Poznali się niedawno, ale już wszyscy o nich wszystko wiedzą. Że przyjechał ją odwiedzić, że chyba przyniósł kwiaty. Że ona chyba jest po rozwodzie, że chyba pracuje w tej dużej firmie i może nawet nieźle zarabia. Żeby mieć jednak pewność… Bo może wcale nie chodzi o nią?
Kasia spotyka się z Jackiem od miesiąca. Są sobą zauroczeni, to świeże, fajne, pozytywne uczucie. Całowali się, byli razem w kinie, zakochują się w sobie. Powoli, w swoim tempie, w ukryciu przed całym światem. „Całym światem”, czyli rodziną Jacka, jego matką, ciotkami i siostrami, które bardzo chciałyby wiedzieć na pewno o kogo też może chodzić. Z kim ten Jacek jest? Czy to poważne, czy tylko na chwilę? Czy w ogóle „coś z tego będzie”? Przecież one zachodzą w głowę od kilku lat, żeby Jacek w końcu kogoś sobie znalazł. Mówiły mu tyle razy, przyjedź na dłużej, znajdziemy ci fajną dziewczynę. Taką „swoją”, dobrą. Ożenisz się, stabilizacja jest ważna. A ten co? Po kryjomu, nie wiadomo z kim. Nie wiadomo, kiedy dokładnie. I nawet nie wiadomo co. A przecież one POWINNY wiedzieć. Zobaczyć, skontrolować, zaakceptować. No, przynajmniej wyrobić sobie zdanie. Najlepiej na „nie”.
Ktoś ich widział, przytulonych. Ktoś inny widział, jak szli „za rękę”. Dlaczego Jacek nic nikomu nie powiedział, o tym, że idzie z nią na spotkanie? Przecież mogliby coś doradzić, albo lepiej – odradzić. To niemożliwe, żeby sam umiał zdecydować, kto mu się podoba. Na pewno strzelił jakąś głupotę z tą Kaśką, o ile to w ogóle o nią chodzi. Ale nikt inny do tej historii nie pasuje. No i poznali się jakiś czas temu, to nie jest taka świeża znajomość, wygląda na to, że dopiero teraz zaiskrzyło. Dlaczego wcześniej nie zwróciły na to uwagi? Może można by było go jakoś powstrzymać, jakoś temu zapobiec? Zainteresować kimś innym, bo ta Kaśka to do niego nie pasuje. Na bank, będzie z tego jakieś nieszczęście.
Jacek odbiera telefony od ciotek. Pytają go jak leci, jak tam w pracy i czy przypadkiem ostatnio kogoś nie poznał. Że nie, wcale, absolutnie nic nie wiedza, ale tak pytają, bo się martwią. Nie odpowiada nic. Bo to nie ich sprawa. Bo to coś osobistego.
Jacek nie mówi o tym Kasi, nie chce, żeby się denerwowała, żeby coś zmąciło ich szczęście. A tak na pewno będzie, wie to, bo już raz to przeżywał. Był w związku, był zakochany. I zaczęło się tak samo. Telefony, zaproszenia, propozycje. „Przyjdź z dziewczyną, chcemy ją poznać”. Nie spodobała się. Nie była dla niego „odpowiednia”. Zaczęli dzwonić, dawać rady. „Daj sobie lepiej z nią spokój, to nie jest nikt dla ciebie, zaraz wyjeżdżasz za granicę, tam pewnie kogoś poznasz. Tak będzie lepiej dla was obojga”.
Tamten związek na odległość nie przetrwał. Ona czuła brak akceptacji ze strony jego rodziny, on nie miał w sobie dość siły, by o tę relację powalczyć. Ale wtedy był o wiele młodszy. Dziś wie, że o miłość trzeba dbać, a najlepiej chronić ją przed całym światem. Póki jest taka „świeża”, trzymać w ukryciu. Przynajmniej jeśli ma się taką rodzinę, jak Jacek.
Czemu tak bardzo lubimy mieszać się w szczęście innych? Dlaczego nie pozwalamy im cieszyć się tym ich szczęściem? Nie wtrącajmy się w życie osób, które są nam bliskie. Nie mamy prawa kontrolować niczyich uczuć, wybierać partnerów, którzy naszym zdaniem lepiej do kogoś pasują. Nie przeżyjemy za nikogo uczucia zakochania, nie uchronimy go przed błędami. W miłości niech każdy podejmuje decyzję na własną rękę.
P.S. Wydarzenia przedstawione w tekście są prawdziwe, zmieniono jedynie imiona bohaterów.