„Pieniądze z nieba nie spadają i nie rosną na drzewach!”, „Jeśli ciężko na coś pracujesz, to wiesz, ile to znaczy”, „Praca jest cnotą”, „Bez pracy ludzie ubożeją, stają się leniwi i nadmiernie rozluźnieni”, „Praca uszlachetnia i kształtuje charakter”.
Do kogo należy ten głos? Kto prawi ci te kazania, jak masz żyć? Czy głos ten należy do dziadka, ojca, a może wielebnego z podstawówki? Kto stara się cię przekonać, że nigdy nie dostaniesz od życia prezentu, niespodzianki, nieoczekiwanej szansy lub możliwości? Kto uważa bogaczy, milionerów i szczęściarzy za oszustów, cwane bestie i krętaczy? „Jeśli udało się mu zgromadzić majątek z taką łatwością, to na pewno ukradł albo oszukał.
Ty jesteś prawa, uczciwa i masz zasady, dlatego musisz ciężko pracować”. Przeżyliśmy okres w historii, gdy etos pracy był reklamowany na każdym słupie i przez każdy głośnik, a ludzi nagradzano za to, że wykonywali dwieście procent normy. Tylko że to żadna norma, lecz jedynie niezwykle użyteczne przekonanie, które nie pozwala ludziom się nadmiernie rozluźnić, oswobodzić i być szczęśliwymi! Spójrz, jaki to paradoks: „Wszystko, co uważam za wartościowe (relacje, rodzina, pasja, realizacja siebie, miłość, relaks i tak dalej), będę okupować ciężką pracą i wysiłkiem. Nie będę więc miała energii, siły i świeżości, by się tym cieszyć. Kiedy po latach znoju i trudu udaje mi się zgromadzić „wartościową kolekcję”, zaczynam przyglądać się swoim trofeom: niezwykle wartościowe małżeństwo – szkoda, że okupione latami wysiłku, łez, trudu, który odłożył się w twoim umyśle w formie frustracji, rezygnacji i zmęczenia. Niezwykle wartościowa praca – szkoda tylko, że już nie masz do niej serca, tak jesteś zmęczona tym codziennym tyraniem, by jej nie stracić. Niezwykle wartościowy światopogląd – szkoda, że tak ciężko musiałaś pracować, aby go utrzymać i nie zboczyć z tej jakże wartościowej ścieżki.
Może mam w sobie teraz mało życia, rzadko się uśmiecham, noszę palto w jodełkę, mam ściągnięte brwi i poorane ręce, ale za to jaka jestem wartościowa i zapracowana! Ktoś mi chce coś podarować, los podsuwa ciekawą propozycję, bez wysiłku mogę coś zmienić w swoim życiu? Nie, dziękuję, nie ma to dla mnie wartości”. Popatrz, co ta myśl robi! Pomiędzy wartością a ciężką pracą stawia znak równości! Z tym przekonaniem nie ma szansy, aby twój związek płynął radośnie i swobodnie: „Chyba już nam na sobie nie zależy tak jak kiedyś, skoro nie pracujemy nad tym związkiem, lecz tylko po prostu jesteśmy ze sobą”. Będziesz wchodzić w sytuacje i relacje wymagające od ciebie wysiłku. Oczywiście będziesz się czuła zmęczona, przepracowana, wypalona. Wciąż z grymasem wycieńczenia, choć dumą w oczach będziesz powtarzała swoim znajomym: „Na każdą rzecz muszę tak ciężko pracować, nie to, co wy, wam to wszystko przychodzi bez wysiłku…” – komplement czy przytyk?
Zapytaj siwego, starszego pana w przetartej marynarce w kratę, który zagnieździł się w twojej głowie. Co podpowiada? „Skoro nie potrafisz sama tego stwierdzić, to chyba musisz jeszcze wiele popracować”. No widzisz! Teraz nawet na poczucie własnej wartości musisz zapracować, bo chyba nieco podupadło po ocenie, którą usłyszałaś. Nie martw się jednak, może nie tak szybko, ale przyjdzie dzień, że odpracujesz to i starszy pan znowu będzie z ciebie dumny! Czy masz już dosyć? Jesteś gotowa wziąć Pana Ciężka Praca pod rękę i zaprowadzić do urzędu pracy, by poszukał sobie nowego zajęcia? Całe szczęście, że to zrobiłaś. Teraz mogę ci zdradzić wielki sekret. Jest pewna niezwykle ważna rzecz, na którą nie da się zapracować. Jest nią m i ł o ś ć. Stan miłości pojawia się zawsze wtedy, gdy znika wysiłek, miłość jest spontanicznym przepływem, wymianą, stanem rozluźnienia. Teraz widzisz, jaki perfidny plan miał ten mądrala w twojej głowie? Chciał pozbawić cię szansy przyjęcia z wdzięcznością prezentów, którymi pragną cię obdarować ludzie: miłości, wsparcia, pomocy, uwagi, bliskości, rozluźnienia. Dzięki temu, że wyprowadziłaś go ze swojej głowy, możesz przyjąć wszystkie dary i wcale nie musisz na nie ciężko pracować. Czy sądzisz, że to przekonanie wspiera cię w codziennym życiu?
1. Czy to przekonanie mi służy?
2. Czy ta myśl czyni mnie szczęśliwszą?
3. Czy dzięki tej myśli czuję się człowiekiem wolnym i rozluźnionym?
4. Jakie korzyści odnoszę, utrzymując tę myśl? a) czuję się lepsza, pracowita, b) jestem wciąż zapracowana, więc nikt nie może mi zarzucić, że się obijam, c) mam poczucie, że jest równowaga, przecież niczego od nikogo nie dostaję, nie muszę więc wchodzić w układy współzależności (pamiętaj, że związek z definicji jest współzależnością), d) mam poczucie kontroli i niezależności, e) czuję, że zasługuję na wszystko, co dostaję – w końcu na to zapracowałam.
5. Co tracę, utrzymując tę myśl? a) swobodę i lekkość w życiu – nic nie może mnie zaskoczyć, skoro wszystko sama zdobywam, b) szansę na obdarowanie, zaskoczenie, radość, c) spontaniczność i bezwysiłkowość – wszystko muszę zdobywać, więc muszę planować, d) zabawę i rozluźnienie – wciąż czuję się przepracowana.
Moje antidotum na przekonanie:
Jestem wolna, zatem sama decyduję, kiedy chcę pracować, a kiedy odpoczywać, a także co stanowi dla mnie wartość.
Stwórz swoje antidotum na przekonanie i zapisz je na kartce.