Odbierasz telefon: – I jak? Trzyma się pani? – Jeszcze tak, zabarykadowałam się w swoim pokoju, dobija się, ale drzwi nie wyważył – odpowiadasz patrząc niepewnie na drzwi, czy wytrzymają, czy zaraz pękną pod wpływem jego wściekłości i furii. – Musi pani wytrzymać, nie mam żadnego radiowozu, jak tylko będzie, przyjadą do pani.
Policja jest po trzech godzinach od zgłoszenia. On już śpi, a ty nie jesteś w stanie wydusić z siebie słowa. – I o co ta cała afera? – pyta ironicznie policjant. Upominają cię, żeby na darmo policji nie wzywać, bo oni mają co robić… Odjeżdżają. A ty zamykasz się w domu z tyranem, który tłucze cię od kilku lat i znęca psychicznie i zastrasza. Nikt ci nie pomaga, nikt nie wyciąga do ciebie ręki. – Nie przesadzaj, nie on jeden wpada w złość – słyszysz. – Ślubowałaś, to mąż na całe życie. Co ty bez niego zrobisz, gdzie pójdziesz? – dodaje matka i babcia. – Czemu od niego nie odejdziesz? Niech by tylko mój podniósł na mnie rękę… drzwi by oglądał z drugiej strony.
Anka też tak mówiła. Że nigdy nie pozwoli, by facet ja uderzył. Ale uderzył, pobił tak, że ledwo mogła chodzić. Raz, drugi. Kolejny. Ale to ona była winna, bo zazdrosna, bo zaborcza bo czepiała się, kiedy on pracownicę 100 metrów do domu odwoził samochodem, kiedy wyłączał telefon, żeby przy niej z kochanką nie rozmawiać.
Jesteś nikim. Szmatą, którą on bez mrugnięcia okiem wytarłby podłogę
Czujesz się nikim. Nie masz siły się przeciwstawić. Nie wierzysz w inne życie, bo przecież masz tylko to jedno. Nic nie znaczysz, nic sama nie umiesz osiągnąć. Słyszysz to tak długo, od tylu lat, że wierzysz, że to prawda. Że jesteś nic nie warta, że bez niego nic nie znaczysz. Wyobraź sobie, że nie ma w tobie chęci życia. Jest wegetacja w oczekiwaniu na jakiś jego czuły gest, jakieś miłe słowo. Bo przecież, on tak naprawdę jest dobry, a że bije, że znęca się psychicznie… Ale jest dobry…
Tak go kochałaś. Był miłością twojego życia. Karolina pamięta, że poznali się w piątek o 17:45, to był maj, piękna pogoda. Tak bardzo wierzyła w tę miłość, tyle już wycierpiała, że przecież już więcej rozpaczy spotkać jej nie mogło. A on szarmancki, silny, uwiódł ją uśmiechem i kwiatami zerwanymi dla niej z miejskiego klombu. To właściwie była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie spodziewała się, że czeka ją dziewięć lat gehenny. Odchodzenia i wracania, wymieniania zamków i oddawania kluczy. Bo gdzie się miała podziać, co miała zrobić. Była sama jak palec w wielkim mieście, ona z prowincji, zagubiona. Zastraszona. I on, jej oprawca, kat, który na niej wyładowywał swoje frustracje, złości i niepowodzenia.
Kochałaś, a on kochał i bił
Wyobraź sobie, że jak Agnieszka dzisiaj mówisz cichym głosem, jakbyś ciągle się bała. Drży ci głos na samo wspomnienie tego, co przeżyłaś. Anka mówi: „Dzisiaj mogę o tym już mówić”, choć są momenty kiedy łamie się, łapie oddech. Chciałabyś być już tam gdzie ona. Chociaż ona mieszka w swoim gabinecie manicurzystki, 19 metrów kwadratowych, wstawiona rozkładana leżanka i czajnik elektryczny, w którym przed pracą robi sobie kawę. Bo w dzień pracuje w szpitalu jako pielęgniarka, wieczorem ma klientki na paznokcie. Przychodzą nawet o 22:00. To dobrze, przynajmniej ma się z czego utrzymać. O tę niezależność finansową dbała przez całe swoje małżeństwo. Mąż przekupił świadków na rozprawie. Nawet sąsiadka, która jej pomagała, gdy pobita do niej trafiała, stanęła w obronie jej męża, oprawcy. Dlaczego nie odeszła wcześniej? Bo kochała, bo wierzyła w tę miłość, bo chciała walczyć o to małżeństwo, bo to jedyna rodzina jaką miała…
A może nadal z nim mieszkasz, jak Basia. W trzypokojowym mieszkaniu, w którym ona nie może odpocząć po pracy, bo on zabrał jej łóżko. Zresztą, powtarza nieustannie, że cały dom jest jego i że on ma prawo robić co mu się podoba. Więc puszcza głośno muzykę, kiedy próbujesz zasnąć, wkłada śrubokręt w drzwi tak, żebyś nie mogła się zamknąć. Więc czuwasz, żeby móc się obronić, gdy znowu postanowi potraktować cię jak worek treningowy.
Masz dość. Trudno wstać ci z łóżka. Marzysz, żeby to już był koniec. Nie myślisz nawet o tym, co dobrego może cię spotkać. Bo w to co dobre już nie wierzysz, nie wierzysz, że na dobre zasługujesz. Bo wciąż starasz się za mało, bo ciągle jesteś niewystarczająca, bo już nie masz siły żyć.
Wyobraź sobie, że masz dzieci
Może jak Basia – jednego syna, który z dobrego ucznia stał się uczniem problemowym. Przestał się uczyć. Zrobił się agresywny w stosunku do nauczycieli, do ciebie. I choć błagasz, żeby awantur nie było w jego obecności, to twojego męża gówno to obchodzi. Syn jest świadkiem poniżania i upokarzania własnej matki. Matki, która nie ma gdzie z nim uciec, bo na lokal socjalny czeka już pól roku, a na wynajem jej nie stać.
A może masz trzy córki. Jak Agnieszka. Twoja najstarsza córka chciała popełnić samobójstwo, a jej ojciec stwierdził, że nic go to nie obchodzi. Może kiedyś, tak jak Agnieszkę córka ciebie spyta: „Mamo, dlaczego ty się z nim nie rozwiedziesz?”. A ty spojrzysz zdumiona, że jak to, przecież to twój ojciec, przecież to dla was.
I pewnego dnia nie wytrzymasz. Wszystko będzie w tobie krzyczało, że już koniec. Znajdziesz w sobie odwagę i siłę, i determinację, o którą sama siebie nie podejrzewałaś. Staniesz do walki. Przeciw niemu. Zadzwonisz po raz pierwszy na policję i usłyszysz: „Ale o co afera? Że mąż dwa piwa wypił. Niech pani obiad mu zrobi, to spokojny będzie”. Zadzwonisz drugi i dziesiąty i potraktują cię jak winną, winną tego, że on cię pobił, winną zakłócania pracy policji. Zakładasz niebieską kartę. To jedyne o czym wiesz, że możesz zrobić. I… stoisz w miejscu. Nie masz pojęcia, w którą stronę pójść.
Wyobraź to sobie! Już wiesz, że nie chcesz tak żyć, ale nie masz siły walczyć sama, szukasz pomocy, żebrzesz o nią, ale każdy rozkłada bezradnie ręce. Nie stać się na adwokata, nie stać cię na dźwigniecie tego samej, na wyrwanie siebie i dzieci z koszmaru, w którym dotychczas żyliście. Bo w końcu dociera do ciebie, że to koszmar, że to nie jest normalne życie. Ale nie masz dokąd pójść. Nie ma nikogo, kto by cię zrozumiał. Nawet pani kurator staje po stronie męża jak w przypadku Basi.
Chcą z ciebie zrobić wariatkę, niezdolną do funkcjonowania, podważają wszystkie twoje argumenty, żądają dowodów, których ty nie masz. Bo przecież ty cała jesteś dowodem. Ty jedna jesteś prawdą o tym, co się wydarzyło, o tym, jak byłaś traktowana. Ale tobie nikt nie wierzy. Chcą nagrań, notatek, SMS-ów, orzeczeń lekarskich. A ty od nich chcesz tylko pomocy. Ale każdy ma ważniejsze rzeczy niż pochylanie się nad kobietą, która mało co znaczy, która nie potrafi mówić o krzywdzie, którą ją dotknęła. A on zawsze jest wygadany, na wszystko ma gotową odpowiedź, jest mistrzem manipulacji – każdy z nich.
Pomyśl, jak bardzo trzeba nienawidzić kobiet, żeby odmówić im pomocy
Żeby każdą, która stała się ofiarą domowej przemocy nazwać „zawężoną grupą”. Ta zawężona grupa to w Polsce rocznie około miliona kobiet. Milion, o którym wiemy, który miał odwagę powiedzieć: tak jestem ofiarą przemocy. Około 30% zabójstw w Polsce jest skutkiem domowej przemocy. A to tylko liczby. Za każdą z nich stoi jedna kobieta, a za nią jej dzieci. Wyobraź sobie, że jedyne miejsce, w którym czujesz się bezpiecznie, gdzie możesz liczyć na pełne zrozumienie znajduje się w Warszawie na Wilczej, we Wrocławiu na Ruskiej , w Łodzi na Piotrkowskiej, w Gdańsku na Kosynierów, w Żyrardowie. To miejsce, gdzie czujesz, ze w końcu ktoś chce ci pomóc, że ktoś ci wierzy.
Basia powtarza, że gdyby nie Centrum Praw Kobiet pewnie dzisiaj byśmy nie rozmawiały, nie starczyłoby jej sił, odwagi na walkę, na życie. Agnieszka, w sprawie której mąż przekupił sąsiadów, a prokurator składa doniesienie na stronniczość sędziego dawno by się poddała, gdyby nie wolontariusze Centrum Praw Kobiet. Karolina jest po rozprawie, na której był z nią prawnik z CPK. Anka, kiedy jej źle i ciężko wie, że zawsze może tam pójść, porozmawiać. Że jest ktoś, kto stoi za nią murem. A przecież takiego wsparcia one wszystkie oczekują. Wyobraź sobie, że ty też pewnego dnia pukasz do tych drzwi. Ale one są zamknięte, bo ktoś postanowił zamieść pod dywan każde uderzenie w stół, w twarz, w brzuch, każdy kopniak w żebra, każde przeciągnięcie za włosy po podłodze. Bo ktoś postanowił ciebie nie zauważyć, bo tak jak twój domowy oprawca uznał cię za nikogo.
Ministerstwo Sprawiedliwości odmówił dotacji dla łódzkiego oddziału Centrum Praw Kobiet. Udało się zebrać środki na czynsz. Tym razem. Co będzie dalej? W warszawskim CPK kobiety, które uzyskują pomoc przygotowują petycję. Jak bardzo trzeba nie mieć serca i empatii w sobie, by uznać pomoc finansową dla CPK za zbędną, bo zawężoną do wąskiego (czytaj milionowego) grona kobiet? To gdzie one mają pójść, gdzie otrzymają bezpłatną pomoc prawną, psychologiczną, kto dla nich zorganizuje grupy wsparcia, warsztaty? Gdzie będą czuć się bezpieczne? W organizacji, w której wszystkich wrzuci się do jednego worka i oprawcy na korytarzu będą mijać się ze swoimi ofiarami?
Ofiara przemocy ma twarz kobiety w ponad 90%
Jak spojrzeć jej w oczy odmawiając pomocy? Jak powiedzieć – radź sobie sama? Jak pomóc jej wyjść ze strachu, w którym żyła i pomóc jej odbudować pewność siebie?
Wyobraź sobie, że drążącą ze strachu, ale też ze wstydu ręką otwierasz drzwi do miejsca, w którym dostajesz nadzieję, że można zacząć żyć inaczej. Gdzie prawnik idzie z tobą do sądu, a psycholog wyciąga cię z depresji, załamania nerwowego. Gdzie spotykasz setki innych kobiet z historią podobną do twojej i wiesz, że nie jesteś sama. Że są kobiety, które przeszły to samo piekło i tu właśnie uzyskały pomoc.
A teraz wyobraź sobie, że drzwi są zamknięte. Że musisz wrócić do tamtego domu, do tamtego życia…
Karolina, Basia, Anka, Agnieszka – tych historii są tysiące, są też bardziej tragiczne. One nie walczyłyby, gdyby ktoś gdzieś na nie nie czekał wyciągając pomocną rękę. Ile z nich takiej pomocy nadal potrzebuje? Zamykasz oczy, gdy widzisz przemoc? Kiedy zamkniesz je następnym razem, wyobraź sobie, że to ty jesteś ofiarą…
Mówmy o tym głośno.