Masz wyrzuty sumienia, że kiedy ty pijesz rano kawę, ukraińskie kobiety budzą się w schronach. Odprowadzasz dzieci do szkoły, a potem biegniesz do pracy i zastanawiasz się, dlaczego twoja przyjaciółka potrafi to wszystko rzucić i w weekend pracować na wolontariacie… A jeszcze inna spakowała już całej rodzinie plecaki na wypadek, gdyby wojna „przyszła” do Polski. Mąż twojej szefowej już dawno wymienił oszczędności na euro. Jak sobie radzić w sytuacji, by nie zwariować, gdy dopada nas poczucie winy i nie możemy poradzić sobie z nieustającą oceną samej siebie?
Małgorzata Ohme przeprowadziła na ten temat wywiad z Aleksandrą Potykanowicz, również psycholożką, dla #OnetwDomu. Zgodnie stwierdziły, że presja i ocena nas, tak naprawdę bardzo osłabia. Natomiast, by pomagać innym, musimy najpierw zadbać o siebie.
Wiele osób ma teraz poczucie winy i wyrzuty sumienia. – Cały czas pojawiają się w nas nowe trudne uczucia, bo to jest proces. Teraz dużo słyszę od ludzi o wyrzutach sumienia. Padają pytania: czy ja aby na pewno wystarczająco pomagam – mówi Małgorzata Ohme. – Patrzę na nich i wiem, że mają dwoje dzieci i często nawet im samym nie starcza do pierwszego. A jednak mają takie poczucie, że za mało robią. Coraz częściej też porównujemy się nie tylko na temat pomocy, ale też: jak to wszystko przeżywamy, ile płaczemy i czy jesteśmy przygotowani na ewentualność wojny.
1. Nie ma złych emocji
Na początek warto sobie zdać sprawę z tego, że wszystkie emocje, które teraz przeżywamy, są czymś zupełnie naturalnym. One są po prostu naszą reakcją na coś niezwykle trudnego, nieznanego nam dotąd. Chcemy zareagować pomocą i szczodrością, ale nie każdy z nas ma gotowość i zasoby, żeby to zrobić. To naturalne, że mając pracę i trójkę lub dwójkę dzieci, albo będąc samotną mamą, brakuje ci czasu na wolontariat. Ale to nie znaczy, że nie pomagasz.
2. Pomaganie to nie tylko danie noclegu i jechanie na granicę
– Pomaganiem może być to, że łączysz ludzi. Jeden czegoś potrzebuje, a drugi to akurat ma. Pomaganie to też wsparcie słowem tych współpracowników, których ta sytuacja bardziej dotyka. Nie musisz wpłacać pieniędzy na zbiorki, jeśli ich nie masz. Pomoc to dzielenie się swoimi zasobami. Jeżeli jesteś np. nauczycielką, możesz znaleźć miejsce, w którym odbywają się zajęcia dla dzieci z Ukrainy i wykroić godzinę na bycie z nimi. My możemy pomagać na przeróżne sposoby – wymienia Potykanowicz.
3. Współodczuwanie też wyczerpuje
Pamiętajmy, że nas ta sytuacja została w innej trudnej sytuacji związanej z dwa lata trwającą pandemią, więc nasze zasoby są już osłabione. – Jesteśmy teraz bardzo zmęczeni psychicznie, fizycznie i emocjonalnie – mówi Potykanowicz. – Współczucie innym osobom bardzo nas osłabia psychicznie, bo korzysta z naszych zasobów. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że my dziś jesteśmy zmęczeni współodczuwaniem.
- Zobacz także: Trzy odsłony wojny w Ukrainie. Łzy, kolorowe dziewczyny, bawiące się dzieci, przytulane psy. Nasze 24 godziny na granicy
4. Musimy odpoczywać
– Jeśli nie damy sobie przyzwolenia na regenerację i odpoczynek, który nie ma nic wspólnego z egoizm albo samolubnością, to długo „nie pociągniemy”. Naprawdę dbać o siebie, żeby móc w tym wszystkim funkcjonować i żeby dalej móc pomagać. Pamiętajmy, że jednak to nasze życie trwa. Każdego dnia musimy iść do pracy, wykonywać obowiązki, opiekować się dziećmi, rodziną i jeszcze pomagać. Tak naprawdę bierzemy na swoją głowę ogromnie dużo – mówi Potykanowicz.
5. Porównywanie się do innych zazwyczaj nas osłabia
– My teraz bardzo potrzebujemy budowania wspólnot, nawet najmniejszych społeczności. Może sąsiednich? Może w rodzinie lub pracy? Dobrze nie izolować się, ale tworzyć takie grupy, które działają jako grupa wspierająca Ukraińców. Bo wtedy wśród takich ludzi dostajemy od razu na bieżąco wsparcie na nas samych – dodaje psycholożka.
6. Musimy się przygotować na długą podróż
Dziś mówi się dziś, że czeka nas nie sprint, ale maraton. Potykanowicz myśli jednak bardziej o tej sytuacji jako o długim marszu lub podróży. Mówi: – Nie damy rady pomagać bez przerw na odpoczynek i bez przerw na zregenerowanie się. Dlatego proponuje, by każdy z nas codziennie (co 24 godziny) pytał siebie:
– jak się czuję?
– czego potrzebuję?
– co może w najbliższym czasie zrobić, żeby sobie pomóc?
To może to być wyjście do lasu, pobieganie, dłuższy sen, rozmowa z przyjaciółką przez telefon. Albo odcinanie się, choć na godzinę codziennie, od wszelkich bodźców, a zwłaszcza informacji dotyczących wojny.