Wiele razy o tym myślałam. Na studiach, stażach, w swojej pracy terapeutycznej. Gdzie jest granica między zaburzeniem a normą, chorobą a zdrowiem – czy istnieją ludzie, którzy są absolutnie pozbawieni zagrożenia płynącego z ich predyspozycji do choroby psychicznej czy może każdy z nas żyje na bombie, która przy „sprzyjających” okolicznościach wybucha?
Czytam bardzo ciekawą książkę „Mądrość psychopatów” dr. Kevina Duttona, badacza z Uniwersytetu Oksfordzkiego, który na przykładzie cech psychopatii udowadnia, że niektóre właściwości tego zaburzenia są „mądrością”, która pomaga wybitnym osobowościom osiągać sukcesy. Jeśli założymy, że do najbardziej charakterystycznych cech psychopatów należy: „wyolbrzymione poczucie wartości, umiejętność manipulacji, czar, bezwzględność, skłonność do ryzyka, brak strachu, niski poziom empatii (lub jej brak) – to wyjaśniałoby fenomen wielu przywódców politycznych, wybitnych neurochirurgów, znakomitych snajperów lub najbogatszych biznesmenów zarządzających w warunkach najwyższego ryzyka finansowego. Podobne cechy, które pozwalają psychopatom mordować z zimną krwią „spożytkowane” w inny sposób stają się napędem osiągania sukcesów na innych przestrzeniach.
Pozostawmy jednak psychopatów w spokoju, a przyjrzyjmy się tego, co bliżej nas. Depresją, lęk (natręctwa, nieśmiałość), niska samoocena – to problemy współczesnego człowieka. Osoby depresyjne, introwertyczne, izolujące się – mają przechlapane w dzisiejszych czasach (tak myślimy). Osoby lękowe, które trzy raz wracają sprawdzić, czy wyłączyły żelazko – funkcjonują jak Adaś Miauczyński z Dnia Świra. Nieśmiali, wycofani, którzy dostają ataku paniki na myśl o publicznym wystąpieniu, ba, przejście środkiem sali wypełnionej po brzegi przyprawia ich o zawrót głowy – nie mają szansy na sukces społeczny, który dziś oparty jest w dużej mierze o zdolności autoprezentacyjne. Uzależnieni od alkoholu całe życie walczą z sobą, a ich bomba tyka tak głośno jak zegar z kukułką. Wiązać się z alkoholikiem czy nawet dorosłym dzieckiem alkoholika to patologia (tak właśnie myślimy).
Jaka konkluzja? Rodzisz się nie w tej rodzinie co trzeba, która zaburza twoją osobowość – nie masz szans na dobre życie. Dziedziczysz skłonność do zaburzeń psychicznych – lepiej od razu wykupić abonament w szpitalu psychiatrycznym. W takim myśleniu przy złej konstelacji czynników biologicznych i środowiskowych jesteśmy zdeterminowani do gorszego losu.
Brrr. Nienawidzę takiego myślenia. Jako psycholog wierzę w zmiany, wierzę w to, że człowiek wiele może, że naprawdę możemy wpływać na nasze życie. A po drugie, a może po pierwsze świat nie dzieli nas na lepszych i gorszych, zaburzonych i zdrowych. Świat kocha różnorodność, dlatego każdy człowiek nie jest podobny do innego i paradoksalnie te najgorsze cechy, gdy znajdą swoje dobre miejsce na ziemi- mogą sprawić, że będziemy osiągać sukcesy i będziemy szczęśliwi.
Patrzę na przykład na mojego syna. Dla mnie najwspanialszy facet, jaki pojawił się na tej ziemi, dla jego nauczycieli – ja matka bezkrytyczna, a syn na pewno należy do uczniów trudnych, nonkomformistycznych, tych, których oceny mieszają się z uwagami za złe zachowanie. Impulsywny, nadaktywny, typ przywódczy, często bezkompromisowy. W szkole? Nic dobrego, jeśli nauczyciel nie wykorzysta jego zasobów do aktywności, zarządzania grupą, gdy nie zbuduje z nim sojuszu. To samo dziecko z tymi samymi cechami- staje się talentem sportowym. W tenisie waleczność, impulsywność, bezkompromisowość- to same atuty. To właśnie przykład na to, jak ten sam zestaw cech może być destrukcyjny albo też konstruktywny dla środowiska.
Dr Dutton opisuje też, jak depresja może przynosić człowiekowi korzyści. Ostatnie badania wskazują na to, że przygnębienie pomaga nam myśleć, łatwiej skupia uwagę i zwiększa zdolność do rozwiązywania problemów. Profesor Forgas przeprowadził ciekawy eksperyment. Umieścił koło kasy różne przedmioty i badał, na ile są one zauważane przez klientów w zależności od pogody. Gdy padało, odtwarzał w sklepie Requiem Verdiego, gdy było słonecznie klienci słuchali przebojów Gilberta i Sullivana.
Wyniki były jednoznaczne – „depresyjni” klienci zapamiętywali niemal cztery razy więcej przedmiotów niż „radośni”. Deszcz oddziaływał na ludzi przygnębiająco i powodował, że bardziej zwracali uwagę na otoczenie. Ponadto osoby depresyjne dzięki melancholii bywają bardziej uważne w relacjach, skupione na rozmówcy, są dobrymi słuchaczami. Często też są bardziej wrażliwe, empatyczne i wierne. Jeśli spojrzymy na smutek jako na coś twórczego, można zobaczyć wiele niezwykłych rzeczy. Wielu artystów podkreśla, że tylko w atmosferze przygnębienia powstają ich najlepsze dzieła.
Gdybyśmy przyjrzeli się osobom lękowym. Tym, których czasami nazywamy „control freakami”. Przeliczają, planują, sztywno trzymają się schematu. Z drugiej pozytywnej strony to osoby, które bardzo dbają o bezpieczeństwo, rzadziej mają wypadki, są uporządkowane, przewidywalne, a życie z nimi jest wygodne i bezpieczne. Matki lękowe są często matkami bardzo dbającymi o swoje dzieci, ich dzieci mają uporządkowany dom i przewidywalną rzeczywistość – to, co dzieci lubią najbardziej. Znów osoby nieśmiałe nie są narcystyczne, nie rywalizują o uwagę, chętnie grają drugie skrzypce, bywają oddane w przyjaźniach i relacjach, cieszą się z sukcesów swoich bliskich.
Dorosłe Dzieci Alkoholików to po prostu hiperdawcy. Chętnie biorą odpowiedzialność za drugiego człowieka, kochają niemal bezwarunkowo, są bardzo empatyczne i wspierające. Bywają kompulsywne, ale dobra strona ich kompulsywności jest wielkim oddaniem i poświęceniem. partnerzy DDA często przyznają, że nigdy przedtem ani potem nie zaznali takiej opieki i oddania, jak w tych właśnie związkach.
Przykładów takich można podać wiele. Każda słabość ma swoją moc, jeśli popatrzymy na nią twórczo. Nasze obciążenia mogą okazać się pozytywne w tworzeniu relacji z innymi, a nawet czynić nas wyjątkowymi. Nie ma ludzi bez tak zwanej „bomby”, bo życie jest zbyt trudne, by przeżyć je bez skazy. Każdego z nas choć raz spotkało coś złego, ktoś nas skrzywdził, głupio kochał albo porzucił; nasi rodzice nie są bez wad. Nikt nie jest idealny i to jest najwspanialsze. Ważne tylko, by myśleć o tym, co trudne w nas- jako wyzwanie, będąc pewnym, że nie bylibyśmy tym samym jedynym w swoim rodzaju „wariatem”, gdyby nas tego pozbawiono.
Bo, to pewne, każdy ma w sobie wariata.