Załóżmy, że jesteś wujkiem córki lub syna, czyli jesteś w związku z kobietą, która ma dziecko. Znam ten układ dość dobrze więc pozwól, że skupię się właśnie na nim. Wracając do meritum. Żyjesz z nimi. Codziennie. Nie jesteś wujkiem z doskoku, ale wszedłeś w związek pełną parą, czyli w jedyny poważny sposób. W zasadzie spędzasz z latoroślą najdroższej tyle samo czasu, co jej mama.
Wyobraź sobie teraz pewien poranek. Twoja dziewczyna wyszła z domu przed Tobą, a Ty siedzisz z nieletnią, która zajada się kanapką z dżemem. Nie jest to plan żadnej reklamy, w której dzieci pełne werwy wybiegają z pokojów pełne radości, ponieważ czeka na nich już przygotowane z artystycznym zacięciem śniadanie. Biorą w dłonie kanapki i machają nimi w geście radości, że są tak smaczne. Cokolwiek na nich jest – nie spada, a jadalnię rozświetla słońce… Życie. Dziecko wybudzone jest zawsze zbyt wcześnie, ślamazarnie podąża do stołu, gdzie spotyka się ze śniadaniem, które nigdy nie jest takie, jakim powinno być i podpiera się na dłoni, żeby nie wpaść do talerza. Jest przy tym oczywiście pełne… wątpliwości i uroczej niezdarności. Takiej, która zmusza je do przechylenia kanapki i zrzutu rzeczonego dżemu na stół. Nie. On nigdy nie trafia na talerz.
Są trzy opcje. Sam to sprzątasz – chwalebne, ale raczej nie motywuje do elementarnej samodzielności. Zostawiasz? Rewelacyjny pomysł… w akademiku może jeszcze, ale w domu? Prosisz dziecko o sprzątnięcie. Odmawia. Prosisz znowu. Odmawia. Kolejne prośby nie mają sensu. Każesz jej sprzątnąć bardziej dosadnie? Masz do tego prawo? A co, jak powie, że nie jesteś jej tatą i nie możesz niczego jej kazać?
Po pierwsze, i będę to powtarzał jak mantrę, angażując się w związek z kobietą posiadającą dziecko lub dzieci MUSISZ zrobić to na 100% z pełną konsekwencją. Świadomy praw i obowiązków, itp., itd. Tylko to nie są prawa na zasadzie zbierania pieczątek w Costa Coffee, gdzie dziewiątą kawę „gratis” finansujesz zakupem ośmiu innych. Nawet nie wiem, czy taki program „lojalnościowy” nadal istnieje, ale wiesz, co mam na myśli. Prawa rodzą jeszcze większe obowiązki. To truizm, ale osobie, która nie jest z dzieckiem narodzin warto to przypominać. Sam to robię.
Po drugie, masz prawo wydawać dziecku polecenia. Dlaczego? Patrz: pierwszy akapit. Tworzysz związek na warunkach umowy bezterminowej. Chyba, że zakładasz, że wiążesz się z kimś na kilka lat, wtedy coś jest z Tobą nie tak. W warunkach „bez terminu” wchodzisz w rolę osoby wychowującej, która inaczej niż ojciec (co do zasady) będzie uczestniczyła w najważniejszych wydarzeniach w życiu tego dziecka. Czemu miałbyś rezygnować świadomie z, jednak, bagażu, jakim jest kierowanie dzieckiem, bo przynajmniej ja tak odbieram wydawanie poleceń. Oczywiście w zdroworozsądkowych granicach.
Po trzecie, musisz być przygotowany na to, że dziecko będzie Ci odmawiało, ale czy swojej mamie też nie odmawia? No właśnie. A możliwości ma bez liku. Od wybiórczego słuchu, przez przegadanie i pomostowanie na inny temat, a na zdecydowanym sprzeciwie kończąc. W sumie dokładnie tak samo jak w świecie osób dorosłych, ale oni (my) robimy to z mniejszą gracją. Nie wspominając polityków, którzy jako jedni z niewielu są z tego szkoleni, ale to jedna z najgorszych inwestycji, jaką podejmują absolutnie wszystkie partie.
I na końcu po czwarte. Tak. Będziesz od czasu do czasu słyszał słowa, które będą Cię raniły. Dzieci nie mają hamulców, nie bawią się w konwenanse – walą prosto z mostu. Poza tym, kiedy bardzo bardzo bardzo chcą zjeść czekoladę, a Ty z uporem odmawiasz, użyją wszelkich sposobów, żeby jednak ją dostać. Bądź przygotowany na to, że kiedy powiesz „nie”, to dziecko z tym samym pytaniem pójdzie do mamy. Także na to, że usłyszysz, że mama rządzi w domu. Innym razem – chociaż sam tego jeszcze nie doświadczyłem, ale jestem na to gotowy – że nie jesteś jej ojcem. Nic na to nie poradzisz. Możesz w zasadzie zrobić tylko trzy rzeczy. Być cierpliwy – nie przyspieszysz niczego, tłumacz, odpowiadaj na pytania. Być konsekwentny – nie możesz ulegać dla własnego spokoju, żeby nikt nie zawracał Ci już głowy. Być odpowiedzialnym – nie wydawaj poleceń dla pokazywania, kto tu rządzi.
Powodzenia!