Go to content

Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień…

Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień…
Fot. iStock/ Todor Tsevetkov

Ponoć świat, w którym żyjemy, to męski świat, przez facetów stworzony, wykreowany i rządzony (przynajmniej teoretycznie!). Kayah śpiewała kiedyś, że gdyby mogła być przez jeden dzień mężczyzną, to zostałaby Supermenem, spełnieniem kobiecych marzeń i wielbicielem idealnym. Co jednak, gdyby na chwilę przeobrazić się nie w superbohatera z peleryną i majtkami na nylonowych legginsach, ale w zwykłego mena, ot faceta normalnego bez nadprzyrodzonych mocy.  Dajmy się odrobinę ponieść wyobraźni (z pewnością nam jej nie brakuje) i zostańmy mężczyzną na jeden dzień.

Poranek      

Pobudka o 6.30. Leniwie przeciągam się w łóżku i otwieram zaspane oczy. Pokusa drzemki jest wielka, ale dźwięki z kuchni, zapach kawy i codzienne marudzenie dziecka wyciągają mnie spod kołdry. Szybkie golenie, mycie zębów i poranna toaleta. 6.45 wychodzę z łazienki i staję przed szafą. Jeśli w pracy obowiązuje dress code sprawa jest prosta – garnitur i koszula. Jeśli nie muszę przestrzegać „ubraniowych” zasad, sprawy w ogóle nie ma – po prostu wciągam na siebie dżinsy i czystą koszulkę, jestem gotowy. Żadnego marudzenia w stylu „nie mam w co się ubrać”, zmieniania wymyślonej wczoraj koncepcji w zależności od porannego nastroju albo tzw. bad hair day. Całe szczęście odpada też robienie makijażu, więc przed siódmą jestem w zasadzie gotowy do wyjścia. Zjadam szybkie śniadanie, wypijam mocną kawę, przyjmuję instrukcje od żony i po zapakowaniu dziecka do samochodu ruszamy w stronę przedszkola.

Przedszkole

Po drodze wstępujemy jeszcze do sklepu, gdzie moja córka naciąga mnie na cukierki z Minionkami, serek z drażetkami, który widziała w reklamie i nową gazetkę z ulubioną bajką. Nikt nie patrzy pobłażliwie na to, jak jej ulegam, nikt nie komentuje, że rozpuszczam, że brak mi konsekwencji albo że to niezdrowo tak słodycze od rana. To przecież takie rozkoszne, że dorosły facet mięknie przy kilkulatce; córeczka tatusia, mała księżniczka – to jedyne, co mogę usłyszeć.

Pomagam córce przebrać się w przedszkolnej szatni i poprawiam fryzurę, która popsuła się pod czapką. Ten niezdarnie zapleciony warkoczyk albo krzywo zapięty sweterek, nie będą tematem złośliwych komentarzy, ale źródłem rozczulenia innych matek i ich pobłażliwego uśmiechu dla męskiej nieporadności. To, co matce nie uchodzi, ojcom zdarzyć się może, w końcu to faceci, wiadomo. Oni mogą czasem zapomnieć, pomylić się, zgubić lub po prostu nie wiedzieć, przecież to matki mają być perfekcyjne, ojcom do podziwu i pochwał wystarczy, gdy są obecni i zaangażowani.

Praca

W drodze do pracy zdarzyła mi się drobna stłuczka na parkingu. Zakląłem siarczyście, bo mężczyźnie wypada, ach ten testosteron!  Gdy opowiedziałem w biurze o swoim porannym wypadku, nikt nawet przez chwilę nie wątpił, że to była ewidentna wina tego drugiego kierowcy, nie skomentował „jeździsz jak typowy facet”, nie zarzucił w żartach, że pewnie zamiast na drogę patrzyłem w lusterko.

W pracy niełatwa przeprawa z klientem, ale w końcu razem ze współpracownikami przekonujemy go do naszego projektu. To właśnie mnie klient zapytał o ostateczną opinię, mimo ze siedząca obok koleżanka ma wyższe kwalifikacje i większe doświadczenie. To ja jestem mężczyzną przy stole, mnie automatycznie obdarzył większym kredytem zaufania.

Pod koniec dnia dostaję od szefa nagrodę za wyniki z ostatniego kwartału i pochwałę na forum całej załogi. Nikt nawet nie pomyślał, a tym bardziej nie powiedział głośno, że się z nim przespałem, że na mnie leci, że to ze względu na urodę. Oczywistym było, że na to zasłużyłem inteligencją, ambicją  i ciężką pracą, wyróżnienie po prostu mi się należy.

Popołudnie i wieczór

Wracając z pracy zrobiłem szybkie zakupy w osiedlowym sklepie. Sąsiadki z podziwem i odrobiną zazdrości patrzyły, jak niosę do domu ciężkie siatki, a potem urządziły swoim mężom popołudnie pełne dąsów i fochów. W końcu jestem jednak bohaterem, bo oto gotuję kolację i podaję ją swojej rodzinie. Jakby tego było mało, jeszcze bawię się z córką i zabieram ją na rower, co sprawia, że sąsiad nie będzie miał lekko nie tylko przez najbliższe godziny, ale nawet i dni.

Wieczorem oglądamy mecz ze znajomymi, Euro wciąż trwa, wszyscy są kibicami. Nikt nie zapytał, czy wiem, co to jest spalony albo rożny i czy odróżniam, którzy to „nasi”, a którzy są z przeciwnej drużyny. Jestem mężczyzną, wiedzę o sporcie mam jakby zakodowaną w genach – tych otrzymanych od ojca, rzecz jasna, w końcu sport to męska rzecz. Wypijam piwo, przegryzam je chipsami i ciastkami, bez liczenia kalorii i wyrzutów sumienia – dzisiaj mogę zaszaleć i nie kalkulować, w który boczek mi pójdzie i czy jutro zmieszczę się w spodnie.

Ani razu podczas wieczoru nie pomyślałem o praniu, podartych spodniach córki, rachunku do zapłacenia, nierozpakowanej zmywarce, kończącym się szamponie, koniecznym remoncie łazienki, usłyszanej dzisiaj plotce, zbędnych kilogramach, nowej zmarszczce na twarzy, fajnych butach zauważonych dzisiaj na wystawie czy planach na wakacje. W końcu dzisiaj nie jestem kobietą, potrafię zrelaksować się, odpocząć, przestać dążyć do perfekcji i nieustannie wszystkim przejmować.

Pomyślę o tym jutro, gdy już wrócę do swojego życia…