model. Nie daje mi to spokoju.
Im obojgu poradziłem, żeby ze sobą po prostu pogadali. Szczerze i otwarcie. O tym, co czują… Zastanawiam się dlaczego tak często o tej rozmowie zapominamy. Jestem przekonany, że przez jej brak rozpadło się tysiące związków. Czasami po prostu boimy się przyznać do tego, co czujemy. Bywa i tak, że wolimy żyć w atmosferze niedopowiedzenia. Boimy się prawdy i wygodniej jest tkwić w nieświadomości.
To nic, że często wtedy zaczynamy sobie dopowiadać, dobudowywać swoje teorie. To nic, że taka sytuacja nigdy nie wychodzi nam na dobre… Rozumiem codzienny natłok obowiązków, rozumiem zabieganie… Wychodzę jednak z założenia, że ZAWSZE mamy czas na to, na co chcemy go mieć. Może zatem warto wyłączyć 103569-ty odcinek serialu, wyłączyć komputer, odłożyć tablet, czy inny telefon… BA! Może warto nawet podarować sobie lekturę Oh!me! [Redakcja mnie zabije za to zdanie;)] i po prostu porozmawiać.
Mam świadomość, że nie zawsze jest możliwość umówienia się „na randkę”. Tak, tak… po wielu latach związku nadal należy umawiać się na randki! Nawet jeśli nie możecie pozwolić sobie na wyjście gdzieś razem – bo dzieci, bo brak kasy, bo coś tam… Świetnym rozwiązaniem jest po prostu spacer, nawet po mieście… Wymusza on odłożenie telefonów komórkowych. Najlepiej zostawcie je w domu. Ha! Trudne, co? Kto to widział wyjść na godzinę z domu bez telefonu. Uwierzcie mi jednak – świat się nie zawali, jeśli przez chwile nie będzie miał z wami kontaktu.
A jeśli naprawdę nie możecie ruszyć się z domu – zaparzcie sobie herbatę i przegadajcie wieczór. Skoro zdecydowaliście się być razem, to z pewnością kiedyś mieliście mnóstwo wspólnych tematów. Jestem przekonany, że naprawdę nadal tak jest. I tylko błagam… nie wykorzystujcie tego jako przyczynku do robienia wymówek. To nie ma być okazja do wzajemnego rozliczenia grzeszków. Macie oboje czerpać z tej rozmowy przyjemność. Będzie fajnie. Obiecuję…