Szczerze mówiąc, nie wiem, co kobiety w nim widzą. Rafał – z metra cięty, łysy, jakiś taki kanciasty. Naprawdę, rozumiem, że gusta są różne, ale i tak nie mogę wyjść z podziwu, że on przebiera w kobietach… Bez kompleksów zaczepia zapraszając na kolację ze śniadaniem. Słabe, ale kurczę, odnosi zamierzony skutek.
Agnieszka
Uśmiecha się na samą myśl. Agnieszka to studentka prawa. 23 lata, długie nogi, blondynka, szczupła. Można by właściwie myśleć, że modelka. – Poznałem ją w knajpie w Poznaniu. Siedziałam z koleżankami i wpadła mi w oku – opowiada. Postawił dziewczynom drinki, przysiadł się z kolegą od razy flirtując z Agnieszką. – To jest proste, jak ona pozwala sobie położyć rękę na kolanie, nie odsuwa się, kiedy ja się do niej przysuwam, to wiem, że mogę sobie na wiele pozwolić.
Anka
Pracowała w sklepie z kosmetykami w jednym z centrów handlowych, 26 lat. One wszystkie podobne do siebie. Na zdjęciu pokazuje mi szczupłą dziewczynę, w bardzo krótkiej spódniczce, jakiś weekend na żaglach. – To była krótka przygoda. W sumie dwa czy trzy weekendy wspólnie spędzone. Ona lubiła się bawić, ale w między czasie poznała chłopaka, twierdziła, że się chyba zakochała.
Andżelika
Po przejściach. Miała faceta, który ją bił, zresztą jego stary znajomy. – Spotkałem ją przypadkiem, minęliśmy się na ulicy. Najpierw wpadła mi w oko, a po chwili ją poznałem. Nie miała kasy, szukała pracy. Żal mi się jej zrobiło. Taka ładna dziewczyna… Pomieszkała trochę u mnie. Kilka miesięcy, miała spokój, bezpieczeństwo, mogła się odbić, znaleźć pracę, pomyśleć, co chce w życiu dalej robić. Ile miała lat? Na pewno przed 30-tką, przecież ja starszych nie zapraszam do siebie do domu.
Głośno zastanawiam się, co takiego się dzieje, że te dziewczyny zaczynają spotykać się z niemal 30 lat starszym od siebie facetem. – Jak to co? One chcą się dobrze bawić. I uwierz mi, żadna nie chce się wiązać, żadna nie myśli o poważnym związku. Mi to odpowiada, im jak widać też.
Opowiada, że zazwyczaj od razu widać, które są chętne na przelotną znajomość, romans – jak chcę mogę to nazwać. Najchętniej nazwałabym sprawę wprost i otwarcie, czyli zwykłą prostytucją, na ciut wyższym poziomie. Nikt o tym nie mówi, ale tak to wygląda. Większość dziewczyn przy starszych facetach, które widujemy podczas wakacji, to nic innego, jak oddawanie swojego towarzystwa i ciała za wyjazd na fajną, egzotyczną wycieczkę. – Znam wielu takich facetów. Po rozwodach, jak ja. Rozwiodłem się, jak mój syn miał sześć lat. Dawno temu, teraz już jest pełnoletni. A ja nigdy nie wziąłem drugi raz ślubu, bo i po co. Mam wielu kolegów, którzy robią podobnie. Mają swoje biznesy, ciężko pracują, ale też zarabiają niemało i stać ich na to, by poznaną w klubie studenckim pannę zabrać na jakiś weekend do wypasionego hotelu, kupić jakąś fajną kieckę.
Poznaję Rafała przyjaciela. Siedzimy razem w knajpie, popołudnie, centrum miasta.
– Zobacz, ta na pewno by dała się skusić na jakąś kolację. Wiesz, ośmiornice, krewetki. One uwielbiają te klimaty – śmieją się pokazując mi palcem co drugą dziewczynę.
Dwóch starszych – jakby nie patrzeć, choć nie wyglądają – panów. Bliżej im do 60-tki i wieku ojców tych dziewczyn niż ich chłopaków. – Jak masz kasę, to możesz wszystko, jesteś królem życia – mówi kolega. – I jakby to nie zabrzmiało, możesz mi wierzyć, że tak jest! Za kasę możesz mieć wszystko. Każda ma swoją cenę, a że jedne niższą – ich wybór.
Gotuje się we mnie, ale gryzę się w język. Chciałoby się górnolotnie powiedzieć, że miłości kupić się nie da. Ale już rozumiem, że oni miłość mają gdzieś. Zresztą, czy naprawdę nie da się kupić? – Znam dziewczyny, które dla kasy powiedzą ci, że kochają – mówi Rafał. Sam się o tym przekonał, kiedy poznał Edytę. Jedyna kobieta, która w jego życiu zatrzymała się na dłużej po rozwodzie. Miała czteroletnią córkę, starsza, bo 32 lata, więc jak na wybraki Rafała – dość dużo. Ale było w niej coś takiego, co sprawiło, że jej zaufał. – Może podświadomie potrzebuję kobiety w domu, chciałbym stworzyć rodzinę, mieć do kogo wracać wieczorem. Edyta urzekła mnie od pierwszego wejrzenia, nie wiedziałem, ile ma lat, że ma córkę. Bawiliśmy się razem cały wieczór w jednej z bałtyckich kurortów. A później zniknęła. No nigdy tak nie kończę wieczorów, że dziewczyna znika. Postawiłem na nogi całe miasteczko, wszystkich ludzi i po dwóch godzinach miałem jej numer telefonu. Wyłączony. I tak jej niedostępność tak mnie zgubiła. Jak już się do niej dodzwoniłem, jak poznałem jej historię, po dwóch tygodniach mieszkała u mnie z córką. Byliśmy razem dwa lata. Przyzwyczaiłem się do niej, do jej córki, pokochałem ją. Zresztą do dzisiaj małej wysyłam prezent na urodziny.
Co się stało? – Wszyscy mi mówili po jakimś czasie, że jej chodzi tylko o kasę. Ale nie chciałem w to wierzyć. Aż po dłuższym czasie zauważyłem, że znikają mi pieniądze. Zamontowałem kamerę. Kradła mi pieniądze, pracować nie chciała. Nie wiem, jakim głupim trzeba być, żeby tego nie widzieć, że jej tylko o pieniądze chodziło. Była cwana, wiedziała, jak mnie podejść. Dostałem za swoje. I chyba to jeszcze bardziej zraziło mnie do kobiet.
– My nic złego nie robimy – mówi kolega Rafała. – My tych dziewczyn do niczego nie zmuszamy. Są takie, które dają nam kosza. Jasne, że tak. Ale jednak zdecydowana większość chce się zabawić. One tylko tego chcą – dobrej zabawy, nie wymagają od nas deklaracji i zobowiązań, nie oznaczają się od razu na Facebooku „w związku”. Za to lubią wstawiać zdjęcia, jak jeżdżą na wielbłądach, czy pływają motorówką.
Umawiamy się wieczorem w jednej z popularnych knajp. Spóźniam się, a przy Rafale i jego trzech innych kolegach już siedzą młode dziewczyny. Pewnie mają maksymalnie 25 lat. Piją kolorowe drinki i potrząsają długimi włosami. – Nie siadam z wami, bo wam średnią wieku przy stole podniosę – śmieję się, kiedy Rafał do mnie podchodzi. – Zobacz, jakie to jest proste. Przyszły w cztery, koleżanki. Przyjechały na weekend do Warszawy się pobawić. A my im tę zabawę możemy zapewnić. W rękę wtyka mi numer do Agnieszki. – Zadzwoń, ona ci powie, jak to z jej strony wygląda.
– Rafał? Jasne, że pamiętam. Mówił, że będzie pani dzwonić – słyszę w telefonie. – To był najlepszy czas w moim życiu – wspomina Agnieszka. – Już chyba nigdy później tak się nie bawiłam. Taksówki, knajpy, dobre jedzenie. Nigdy nie wiedziałam, gdzie będę w weekend, ale też kiedy on się odezwie. Na moje pytanie, ile to trwało, mówi, że kilka miesięcy. – Nie chciałam z nim być, wie pani, tak na stałe. W końcu starszy ode mnie, rodzice na zawał by zeszli. Czy czułam się wykorzystana? Nieeee. To było jakby jasno postawione na początku – bez zobowiązań, rzewnych SMS-ów. Tak też można. Dzisiaj? Pracuję w kancelarii prawnej. Mam narzeczonego, planujemy ślub… Ale tamto zawsze będę wspominać z uśmiechem i jakimś takim sentymentem.
Wszyscy są dorośli. Każdy wie, co daje, a odbiera w zamian… Coraz więcej widzę takich „układów”, wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, zwłaszcza w wakacje.