Kobieta Polka Umęczona. Umęczona dziećmi, pracą, mężem, który bardziej przeszkadza niż pomaga. Oczywiście się nie skarży, nie powie, że jej źle, że coś nie pasuje, że ma ochotę pieprznąć wszystko dookoła i pójść w cholerę. Na godzinę, na dzień, albo wyjechać sama na weekend.
Co to, to nie. Ona cierpi w ciszy, w milczeniu dźwiga na barkach cały ciężar codzienności. Wozi dzieci do szkoły, odprowadza na zajęcia, robi zakupy, pierze, gotuje i sprząta. A wszystko to w poczuciu misji, misji matki, żony i kochanki. Nie, wcale nie licząc, że ktoś jej pomnik postawi. Przecież ona tak tu po cichu się stara, tak, żeby nikt jej nie zauważył. „No proszę cię, to nic wielkiego” – mówi, gdy ktoś wyraża podziw dla jej organizacji, talentu kulinarnego, czy umiłowania porządku przy obojętnie jakiej ilości dzieci.
Ale nie daj Boże, gdy ktoś podważy jej zaangażowanie, gdy powie: „Głupia ty, tak się starasz, a dzieci i tak z domu wyjdą, mąż się nie zmieni, a ty rozejrzysz się wokół i siebie w ogóle nie zobaczysz”. Tak to nie działa. Kobieta Polka Umęczona musi umęczona być, musi być przyciśnięta do ziemi obowiązkami, oczekiwaniami innych, i celami, które nie ona ustala. A jej życie? No przecież to jest jej całe życie. Nie ma innego. Życie to dzieci, dom, obiad, mąż, który oby nigdy nie zdradził, pies i kot, może jakieś rybki, o których wszyscy zapominają i jej pozostaje czyścić raz na jakiś czas akwarium z uśmiechem na twarzy. Tak, przecież to lubi, oczywiście robi to dla uśmiechu swoich dzieci, dla zadowolenia męża. On tak ciężko pracuje, niech ma od życia chociaż czyste akwarium i ryby zadowolone.
A ona? Ona żyje uśmiechem innych, to jej wystarcza. Tak, wie, że powinna zadbać o siebie, że do kosmetyczki wyjść to żaden grzech, że zapisać się na jogę też można, ale co jej dzieci powiedzą, jak kolację dostaną pół godziny wcześniej, bo mama wychodzi? Tak się nie da. Poćwiczy może od poniedziałku (kolejnego) w domu. Oczywiście, że ma świadomość, że dzieci dorosną, że powinna się rozwijać, dbać o swoje potrzeby. Ale to przecież jeszcze tyle czasu.
Poza tym, jak to zostawić dzieci mężowi i wyjechać z przyjaciółką na weekend? Nieee, no kuriozum. Innym pewnie się udaje, ale one nie są w jej sytuacji. Może ten mąż bardziej rozgarnięty, a dzieci łatwiejsze do ogarnięcia. Bo jej dzieci to nie wiadomo na co ostatecznie stać. Poza tym – ona wyjedzie, a mąż będzie dzwonił co dwie godziny pytając, gdzie co jest i co do jedzenia dać. Woli już lepiej zostać. Z przyjaciółką pojedzie kiedyś… kiedyś indziej.
Że podzielić obowiązki? No tak, to też jest jakaś myśl. Ale dzieci nim opróżnią zmywarkę, to minie pół godziny, a przecież ona jeszcze i pranie, i prasowanie, i jak je tu nadzorować? Przy tej zmywarce. Że pozwolić im zrobić sobie samym śniadanie? No niby tak. Ale tyle syfu narobią, że wszystko dwa razy dłużej trwać będzie i ona sprzątania więcej niż pożytku będzie miała. A tam, w końcu kiedyś na studia wyjadą i same sobie kanapki będą musiały robić.
A mąż? Tak, przecież też jest. Ale on jednak taki jakiś… sama nie wie. No dużo pracuje. Nie, no oczywiście ona też pracuje, ale jednak pewnie nie tak ciężko, a może ona mniej się męczy. W każdym razie mąż jest do obsługi jednak. Bo jak ona widzi, jak on odkurza… krew ją zalewa, bo poprawiać trzeba będzie. A jak poprosi o sprzątnięcie łazienki, to takie smugi na kaflach zostają… Gotowanie może? Jak z dziećmi – bałaganu tyle, że hej. Zresztą on chyba tak niekoniecznie do kuchni się garnie. I to wcale nie jest tak, że ona mu nie pozwala. Oczywiście, jak chce – proszę bardzo, tylko, czy aby jest pewny, co chce zrobić? Bo jak nie, to ona tu ma jakiegoś kurczaczka, to coś na szybko zrobi…
Aaa, że rachunki, planowanie wakacji i zakupy na jej głowie? Kto tego przypilnuje? Mąż nawet jak ma listę zakupów, to zawsze więcej kupi, albo o czymś zapomni. Wakacje? On to by nie wiadomo gdzie chciał jechać, a to ona wie, na co ich stać. Przecież trzeba pamiętać, że po wakacjach Boże Narodzenie przyjdzie i prezenty dzieciom trzeba kupić. A jeszcze po drodze 60-tka teściowej. Muszą oszczędzać. A rachunki to jakoś tak samo wyszło. Wzięła, zapłaciła, w segregator włożyła. On, jak zawsze, nie wychylał się. Machnęła ręką.
Kobieta Polka Umęczona ma jednak swoje ulubione zajęcie. Lubi czytać o innych kobietach, którym udało się wyrwać z tego kieratu. Które głośno mówią: „Mam dość. To nie tak powinno wyglądać”. Po cichu im zazdrości. Choć złoszczą ją też strasznie. Bo nie raz ma ochotę powiedzieć: „Co ty wiesz o życiu. Nie jesteś w mną, nie masz takich dzieci, takiego męża, takiej pracy, matki i teściowej na głowie”. Ale zazdrości, bo wie gdzieś tam głęboko w środku, że ona też by tak mogła. Mogłaby na tę jogę wyjść, z przyjaciółką wyjechać, mężowi wytłumaczyć, co ją wkurza i co muszą w swojej relacji już i teraz zmienić. Wie, że dzieci od siebie uzależnia, bo nie chce odciąć pępowiny, nie chce im na samodzielność pozwolić. Bo Kobieta Polka Umęczona to mądra kobieta, to nie jakieś fiu bździu, co to tylko nagle o sobie myśleć będzie. A jednak o sobie boi się myśleć. Odsuwa tę myśl w najdalsze zakamarki głowy. Siebie ustawia na końcu rodzinnego przewodu pokarmowego. Niech inni karmią się sukcesami, marzeniami, swoim szczęściem. Ona tak tu po cichutku przycupnie… Na końcu.
Otóż Kobieto Polko Umęczona apeluję dziś do ciebie – ratuj się natychmiast. Uciekaj z miejsca, w którym jesteś. Jeśli potrzebujesz trzasnąć drzwiami (choćby tymi mentalnymi) i wyjść – zrób to! Powiedz: „NIE CHCE MI SIĘ!”, „NIE OBCHODZI MNIE TO”, „NIE MAM NA TO OCHOTY”, „MAM PRAWO BYĆ WAŻNA”. Bez wymówek, bez usprawiedliwień, że tak nie możesz. Ty możesz wszystko, tylko musisz tego naprawdę chcieć. Czy chcesz?
A gdyby tak spytać cię – dlaczego to sobie robisz? Jakie masz z tego korzyści? Podziw sąsiadki, przyjaciółki, znajomej ze szkoły dzieci? Masz poczucie, że jesteś lepsza od koleżanki, która zostawiła dzieci z mężem i pojechała na babski wyjazd? Czy lepsza od tej, którą co jakiś czas widzisz, jak biega wieczorem. Ty przynajmniej czytasz książkę dzieciom, a ona? Co jej dzieci o niej pomyślą? A może boisz się, że okażesz się niepotrzebna, bo cały twój codzienny świat świetnie daje sobie radę bez twojego poświęcenia. Że mąż potrafi rano zrobić dzieciom kanapki, a one same spakują sobie tornistry? Za to ty wypijesz sobie w spokoju kawę? Uwierz, twoje umęczenie nikomu nie jest potrzebne, nikt jego miarą nie mierzy twojej wartości. Naprawdę.
Może czas z Kobiety Polki Umęczonej stać się Kobietą Polką Szczęśliwą? Szczęśliwą własnym szczęściem, miłością do siebie i byciem dla siebie dobrą? Tylko, czy tego chcesz? Czy jednak w duchu liczysz na to, że pomnik ci postawią? Że tylko będąc Umęczoną zostaniesz docenioną? Bez kitu…