Wiadomo, że święte nie jesteśmy. Nie ma co ukrywać, że potrafimy zajść za skórę facetom, oj potrafimy, jak nikt inny. Zwłaszcza naszym mężom i partnerom, którzy czasami (oczywiście, że nie zawsze) Bogu ducha winni, cierpią cierpieniem męczennika, który swoje życie złożył w ofierze małżeństwu. A co tam małżeństwu – żonie, jędzy, co to wie, jak i gdzie ukłuć, żeby zabolało odpowiednio.
Jakimi żonami jesteśmy? Bywa, że nie do wytrzymania, kiedy facet ma naprawdę ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść, bo ile można znieść. Prawda? Jakbyśmy tak postawiły się w jego sytuacji, to przyznajcie szczerze – nie ma co się tym facetom dziwić, że miewają nas kompletnie dość.
Porozmawiałam z innymi żonami i partnerkami. Cóż, nasz obraz nie zawsze wypada na korzyść… ale w końcu trzeba mieć do siebie trochę dystansu i czasami przyznać: „tak jestem jędzowata”.
To jakim najgorszym typem żony bywasz?
Żona „Ja wiem lepiej”
Zawsze wiesz lepiej. Chociaż on zaproponuje wyjście do kina, ty i tak zadecydujesz, że na inny film, niż on wybrał. Jeśli chce coś zrobić na obiad, to i tak musisz wtrącić swoje trzy grosze, że może surówka inna, a do mięsa dodać jeszcze tymianek? Kiedy próbuje zdyscyplinować dzieci, zawsze coś na boku mu powiesz, dasz jeszcze wskazówkę. I kuchenkę po nim wytrzesz, i pranie poprawisz, bo majtki do majtek, a koszulki do koszulek. Ty po prostu wiesz, co jest lepsze dla ciebie, dla niego… no może już niekoniecznie i nie zawsze.
Żona „Boli mnie głowa”
Nie wchodzisz w dyskusje, omijasz szerokim łukiem wszelkie próby wyjaśnienia nieprzyjemnych sytuacji. Na wszystko masz zawsze gotową odpowiedź: „Boli mnie głowa”. Kiedy on pyta, co ci jest, czy coś się stało, że może porozmawiacie, bo widzi, że o coś ci chodzi. A ty tak naprawdę to nie wiesz, o co ci chodzi, ale na wszelki wypadek zakryjesz się bólem głowy, żeby i tak on czuł się winny, żeby zachodził w głowę, co takiego się stało. Ale pamiętaj jedno – dla niego hasło, że boli cię głowa, nie ma podtekstu, który ty sobie tkasz. Boli – ok – to odpocznij. Na więcej nie ma co liczyć.
Żona „Mam focha”
Przyznaje się – byłam takim typem stosującym przemoc fochową. Nie dotykaj, zostaw mnie, nie mów do mnie, phi co mnie to obchodzi. Wzruszenie ramion, odwrócenie się plecami. Mistrz focha nad mistrzami. I oczywiście bez słowa wyjaśnienia, bo przecież on MUSI się domyślić. Bo ile razy można mówić, tłumaczyć, lepiej strzelić focha, a co ukarzę niewdzięcznika, żeby docenił to co ma na co dzień. Tylko, czy to naprawdę działa tak, jakbyśmy tego chciały?
Żona „Mógłbyś się bardzie starać”
Wiecznie niezadowolona. Bo mógłby być szczuplejszy, albo grubszy może jednak. Bo za dużo pracuje. Bo za mało zarabia. Bo źle się zajmuje dziećmi. Bo gotuje nie za dobrze. Ogólnie wiecznie jest niezadowolona. Cokolwiek on by nie zrobił, jej i tak nie dogodzi. Nawet jak ją przytula, to ma milion uwag: a to mocniej, a to słabiej, a to z drugiej strony. I w ogóle wszyscy mężowie przyjaciółek na pewno są lepsi od niego, z nich mógłby brać przykład… I jak z taką wytrzymać?
Żona „Musisz w tych brudnych butach wchodzić”
Najważniejsza jest czysta podłoga. Naczynia pomyte, blat lśniący. Nie ma czasu na pitu-pitu, skoro trzeba kibel wyszorować, odkurzyć, ten jeden klosz chyba przetrzeć i okna umyć, bo już trzy dni minęły od ostatniego deszczu i takie pochlapane. Za to przechlapane ma mąż, który buty musi ściągać przed drzwiami, przebierać się w domu od razu w ciuchy domowe, myć ręce jak dzieci pięć razy przed posiłkiem i nie daj Boże coś postawić nie na swoim miejscu. Takie życie na ciągłej pedantycznej bombie.
Żona „Taka jestem biedna”
Nam się chyba czasami wydaje, że jak będziemy biedne i nieporadne, to on nas nigdy nie opuści, zawsze będzie się nami zajmował. Ale ile można? Nie umiem, nie potrafię, jestem za głupia, inni są lepsi ode mnie, ty zadecyduj, ja nie wiem. Z kim się facet wiąże – z fajną dorosłą kobietą czy z dzieckiem, które trzeba przez życie prowadzić za rękę? Każdy może w końcu wymięknąć z nadmiaru odpowiedzialności, której ponosić wcale nie musi.
Cóż, cechy każdej z nich mi się trafiają… Jak jeszcze zdaję sobie z nich sprawę to pół biedy, gorzej, gdy nie mam świadomości i budzę się zlana potem, że on mnie jednak zostawi, bo jak z taką wytrzymać. 😉 Ale kocham, przepraszam – potrafi jeszcze zdziałać cuda… No i trochę pracy nad sobą.
A wy jakimi żonami iście z horrorów bywacie?