– Kiedy skupiamy się tylko na możliwościach ciała, a zapominamy o tym, co w środku, nie ma szans, żeby powstała harmonia. A powstanie wtedy, kiedy w końcu zaczniesz żyć przekonaniem, że jesteś wystarczająca. U mnie trochę to trwało, zanim mój umysł przyjął to do wiadomości, ale w końcu go przekonałam – mówi Anna Ślebioda.
Kiedy media społecznościowe i wyidealizowane wizerunki często rządzą naszymi oczekiwaniami dotyczącymi urody i samoakceptacji, łatwo jest zgubić się w natłoku nieosiągalnych standardów. Tym bardziej, gdy osoba żyje z niepełnosprawnością, codzienne wyzwania mogą stać się jeszcze bardziej złożone. Anna Ślebioda, autorka książki „Ja. Ania. Ja Kobieta Z niepełnosprawnością”, nie tylko podzieliła się z nami swoją osobistą historią, ale także przekazała cenną wiedzę na temat kobiecości i niepełnosprawności. Jako osoba, która na co dzień stawia czoła wyzwaniom związanym z niepełnosprawnością, w swojej książce zaprasza nas do głębokiego zrozumienia, jak odkrywać i celebrować swoją kobiecość, nie ukrywając, ale eksponując to, co w nas najlepsze.
Zapraszamy do rozmowy, która nie tylko inspiruje, ale również stanowi ważny krok ku większemu zrozumieniu i akceptacji dla każdej z nas.
Ohme.pl: W dzisiejszym świecie, w którym dominują wyidealizowane obrazy z Instagrama, ludzie często zmagają się z poczuciem niedoskonałości. Z jednej strony mamy trend akceptacji wszelkich wad, a z drugiej – ciągły nacisk na osiąganie nierealistycznych standardów. Jak osoba z niepełnosprawnością może odnaleźć się w całym tym zamieszaniu? Czy masz jakieś strategie, które stosujesz, aby odnaleźć równowagę między społecznymi oczekiwaniami a osobistym poczuciem własnej wartości?
Anna Ślebioda: Myślę, że kluczem jest tutaj samoświadomość. Świadomość tego, co możesz osiągnąć, ale też tego, czego zwyczajnie nie dasz rady. Albo konkretniej: nie dasz rady zrobić sama czy też w sposób, który robią to inni. Ja akurat pod tym względem jestem szczęściarą i w zasadzie nie jestem w stanie wymienić rzeczy, której nie dam rady zrobić sama. No może poza myciem okien. Nie to, żebym nie umyła, ale wypadnięcia z 14. piętra nie chcę ryzykować 😉 Ale to, że jestem w stanie w zasadzie wszystko zrobić, nie oznacza, że ja MUSZĘ to wszystko zrobić sama, a poproszenie o wsparcie wcale nie godzi w niezależność, a jedynie ułatwia funkcjonowanie. Bo przecież niezależność to nie jest samowystarczalność.
Taką strategią jest też wyzbycie się tendencji do porównań. Wiem, trudne, sama to przechodziłam i w zasadzie w gorszych momentach jeszcze przechodzę. Ale jedyne porównania, jakie mogą motywować, to porównywanie się do samej siebie sprzed kilku czy kilkunastu lat. Mi uświadomiła to dobitnie praca nad książką, kiedy przy konkretnych retrospekcjach stwierdzałam: „kurczę, dałaś radę”.
Autorka książki „Obsesja piękna” jako strategię na przeciwdziałanie tej obsesji wskazuje dostrzeżenie tego, co nasze ciało nam umożliwia, jego funkcjonalności. Choć w niepełnosprawności może być to znacznie trudniejsze, to jednak nie jest niemożliwe.
No i najważniejsze: troska o wnętrze. Kiedy skupiamy się tylko na możliwościach ciała, a zapominamy o tym, co w środku, nie ma szans, żeby powstała harmonia. A powstanie wtedy, kiedy w końcu zaczniesz żyć przekonaniem, że jesteś wystarczająca. U mnie trochę to trwało, zanim mój umysł przyjął to do wiadomości, ale w końcu go przekonałam 😉
Ohme.pl: Życie osoby z niepełnosprawnością niesie ze sobą wiele unikalnych wyzwań, które mogą wpływać na poczucie własnej wartości i akceptację siebie. Jakie konkretne wyzwania związane z niepełnosprawnością napotkałaś na swojej drodze do samoakceptacji?
Anna Ślebioda: Szczerze powiedziawszy, te wyzwania na poziomie funkcjonalnym w moim przypadku są chyba bardziej zauważalne dla osób z zewnątrz. Ja po prostu żyję z balkonikiem. I owszem, czasem trzeba coś zaplanować wcześniej (asysta dla OzN na PKP musi być zamówiona z minimum 24-godzinnym wyprzedzeniem). Czasem wściekasz się, bo tramwaj ci ucieka, a ty nie możesz podbiec. Innym razem winda nie działa i patrzysz, czy przypadkiem ktoś nie idzie, żeby pomóc ci wnieść balkonik, czy jednak przyjdzie ci samej go wnosić, a może raczej wciągać po schodach. Ale dla mnie to norma.
Chyba gorzej z wyzwaniami związanymi z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Oj, tutaj mogłabym mówić godzinami. Zacznijmy od początku: chodziłam do klasy integracyjnej, teoretycznie cały czas przebywałam z rówieśnikami. Ale już na przerwach nie mogłam z nimi biegać na boisku, zostawałam w klasie. Niby wtedy przyjmowałam to jako coś normalnego, coś, co „musi tak wyglądać, bo przecież ja mam niepełnosprawność”. Ale myślę, że już wtedy zaczęło rodzić się we mnie takie poczucie wykluczenia, które zostało ze mną na długo.
Na studiach zdarzyło mi się usłyszeć, żebym przemyślała kierunek, ze względu na moją mowę (skończyłam lingwistykę, a swego czasu mówiłam tzw. mową skandowaną przypominającą sylabizowanie).
Kolejnym wyzwaniem było na pewno szukanie zatrudnienia zaraz po studiach. Tutaj mógłby powstać elaborat, skończę jednak na stwierdzeniu, które usłyszałam podczas jednej z rozmów kwalifikacyjnych: „jak na Panią patrzę, to widzę, że Pani nie da rady”. Na szczęście dziś takie postawy są rzadko spotykane. No i w końcu to, co popchnęło mnie do napisania doktoratu i książki: zawsze najdotkliwiej odczuwałam, że ta niepełnosprawność zasłania fakt, że jestem kobietą.
Inna rzecz, że największym wyzwaniem okazało się ostatecznie moje podejście do własnej niepełnosprawności. Będąc przekonana, że to ona mnie ogranicza, nie miałam argumentu do dyskusji z pozostałymi.
Ohme.pl: W jaki sposób twoje podejście do własnego ciała i tożsamości zmieniało się w miarę jak uczyłaś się kochać siebie i akceptować swoje ograniczenia?
Anna Ślebioda: Bardzo długo walczyłam ze swoim ciałem. Jako że w starciu z niepełnosprawnością nie miałam szans, w pewnym momencie moją obsesją stała się… waga. Z biegiem czasu, kiedy zaczęłam pracę nad sobą, ta akceptacja była coraz większa. Aż w końcu osiągnęła fazę: „jesteś wystarczająca”.
Ohme.pl: Twoja książka, która właśnie ukazała się na rynku, stanowi głęboki zapis osobistych przeżyć i refleksji na temat kobiecości w kontekście niepełnosprawności. Co zainspirowało cię do jej napisania? Czy były jakieś kluczowe momenty lub wydarzenia, które skłoniły cię do podjęcia decyzji o podzieleniu się swoją historią?
Anna Ślebioda: Szczerze mówiąc, zawsze lubiłam pisać, a otrzymywałam wiele sygnałów, że moje historie motywują. Poza tym, może to trochę nieskromnie zabrzmi, ale często też słyszałam, że jestem bardzo pozytywna. No to pomyślałam, dlaczego by tego wszystkiego nie połączyć z tym aspektem kobiecości, na którego eksponowaniu tak bardzo mi zależy.
Ohme.pl: W swojej książce nie tylko opisujesz osobiste przeżycia, ale także oferujesz praktyczne wskazówki dla innych. Jakie są twoje kluczowe rekomendacje dla osób z niepełnosprawnościami, które chcą odkrywać i wyrażać swoją kobiecość, a jednocześnie radzić sobie z wyzwaniami dnia codziennego?
Anna Ślebioda: Zaczęłabym od może banalnej chęci. Przeszłam naprawdę wiele trudnych momentów. Ale uratowało mnie tylko to, że chciałam z nich wyjść. Bez chęci nie ma mowy o jakiejkolwiek zmianie.
Kolejna sfera, do której ja przywiązuję wagę: ubiór. Niech on tobie samej przypomina, że jesteś kobietą. Jeśli krępujesz się nosić sukienki, załóż jaskrawożółte spodnie (ja na przykład mam je na sobie udzielając wywiadu). Osobiście jestem uzależniona od hybryd 😉 I może to wydać się śmieszne, ale od kiedy zaczęłam je robić, zauważyłam, że czuję się lepiej sama ze sobą. Tak samo jest z makijażem. Ale tutaj uwaga: rób to dla siebie, nie dla innych. Inaczej nie zadziała.
Kolejna sprawa: wyznaczaj sobie cele. Swego czasu borykałam się z brakiem zatrudnienia, co oznaczało, że tak naprawdę nie musiałam wychodzić z domu. Ale sama w końcu narzuciłam sobie obowiązek wychodzenia na zewnątrz, co tak naprawdę pozwoliło mi przetrwać.
Ale najważniejsze: zadbaj o swoją głowę. Jeśli w niej wszystkiego nie poukładasz, nawet najlepszy makijaż nie pomoże.
Ohme.pl: Jakie przeszkody napotkałaś w swoim otoczeniu, gdy próbowałaś zaakceptować siebie i swoje ciało? Czy mogłabyś podzielić się przykładami, jak społeczne postawy lub brak wsparcia wpłynęły na twoje poczucie własnej wartości i jak udało ci się przełamać te trudności?
Anna Ślebioda: Dla mnie najdotkliwsze były sygnały, że zostanę sama, że nie stworzę relacji. Ale tak jak już wspomniałam, doszłam do etapu: „jesteś wystarczająca”.
Ohme.pl: Jakie zmiany w twoim sposobie myślenia i postrzegania siebie nastąpiły w miarę jak zaczęłaś dzielić się swoją historią z innymi? Czy reakcje innych ludzi wpłynęły na twoje zrozumienie siebie i swojego miejsca w świecie?
Anna Ślebioda: O ile książka powstała niedawno, o tyle fanpage prowadzę od ładnych paru lat. W zasadzie od początku jego tworzenia zauważyłam, że ludzie lubią moje historie. Zresztą impulsem do założenia własnej działalności było spotkanie z młodzieżą gimnazjalną, podczas którego opowiedziałam im o sobie. Bardzo ich to poruszyło. Takie wydarzenia naprawdę podbudowują.
Ohme.pl: Czym jest dla Ciebie kobiecość i jak na co dzień ją podkreślasz, zarówno w aspekcie fizycznym, jak i emocjonalnym?
Anna Ślebioda: Dla mnie to przede wszystkim wnętrze. Jeśli we wnętrzu jesteś taka „kobieca”, emanujesz tym na zewnątrz i w aspekcie fizycznym to jedynie podkreślasz. Także ta sukienka i hybryda to już jedynie dopełnienie 😉 Co do emocjonalności, w zasadzie tutaj tę niepełnosprawność można nawet wykorzystać. Przecież kiedy winda nie działa, a napatoczy się jakiś osobnik płci męskiej, to dlaczego nie być tą wrażliwą i niezaradną? A tak na poważnie: dla mnie kobiecość to nastawienie na potrzeby drugiego. Oczywiście zaraz po zadbaniu o własne – bez ich zaspokojenia nie będziemy w stanie zatroszczyć się o innych.
Ohme.pl: Jakie są twoje osobiste strategie radzenia sobie z porównywaniem siebie do innych kobiet? Czy masz jakieś techniki lub ćwiczenia, które pomogły ci w utrzymaniu zdrowego poczucia własnej wartości w obliczu społecznych norm i oczekiwań?
Anna Ślebioda: Znowu wrócę do tego „jesteś wystarczająca”. Tutaj jest pomocne zaakceptowanie, że u mnie w zasadzie wszystko jest inaczej. Jakby nie patrzeć, jestem wyjątkowa 😉 A przecież nie muszę spełniać niczyich oczekiwań. I gwarantuję, że jeśli takie przekonanie głęboko się w tobie zakorzeni, twoje poczucie wartości będzie na bardzo wysokim poziomie.
Ohme.pl: W swojej książce opisujesz, jak ważne jest kochanie siebie w obliczu niepełnosprawności. Jakie były najważniejsze kroki w twojej osobistej podróży do samoakceptacji i miłości?
Anna Ślebioda: Było ich wiele, ale skupię się na dwóch. Przez bardzo długi czas funkcjonowałam chodząc z kimś pod rękę. Przy balkoniku stanęłam w wieku 26 lat. Nie żeby wcześniej było to niemożliwe, po prostu to był wypracowany sposób, który wydawał mi się jedynym. Na studiach doktoranckich mieliśmy zwyczaj podczas okienek chodzić na lunch. Wtedy jeszcze ktoś mnie dowoził na uczelnię, a na miejscu pomagali mi pozostali doktoranci. Ale w końcu przyszedł taki dzień, że nikt na ten lunch nie szedł. Każdy miał coś do załatwienia, a ja zostałam sama i w zasadzie nie mogłam się ruszyć. Wtedy w moim życiu zagościł balkonik. To właśnie dzięki niemu zyskałam niezależność, a moje poczucie własnej wartości poszybowało w górę.
Drugi moment to… zawód miłosny. Wtedy był on dla mnie na tyle silny, że zaprowadził mnie do gabinetu psychologa. W zasadzie samodzielną pracę nad mindsetem wykonywałam już wcześniej, ale dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak ważna jest praca ze specjalistą.
Także, najogólniej rzecz biorąc, kluczowe okazały się kryzysy.
Ohme.pl: Jakie przesłanie chciałabyś przekazać osobom, które są zniechęcone lub czują się niepewnie w obliczu trudności związanych z ich ciałem i tożsamością?
Anna Ślebioda: Po pierwsze – zadaj sobie pytanie, czy chcesz tkwić w tym zniechęceniu i niepewności, czy jednak chcesz z tego przynajmniej spróbować się wydostać. Wiem, że kolejne próby mogą wydać się bezsensowne, mi też się takie wydawały. Tylko mnie uratowało zawsze to, że chciałam.
Jeśli chcesz – popatrz na swoje możliwości działania w tym temacie. I działaj!
Ohme.pl: W jaki sposób społeczeństwo może wspierać osoby z niepełnosprawnościami w odkrywaniu i celebracji ich kobiecości i tożsamości?
Anna Ślebioda: Na co dzień to jest banalnie proste: zauważ i skomplementuj jej sukienkę, nową fryzurę, kolor włosów… Wiesz, może to wydawać się trochę powierzchowne, ale tak naprawdę u kobiet z niepełnosprawnością chodzi o ich taką niewidoczność. Więc powiedzenie tego na głos pokazuje, że ją widzisz.
Aha, i jeśli jesteś mężczyzną i akurat czytasz ten tekst, to koniecznie poproś do tańca na imprezie. Inaczej, jeśli jest na przykład mną, sama to zrobi 😉
Ohme.pl: Na koniec, jakie masz plany na przyszłość w zakresie swojego działania w obszarze niepełnosprawności i kobiecości? Czy zamierzasz kontynuować swoją pracę nad tymi tematami, np. przez pisanie, edukację lub inne inicjatywy?
Anna Ślebioda: Gdzieś tam w głowie już rodzi się pomysł na kolejną książkę. Na pewno będę kontynuować publikacje w SM. Działam też naukowo, więc jakieś publikacje pewnie też będą. W najbliższych planach są warsztaty dla nastolatek. No i wszelkiej maści działania edukacyjne, na których pomysłów nie brakuje.
Ohme.pl: Jakie są twoje marzenia dotyczące przyszłości i jak zamierzasz je realizować?
Anna Ślebioda: Na pierwszym planie jest obrona doktoratu. Jak się okazuje, mimo skończenia studiów i napisania rozprawy, to nie jest takie proste 😉 Tutaj chyba też daje znać o sobie moja wyjątkowość 😉 Dalej: odstawienie balkonika. Nie żeby mi on jakoś przeszkadzał, lubię go nawet, ale cel rehabilitacji też byłoby warto w końcu zrealizować. A z takich mniej namacalnych: być szczęśliwą. Na swój wyjątkowy sposób 😉