„…Wszystko człowieka zmienia. Choć wewnątrz pozostaję taka sama. Jak woda w rzece, która czasem się podnosi, czasem opada, drąży nowe koryta, zmienia bieg i przyjmuje nowe oblicze, – w istocie jednak to ta sama rzeka… „ . O tym, jak oswoić zmiany i czy warto dziś roztrząsać czym jest kobiecość, a czym męskość rozmawiamy z cudowną Anitą Lipnicką.
Anna Frydrychewicz: Życie jest zmianą, zaskakuje i sprawia, że raz mamy go dość, a raz chcemy go jeszcze więcej. Jak osiągnąć równowagę?
Anita Lipnicka: Nie da się! Chyba, że jest się mistrzem ZEN, albo żyje się w oderwaniu od rzeczywistości. Życie jest ciągłym balansowaniem na linie, nie sposób uniknąć zawahań, przeciążeń, upadków czasami… Naturalnym stanem rzeczy nie jest constans tylko sinusoida. Gdy jesteśmy w dole, nic nie układa się po naszej myśli, wszystko idzie jak po przysłowiowej grudzie, warto pamiętać, że ta faza przejściowa nie będzie trwać wiecznie. Natomiast gdy szybujemy wysoko, unosimy się na fali sukcesu, czy przysłowiowego szczęścia, należy mieć tę świadomość, że to też raczej wiecznie nie potrwa i że mimo wszystko przydałby się jakiś spadochron, na wypadek nagłej zmiany pogody….
Nie każdy ma taki spadochron…
Moja filozofia jest taka, by nie robić w życiu niczego wbrew sobie – to się zazwyczaj sprawdza, choć czasem prowadzi nas do celu okrężną, trudniejszą drogą. Istotne jest też, by żyć czujnie i wykorzystywać szanse, które los nam podsuwa. Szczęściu trzeba trochę pomóc i nie bać się zmian, bo one nas rozwijają, pchają sprawy do przodu. Chociaż bywa też, że bierność jest jedynym właściwym rozwiązaniem. Czasem nie da się nic zrobić. Należy wtedy czekać….
Muzyka, chęć artystycznego spełnienia czy drugi człowiek? Co najlepiej motywuje do zmian, do walki o siebie?
Nie wyobrażam sobie funkcjonowania w oderwaniu od tych dwóch elementów na dłuższą metę. Istotne jest dla mnie równoczesne spełnianie się na wszystkich obszarach życia. Ważny jest związek, rodzina, macierzyństwo, jednak wypełnianie tych ról nie wystarczy do pełni szczęścia. Ja muszę też pracować zawodowo, tworzyć, grać muzykę po to, by pozostać z kontakcie z samą sobą i czerpać z tego siłę poczucie własnej wartości. Wtedy dopiero jestem w stanie być pełnowartościową partnerką, przyjaciółką, mamą…
Pomówmy więc o byciu mamą… Czego można nauczyć córkę o kobiecości?
Już mnie zaczynają drażnić te wszystkie zmowy o tym czym jest dzisiaj kobiecość, czym męskość… Co to znaczy być „prawdziwą” kobietą, kim jest „prawdziwy” mężczyzna? Ważne jest aby być w porządku człowiekiem. Czy kobieta, która nie chce mieć dzieci to „nieprawdziwa” kobieta? Czy mężczyzna, który lubi malować paznokcie i trzymać w wazonie kwiaty, to „nieprawdziwy” facet? Jedyna rzecz, którą chciałabym aby moja córka zabrała ze sobą w przyszłość, to przekonanie, że warto być uwrażliwionym na innych, stąpać odważnie swoją ścieżkę ale w taki sposób, by nie deptać innym po stopach.
Być dobrym po prostu?
Być dobrym dla siebie i dla tych, których spotykamy po drodze. W zasadzie to są bardzo proste rzeczy. Nie ma w tym żadnej filozofii. Wszystkie zasady przyzwoitości zostały już dawno temu wymyślone i są dosyć uniwersalne, bez względu na to jak zmieniają się czasy. Chciałabym, by moja córka była przyzwoitym oraz spełnionym w sobie człowiekiem. Kto tam wie co w jej czasach będzie męskie a co kobiece? To są kwestie zmienne i raczej drugorzędne.
Matka i córka mają ze sobą jakieś szczególne, magiczne porozumienie?
Mogę tylko mówić o własnym doświadczeniu. Jako córka z wiekiem odnajduję co raz więcej cech wspólnych z własną mamą, których wcześniej nie widziałam. Nasza relacja przybierała na przestrzeni lat przeróżne postacie – od totalnej symbiozy, po skrajną oziębłość, wyobcowanie…To chyba jest zjawisko naturalne. Jednak zawsze odczuwałam, odczuwam jej nastroje, i mam wrażenie że ona też inaczej funkcjonuje w zależności od tego, czy mi się w danej chwili układa, czy zapadam się w czarną otchłań.
Kiedy byłam w ciąży z moją córeczką, pamiętam, że wizualizowałam ją sobie jako taką mini mnie, i że jak się urodzi, wreszcie będę miała na świecie istotę, z którą będę się mogła porozumieć bez słów, bez wysiłku. A tu proszę! Na świat przyszła odrębna jednostka, ze swoim osobistym zestawem cech charakteru, z obcym mi temperamentem i upodobaniami! Wtedy przekonałam się jak zwodnicze mogą być przekonania o tej mitycznej więzi matką a córką. To są więzy krwi, ale poza tym także żywa relacja dwojga ludzi, która jak każda ewoluuje, zmienia się, dojrzewa. Z pewnością oddałabym życie za moje dziecko w sytuacji gdyby zaistniała taka potrzeba, to jest jakaś atawistyczna instynktowna siła, coś poza naszą świadomością, odzwierzęce dziedzictwo, które dopóki w sobie czujemy, decyduje o przetrwaniu naszego gatunku.
Wróćmy jeszcze na chwilę do tych zmian… Anita Lipnicka, śpiewająca „Zbieram dowody istnienia, czegoś więcej niż rzeczy w biegu i czasu w locie” bardzo różni się od tej Anity, która śpiewała „Moje oczy są nadal zielone”?
Trudno mi wysnuwać jakieś konkretne podsumowania… Z pewnością życie dało mi zwyczajnie w kość przez te wszystkie lata. Doświadczyłam śmierci bliskich, narodzin własnego dziecka, choroby psychicznej w rodzinie, własnych kłopotów ze zdrowiem, przeżyłam kilka wypadków….
Kochałam?
Kochałam, szalałam, płakałam… To wszystko człowieka zmienia. Choć wewnątrz pozostaję taka sama. Jak woda w rzece, która czasem się podnosi, czasem opada, drąży nowe koryta, zmienia bieg i przyjmuje nowe oblicze,- w istocie jednak to ta sama rzeka…
Którędy ona teraz popłynie? Dokąd Panią zaprowadzi zawodowo, a gdzie życiowo?
Tak się złożyło, że od września tego roku przeprowadzam się z córką do Anglii, zostawiam swoje stare życie za sobą – przyszła pora na kolejne zmiany! Wiec chciałabym, aby wszystko się dobrze poukładało, aby te plany osobiste powypalały jak wesołe noworoczne fajerwerki, ha, ha! Natomiast zawodowo jestem przed premierą nowego singla i jesienną dużą trasą podsumowującą w jakiś sposób 22 lata mojej działalności scenicznej i zarazem zapowiadającej „nowy początek” w moich poczynaniach fonograficznych. Więc marzeń do spełnienia się nazbierało!
Anita Lipnicka – piosenkarka, autorka muzyki i tekstów. Początkowo związana była z legendarną grupą Varius Manx, następnie rozpoczęła działalność solową, wydając płyty: Wszystko się może zdarzyć (1996), To, co naprawdę (1998) i Moje oczy są zielone (2000). wydala W 2002 roku Anita całkowicie zawiesiła działalność solową i nawiązała współpracę z Johnem Porterem. Jej owocem są albumy: Nieprzyzwoite piosenki (2003), Inside story (2005) i Goodbye (2008). 13 listopada 2009 odbyła się premiera pierwszego od 9 lat solowego albumu Anity Lipnickiej – Hard Land of Wonder. W 2012 roku wokalistka wzięła udział w projekcie „Morowe panny” realizowanym przez Muzeum Powstania Warszawkiego. Lipnicka, wspólnie z Johnem Porterem, napisała piosenkę „Jeśli nie wrócę”. Tego samego roku, nagrała partie wokalne dla tytułowej bohaterki animowanego „Merida Waleczna”. 2 października 2013 ukazała się polskojęzyczna płyta artystki Vena Amoris. Jesienią 2016 roku planowana jest jubileuszowa trasa koncertowa artystki.