– Ty masz pojęcie jak ja się czułam?! Dwa sielankowe dni, głaskanie, cudowanie, trzymanie za rączkę i te teksty, o moich włosach lśniących przy blasku księżyca. I wiesz, jak już mój pociąg podjechał, wsiadam i wystawiam dziób do czułego pożegnania a On mówi – Martuś, bo jednak w przyszłym tygodniu mnie nie będzie. Tak wiem, mieliśmy jechać nad morze i pojedziemy, obiecuję! Tylko wiesz, czas może nieodpowiedni ale chcę być z tobą uczciwy. Bo ja mam dwoje dzieci, no i żonę jakby też mam. Rozumiesz?! Anika słyszysz? On jest uczciwy! To, że spotykamy się ponad rok i dopiero teraz, to taki tam mały szczegół.
Pytam jak to się stało, że tyle czasu, nie domyśliła się, nie podejrzewała? – Znasz mnie przecież, jestem roztrzepana, nigdy o nic nie wypytuję, nie naciskam. Poznaliśmy się na integracyjnym, nasza firma to wymyśliła, żeby się wymienić poglądami, z kolegami z innego miasta. Dość odległego, fakt. Widziałam jak na mnie patrzył, zresztą co ci będę ściemniała, jak go tylko pierwszy raz zauważyłam, nogi mi się ugięły. Totalnie mój typ! Wiem, to strasznie banalne ale pierwsze na co zwróciłam uwagę i odetchnęłam z ulgą, to brak obrączki. Oczywiście, na takim wyjeździe się sporo dzieje, mógł ściągnąć tylko wiesz, to taki facet z krwi i kości. Nie prowadzi gierek z piaskownicy, gdzie Jasiu koleżance Oli babkę klepie, chociaż w przedszkolu czeka na niego Natalia.
Rozumiesz? No. Pierwszy podszedł zagadał, zaproponował kieliszek wina. Byłam oczarowana, co tam! Zakochana po dwóch godzinach rozmowy. No facet marzenie. Inteligentny, oczytany ale z charyzmą, charakterem. Nie gadał jak wszyscy poprzednicy, o moim fajnym tyłku i długich nogach. Pytał o moje zainteresowania, jakie książki i kino lubię. Okazało się też, że uwielbiamy te same zespoły. I, że za chwilę znowu się spotkamy, bo też się wybiera na koncert do Łodzi. Spaliśmy w swoich pokojach, choć w zasadzie nie spaliśmy, bo gadaliśmy do rana. O wszystkim, serio, facet z którym można o wszystkim. Facet, który cię nie zmęczył sobą po dwóch godzinach, facet który nawet jednym zdaniem nie zasugerował wspólnego wyra. Raz leciutko, niechcący dotknął mojej dłoni. Ja wiem jak to brzmi ale to był taki dotyk, że o mało nie straciłam świadomości! Dwa przepiękne dni! Nie pocałował mnie nawet, nie musiał, bo i tak już chciałam być tylko jego! Wymieniliśmy się numerami, zaproszeniami na fejsie. Oczywiście, że od razu przeleciałam jego profil, choć wolałabym jego samego. No co się śmiejesz? Mówię jak było, jak jest. Ku*wa, teraz to sama już nie wiem co robić. I czy to było, czy jednak nadal będzie?
Pociągam łyk wody, patrzę na nią. Znamy się z poprzedniej pracy, zaprzyjaźniłyśmy szybko. Piękna, sporo młodsza ode mnie, ale mądra dziewczyna. Zawsze miała powodzenie, zresztą z nogami po samą…podłogę nie ma się co dziwić. Do tego zawsze uśmiechnięta, uczynna, normalna, nie wyzywająca. Tylko tak cholernie pragnąca miłości, z takim strachem przed samotnością, że mało ostrożna. Ale zaraz,cholera! Jak to jak to właściwie jest? Człowiek poznaje człowieka i od razu ma trzymać dystans i podejrzewać, że pewnie coś ukrywa? A gdzie zaufanie czy zwykłe ludzkie podejście?
– Na czym to ja skończyłam, aha ten profil. Niczego tam nie było, sporo fot ale żadnych tzw. podejrzanych. I się zaczęło. Telefony, smsy, rozmowy bez końca. Czułam jak to we mnie, w nas rośnie. On zresztą przestał się kryć, coraz częściej wymykały się czułe słowa, obietnice. Gdy mówił, że tęskni za moimi oczami, rozpływałam się jak batonik na plaży w Mielnie. Drugie spotkanie? Na koncercie, szaleliśmy razem, przyjechał; z dwoma kumplami. Przecież widzieli, że mnie obejmował, przytulał. Myślisz, że też nie wiedzieli? Co ja za bzdury opowiadam, patrz! No jawnie, już go bronie! Jak nie wiedzieli, jak z tego samego miasta byli, znali się kupę lat. Żeby się któryś chociaż mimiką twarzy zdradził, cokolwiek. Żebym się miała do czego przyczepić. A tu stara nic! Wszystko miodzio! To prawda, nie widywaliśmy się często ale raz, że mi to pasowało, dwa oboje mamy odpowiedzialną i bardzo zajmującą pracę, trzy na początku to wiesz, nie ma co się wzajemnie osaczać i wyskakiwać z pieluchami. No tak, zaraz się znowu poryczę i mnie nie zatrzymuj! Muszę się porządnie obsmarkać, bo właśnie sobie uświadomiłam, że chciałam mieć z nim dzieci. Takie wiesz, nasze, malutkie. Żeby miały jego oczy i mój uśmiech. Przecież ja mam taki ładny uśmiech.
Zaczyna buczeć i jednocześnie usta układać w grymas, usiłując mi udowodnić, jak to ona się ładnie uśmiecha. Wybucham śmiechem, ale zaraz przepraszam i podaję chusteczkę. Pytam, co dalej.
– No co dalej?! Ponad rok to trwało, pięknie, ładnie. Miał wady ale takie, które mi pasowały. Takie męskie, które sprawiały, że tworzył cudowną całość. No i teraz ten bum totalny. Byliśmy razem na weekendzie i on mnie na pociąg odprowadził. I widzę, że coś się mota, pierwszy raz dziwnie jakoś zachowuje. I ja już w drzwiach wagonu a on mi, że te dzieci ma i tę jakby żonę, bo po 15 latach małżeństwa to już chyba nie taka żona?! Czaisz? I dzieci też już nie takie dzieci, bo jeden syn 14 lat a drugi 19. A co to ma cholera do rzeczy?! – Tak mu chciałam powiedzieć, ale ten pieprzony pociąg ruszył i usłyszałam tylko jeszcze, że pa kochanie, zadzwoń jak dojedziesz, bo się będę martwił i kamień z serca, że już wiesz i rozumiesz. Co rozumiesz?! Jak ja z tego wszystkiego, pomyliłam miejscówki i mało brakowało, a z nerwów obcemu facetowi bym głowę urwała, aż mnie konduktor odciągał. Wróciłam i nie napisałam.
Zaczęłam swoje analizy. I nagle żarówka w tej niby ślicznej, a jakże pustej główce. Dzwonił zawsze albo z pracy albo gdzieś z zewnątrz, nigdy z domu. Prosił, żeby uprzedzać go smsem, że chcę pogadać. Gdy razem gdzieś byliśmy to odbierał zawsze gdzieś z dala ode mnie, że interesy mówił. Siedziałam analizowałam, dzwonił to nie odebrałam. Byłam twarda. I nagle, na drugi dzień pach, moja komórka brzęczy. Podchodzę, odczytuje i czuje jak mdleje z wściekłości. Bo oto, mój ideał z super wadami, które tylko mu uroku dodają, wysyła zdjęcie z podpisem ” dumny tata „, na którym z synami po górach właśnie chodzi. A w drugiej wiadomości pisze, że jestem najcudowniejszym stworzeniem na świecie i dzięki mojej wyrozumiałości mógł uważaj! z czystym sumieniem, żonę z dzieciakami na urlop zabrać. I że, ps. tęskni. Więc oschle odpowiadam: „Dzięki, podobni do ciebie. I sorry, że w ten sposób ale to jak to ma teraz być. Ja i oni, wszyscy jednocześnie ku*wa jego mać? ” I co czytam w odpowiedzi: ” Martuniu kochana! A po co to komplikować, po sądach się włóczyć, przecież wiadomo, że tylko ciebie kocham i pragnę od świtu do nocy. A Ewka to wiesz, tylko żona, po tylu latach to już nas tylko wspólny dach łączy. Za dwa tygodnie zabiorę cię na plaże, na całe 4 dni”.
Idzie się porzygać ze szczęścia, co nie? Całe 4 dni, no kosmos możliwości!
Co zrobię? Nie wiem, zdążyłam się zadurzyć po uszy, snułam plany na wspólne mieszkanie, no i dzieci…
Ona smarcze i zanosi się tak, że kelner przyszedł zapytać czy nam coś podać. Marta rzuca, że tak, że owszem, że może jest zainteresowany piękną, zdolną dziewczyną z cudownym uśmiechem i znowu ten grymas usiłuje wykonać. Ja pluje do szklanki, bo ciężko zachować powagę. Młody chłopak stoi zdezorientowany i tłumaczy się, że ma żonę i dziecko. Nie widzi jak macham porozumiewawczo, żeby zamknął twarz.
– Popatrz – wyciera nos i kończy – ten to chociaż od razu na starcie się przyznaje, że małżonka jakaś jest. I patrząc kelnerowi głęboko w oczy dodaje – A długo już tak? Bo wie Pan, podobno po jakimś tam czasie, to już nie żona.
Anika Zadylak
Dziewczyna z tatuażem nie jednym. Wieczna Alicja z Krainy Czarów, która uparcie wierzy w życie po Tamtej Stronie Lustra. Optymistka niepokonana przez żadne burze i kataklizmy. Otwarta na świat i ludzi, których uwielbia. Pisanie jest dla niej jak oddech. Kocha ponad wszystko swoje dzieci, wszystkie dzieci, koty i inne zwierzęta. Wegetarianka i buntowniczka, manifestująca głośno swoje poglądy.