Zakochałaś się, masz u boku wspaniałego partnera, wymarzony układ lub budzisz się szczęśliwa rano? A może tak było kiedyś, jeszcze wczoraj? Masz dość miłosnej utopii? Przeczytaj koniecznie, to poradnik dla ciebie, stosując którąś z tych metod bez wątpienia szybko i skutecznie pozbędziesz się ze swojego życia:
– miłości
– szczęścia
– spokoju
– i oczywiście JEGO (bezpośredniej przyczyny powyższych niepożądanych stanów).
Dajemy stuprocentową gwarancję rozpadu, obniżenia nastroju i pogorszenia życia (co najmniej miłosnego)…
Zdziwieni? Na pewno. Po takim wstępie z pewnością nie zastosujesz żadnej z tych metod, ale uważaj – prawdopodobnie kompletnie nieświadomie, codziennie stosujesz przynajmniej jedną nich.
Jak zepsuć związek na 4 sposoby?
Poznaj nasze bohaterki, specjalistki od szczęścia utraconego.
Czarodziejka: „Nie bój się zmian, szczególnie cudzych. Zawsze możesz je wymusić”
W sumie to w życiu Czarodziejki panuje harmonia. Jest dom i ogród, praca, kawa z przyjaciółką, kot. Jest i on – Śmiertelnik, który za bardzo nie zna się na czarodziejskim świecie, ale właśnie za to go pokochała. Czarodziejka dba o swoją krainę. Starannie dobiera zaklęcia, decyduje jak spędzić czas czy rozwiązać konflikt. Bo te, przecież nawet w Nibylandii, się zdarzają. Czarodziejka jest mistrzynią monologu, bo potrafi w monolog zamienić nawet dialog. Wystarczy odrobinę podkręcić swoją moc, żeby żadne błędne głosy już nie zaburzały harmonii.
Bo przecież, to oczywiste, że Czarodziejką jest się po coś i się wie.. i nawet kiedy naprawdę (nawet w opinii mieszkańców zwykłych miast) się ma rację – to już wystarczający powód, by pozostałą część świata (tę niewłaściwą) wygumować. Na co komu błędy, w końcu…?
Czarodziejka wkurza się, gdy Śmiertelnik nie wstaje na czas rano – umówmy się, że nawet czarodziejki musza skorzystać z lusterka, tak po ludzku, żeby bliżej ludzi być. Czarodziejka czasem znieść nie może, że śmiertelnik nie wyobraża sobie wakacji plackiem na leżaku i do tego wszystkiego zamiast pomóc czarować świat na lepszy, leży jak ten „dziad” na bardzo gustownej sofie. Zwykli ludzie w swoim zwykłym świecie – tez muszą mierzyć się z takimi problemami. Nie mają czarów, więc jakoś sobą radzą:
– ustalają, że skoro ktoś musi wstać wcześniej pierwszy korzysta łazienki, a potem dobiera siada przy kawie z gazetą (wtedy drugi śmiertelnik udaje się do łazienki)
– nie jadą na wakacje i nie zamieniają się placki, tylko wybierają inną opcję np.: jeden placek + jeden turysta na fakultatywnych wycieczkach i spędzają wspólne wieczory, albo nie jadą (czasem ich drogi, zbyt różne i wiodące w przeciwne strony rozchodzą się).
– innym razem ten”dziad” podejmuję niewyrównaną walkę ze swoimi słabościami lub ustalają zadowalający harmonogram pracy i „dziadowania” obu stron.
Ale są tylko ludźmi, nie mają czarów, które spowodują, że problem zniknie. Czarodziejka ma się lepiej – nie musi długo i żmudnie wprowadzać niepewnych ludzkich rozwiązań, najpierw zastanawia się, które z jej rozwiązań jest najlepsze – potem pach! ledwo machnie różdżką i już. Śmiertelnik winien pogodzić się z mądrością, której mu brakuje i brakiem magicznej mocy również. Wszak z czarami nie da się konkurować!
Niewidzialna: „Uciekaj przed trudnym, czego oczy nie widzą, a uszy nie słyszą – tego umówmy się, że nie ma”
Niewidzialna jest kobietą z tradycjami. Wiele wyniosła ze swojego domu. Matka, babka, siostra też – przekazały jej trudną sztukę uniku. Jest mistrzynią pokojowego rozwiązywania związkowych trudności. Stonowana, z klasą. Gdy robi się gorąco, to ona jest gwarantem domowego bezpieczeństwa. ucieka, unika lub odwraca się na pięcie. I czeka.
Cierpliwość to jej główna cnota. Czeka cierpliwie, aż cała sytuacja rozejdzie się po kościach. Bo przecież zbyt wiele jest do stracenia by ryzykować. Mają całkiem spory rodzinny dywan – taka rodzinna pamiątka, która zawitała w ich domu z dniu ślubu. Starannie i bardzo dokładnie zamiata pod niego złe. To co zagraża, burzy poczucie bezpieczeństwa, jest inne.
Pod dywanem natomiast powstał nowy świat. I mimo, że Niewidzialna jak co sobotę odkurza pieczołowicie całe mieszkanie, tam ciągle pełno wszystkiego. Pewnego dnia chcąc przejść do wypoczywającego małżonka, po drugiej stronie pokoju – zdarzyło się coś niesamowitego. Niewidzialna stąpając ostrożnie między kwiatowym wzorem a strzępionym ręcznie rąbkiem, potknęła się o swoja zakopaną dawno godność. Gdy już myślała, że opanowała niefartowną sytuację, krok po kroku wdeptywała w żal, gorycz i porzucone marzenia – aż w końcu upadła z hukiem. Chwyciła w prawą rękę swoją dumę, która bezczelnie wystawała spod przesuniętego dywanu; w lewą złość, która już zdążyła potoczyć się po parkiecie. Nie było już odwrotu – raz z lewej, raz prawej – strzeliła pana Męża w pysk z pianą na ustach.
Po tym incydencie, Pan i Pani stanęli po dwóch różnych stronach dywanu, jednak za każdym razem, gdy jedno z nich chciało przedostać się do tego drugiego – potykało się wrzeszcząc „to ty do cholery, tam to wsadziłaś/eś. Przez ciebie się przewracam”. Historyczny dywan trzeba było wyrzucić, a terapeuta, który zarządzał ekipą remontową, zalecił ograniczyć schowki i szafki w domu do minimum. Pani i Pan prze półtora roku, regularnie przynosili terapeucie swoje „niepotrzebne” rzeczy, które jeszcze długo znajdowali w domu. Po tym czasie nauczyli się sami porządkować życie na bieżąco.
Lepsza: „Nie okazuj słabości, bo przeciwnik cię pożre. Gardzę tobą, brzydzę się – stosuj regularnie”
Słowa to tylko słowa – mawiała Lepsza – Jestem, jaka jestem. Wiedziałeś, o tym! – dodawała nonszalancko. Bo nie zamienia się lepszego, na gorsze albo zwykłe. Nie, po prostu nie. Lepsza mimo całej swojej miłości do Zwykłego, żyła przekonaniem, że jest Lepszą. Zresztą sami pewnie doskonale znacie takie oceny, gdy patrzycie na znajomych i pytacie się w duchu – Co ona robi z takim brzydalem/ On taki przystojny, a taką sobie wziął szarą myszkę. Ona taka zaradna a on, no cóż życiowy nieudacznik. On robi karierę, a ona nie jest na to dość „lotna – lub na odwrót. Prawie naturalnie dokonujemy ocen otaczających par. Zawsze jest ten lepszy – motor związku, gwarant szczęścia i ten gorszy – ten którego spotkała jakaś łaska, który ustrzelił swoją małą „6-stkę”na loterii – no bo przecież to musiał być przypadek!
Ale w tym związku, nie było łaskawych – No, przestań, przecież wiemy, że to nieprawda – albo chociaż łagodnych – daj spokój, na pewno tak nie myślą – jakoś tak wyszło. W tym związku Lepsza pielęgnowała z najwyższym trudem, własnoręcznie przekonanie, że są lepsi i gorsi – i w tym wypadku to drugie, to na pewno nie ona.
Gorszy długo żył pogodzony ze swoim położeniem – no bo przecież nie dyskutuje się z oczywistym. Aż pewnego dnia spotkał Gorszą. Usiedli razem na krawężniku, omawiając swoja beznadziejność. o paru godzinach odeszli razem ku zachodzącemu słońcu, żyli podobno szczęśliwie, zmienili nazwisko na „Zwyczajni”. Pani Lepsza była smutna, została zdradzona – mimo tak przeważającego kapitału włożonego w ten związek. Musiała porzucić swoje imię, nie mogła być już „Lepsza”, bo nie miała od kogo… Szuka nowego imienia, jeszcze nie znalazła.
Odchodząca (cyklicznie): „Masz atut, argument – wykorzystuj go za wszelka cenę. Zobaczymy jak zaśpiewa, kiedy mnie nie będzie”
Była piękną zadbaną kobietą. Ale miała jedną wadę – jej impulsywność i wybuchy zawsze kończyły się szantażem. Kocha to poczeka! No, jasne.
Nie wyszedłeś z psem, zostawiłeś okruszki. Pokłóciłeś się ze mną. Seks był nietrafiony? A może wróciłeś podchmielony ze spotkania firmowego – o nie, kochany – jeszcze pożałujesz. A że Odchodząca dobrze wie, że kara jest „najlepszym” narzędziem wychowawczym – Kary miała na każda okazję. Banał, ale skuteczny, nie rozdrabniajmy się – niech poczuje ile ma do stracenia. Bo on wciąż w klęczki i z kwiatami. Gdy ona znikała bez słowa lub gdy krzyczała „To koniec, nie muszę znosić tego wszystkiego”. I kajał się z szczerego serca, bo kochał przecież.
I kiedyś, gdy tak kłócili się o to kto coś bardziej, a kto mniej – gdy już wszystko szło całkowicie ni po jej myśli i właśnie miała trzasnąć drzwiami – on wstał, wrzucił do teczki szczoteczkę do zębów, koszulkę, którą kiedyś u niej zostawił i wyszedł.
Odchodząca oniemiała. Jak śmiał tak? Usiadła w kuchni przy stole i zapatrzyła się w miejski horyzont. Próbowała kilka razy zadzwonić, ale abonent był zawsze niedostępny. Sąsiedzi mówią, że za ścianą zrobiło się tak cicho, że słychać tylko czasem wieczorem prze uchylone w kuchni okno jak mówi do siebie „To koniec? Przecież tak się tylko mówi…”.
PS: Jeżeli z jakiegoś powody metody nie działają zbyt skutecznie lub efekt jest zbyt nieociągnięty w czasie, należy używać często tych słów: „Bo ty zawsze”, „A ty nigdy”, „Ale, gdybyś…” i rzuć czasem mięsem.
PS2: Każda z bohaterek może być i bohaterem. Psucie związków jest bardzo gender – każdy może to zrobić, sam w domu.
PS3: Czarodziejka, Niewidzialna, Lepsza i Odchodząca nie zawsze kończą swoje bajki w tak bajkowy sposób. Czasem siedzą całe życie w swoich światach z nimi, ale to nie oznacza, że ich związek jest tak silny, że nawet to potrafi przetrwać. Zawsze na końcu okazuje się, że nawet gdy nikt nie wydziera kartek – każde z nich opowiada swoją inną i całkiem odrębna historię. Psucie związków to zadanie trudne dla jednej osoby, bo by skutecznie popsuć trzeba mieć dość siły lub nie napotykać na żaden opór po drodze. Nie taka łatwa to sprawa. Więc Śmiertelnik, Pan Mąż, Gorszy i Pan „Jestem” też mają swoje za uszami. Bo bierność w związku potrafi być równie niszczących grzechem, upewniającym każdego dnia te druga osobę, że nadal idą razem tym „słusznym” kierunku. nie da się być w związku solo… Po prostu.