Drogi tato, który nie płaci alimentów,
Chcę tylko wiedzieć jedno – czy ty naprawdę wiesz, co robisz? Zadaj sobie proszę pytanie, oprócz pomocy finansowej, co właściwie należy do twoich obowiązków?Kiedy ostatni raz przycinałeś malutkie paznokcie? Czy budzisz się przed wschodem słońca, aby mieć pewność, że twoje dziecko zdąży do szkoły? Ile godzin tygodniowo spędzasz pomagając w odrabianiu prac domowych i czy ktoś ci za to płaci? Trzymasz to swoje dziecko za rękę podczas wizyt lekarskich i wydajesz potem kilkadziesiąt złotych w aptece na lekarstwa? Jesteś taki dobry w liczeniu, powiedz proszę, ile posiłków planowałbyś zrobić za około 200 zł tygodniowo? Czy wiesz, ile pieniędzy trzeba wydać w ciągu całego roku na pieluchy i mokre chusteczki? Ile kartonów mleka, ile bochenków chleba kupujesz tygodniowo ?
Ile razy w nocy budziłeś się, bo maluch miał właśnie najgorsze w swoim życiu, albo pierwsze, koszmary? Znasz imiona przyjaciół twojego dziecka? (…) Kiedy ostatni raz zrobiłeś w sobotnie przedpołudnie pięć prań, a potem jeszcze dwa w niedzielę, bo nadeszła katastrofa i ulubiony koc pokrył się wymiocinami i okruszkami z kanapek?
Ilu zleceń w pracy nie wziąłeś z powodu choroby twojego dziecka i braku wolnego czasu?… Ile prądu zużywasz skoro nie musisz w nocy zapalać światła, bo w twoim mieszkaniu nie kryją się potwory? Ile wynoszą twoje opłaty za wodę, skoro nie kąpiesz swojego dziecka i nie robisz co chwila prania? Kiedy ostatni raz zapłaciłeś za przedszkole, albo za szkolny obiad, czy komitet rodzicielski?
Ile wydajesz miesięcznie na papier toaletowy, szampon, pastę do zębów, czy płyn do kąpieli, który nie uczuli delikatnej skóry twojego dziecka?
Kiedy ostatni raz kupiłeś albo upiekłeś dla dziecka tort urodzinowy, kiedy zawinąłeś w piękny, kolorowy papier wszystkie prezenty i zapłaciłeś za nie w sklepie? Kiedy ostatni raz, półprzytomny, zmieniłeś cały zestaw pościeli o 4 nad ranem (słuchając płaczu twojego chorego dziecka), żeby miało czysto i wygodnie? Ile razu czuwałeś w nocy przy nim, kiedy miało gorączkę i męczący kaszel? Ile bajek wtedy opowiedziałeś, ile książeczek przeczytałeś?
Znasz nazwisko pediatry, do którego chodzi twoje dziecko? Numer sali, w której odbywają się klasowe zebrania i nazwisko nauczyciela? Czy wiesz jaki rozmiar butów nosi twoja córka, i czy zdajesz sobie sprawę z tego, że za chwilę te buty będą już za małe?
Z ilu możliwości rozwoju zrezygnowałeś, bo dobro dzieci i czas spędzony z nimi były dla ciebie najważniejsze? Gdzie jesteś, kiedy twoje dziecko zaczyna się buntować, nie chce sprzątać swojego pokoju, kiedy płacze i jest nieszczęśliwe?
Czy byłbyś w stanie zrobić to wszystko samodzielnie, mając do dyspozycji jedynie tę kwotę, którą teraz masz tylko dla siebie?…
To prawda, pracujesz ciężko. Mniejsza o to, że jesteś zatrudniony na „najniższą krajową”, aby móc powiedzieć, że nie możesz płacić alimentów, bo cię na to nie stać. Pracujesz ciężko, kiedy masz na to ochotę. I masz też przecież swoje potrzeby, opłaty. Rachunek za energię elektryczną, paliwo do samochodu, żywność, wakacje. Zasługujesz przecież na ten cholerny urlop.
A skoro tyle cię ogranicza, dlaczego miałbyś wysyłać jeszcze „swoje” pieniądze na „pomoc” matce swojego dziecka? To był jej wybór, że znalazła się w takiej sytuacji, prawda? Może powinna pogodzić się z twoim brakiem odpowiedzialności, z uzależnieniami, zdradą, lub po prostu żyć dalej w tym nieszczęśliwym związku. Nie byłaby teraz samotną matką.
Być może w ciągu kilku tygodni lub miesięcy, jeśli nazbierasz trochę dodatkowej gotówki, wyślesz jej kilkaset złotych. Nie dlatego, że jesteś do tego prawnie zobowiązany, ale dlatego, że jesteś takim dobrym człowiekiem. Powinna być ci wdzięczna, prawda?
Mylisz się.
Kiedy jesteś w sklepie spożywczym, nie musisz tłumaczyć trzylatkowi, że nie możesz kupić mu gazetki z bohaterami ulubionej kreskówki. Nastoletniej córce nie musisz mówić, że nie stać cię w tym roku na zakup modniejszej kurtki. Nie płacisz za szkolne wycieczki, ani wyprawy do muzeum. Nie czujesz lęku za każdym razem, gdy nie jesteś pewny, że „starczy wam do pierwszego”. Bo nie jesteś odpowiedzialny za kogoś jeszcze.
Bronisz się, odsuwasz to od siebie, albo wcale o tym nie myślisz. Sypiasz dobrze w nocy i wciąż uważasz, że spotyka cię olbrzymia niesprawiedliwość. Każdy wie, że jesteś cholernie dobrym ojcem. Wychowałbyś te swoje dzieci o wiele lepiej niż ona i to bez niczyjej pomocy. Lepiej, żeby i ona jej nie miała. I niech przypadkiem sobie kogoś nie znajdzie. Żaden obcy facet nie ma prawa zajmować się twoimi dziećmi.
Czy naprawdę wiesz, co robisz, gdy uciekasz przed płaceniem alimentów? Czy zdajesz sobie sprawę, jak to wpływa na jakość życia twojego dziecka, na samopoczucie jego matki? Czy masz świadomość, że bez względu na to, co wydarzyło się między tobą, a kobietą, którą kiedyś kochałeś, wciąż jesteś odpowiedzialny za sytuację materialną twojego dziecka i powinieneś wspierać osobę, która poświęca całe swoje życie, aby je wychować?
Nie, nie dlatego, że jesteś hojny, lub dlatego, że zostało ci trochę gotówki, albo dlatego, że sąd tak nakazał. Dlatego ze jesteś odpowiedzialnym, przyzwoitym człowiekiem. I nie oczekuj pochwał. Kiedy ostatni raz powiedziałeś matce swojego dziecka „dziękuję” za wszystko, co robi dla niego, każdego dnia?
Wychowywanie dzieci nie jest nagrodą za dobre zachowanie. To jest męcząca, ciężka, praca. Przy tej pracy, twoje lody w weekend i kino raz na trzy miesiące są po prostu śmieszne. Może i „reszta świata” stoi po twojej stronie. Do perfekcji opanowałeś wizerunek świetnego ojca. Na Facebooku. Wśród znajomych. Szkoda, że oni nie znają prawdy.
Drogi tato, który nie płacisz alimentów, myślę, że wiesz, w głębi duszy, że popełniasz ogromny błąd. Pora go naprawić.
Zródło: josidenise.com