Dziś duże miasta i internet dają nam większą anonimowość. Z pokolenia na pokolenie, statystycznie, mamy coraz więcej partnerów. Dlatego naukowcy postanowili zbadać, czy wolimy łączyć się w pary z osobami bardziej doświadczonymi seksualnie, czy może przeciwnie – nadal jesteśmy ostrożni i konserwatywni, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą długotrwałe związki? Czy wyniki opublikowane w „The Journal of Sex Research” zaskakują?
Steve Stewart-Williams i Andrew G. Thomas poprosili 188 uczestników z Wielkiej Brytanii, aby powiedzieli im, czy zdecydowaliby się na długotrwały związek z osobą X, znając jej poprzednią liczbę partnerów seksualnych. Pierwsze pytanie brzmiało: „Co jeśli ta osoba jest dziewicą?” i dalej „Gdyby miała tylko jednego poprzedniego partnera?”, „A co, jeśli spotykała się z 19-22?”, „A co, jeśli z ponad 60?” Uczestnicy oceniali łącznie 16. różnych sytuacji, za każdym razem wskazując swoją chęć w dziewięciostopniowej skali od „bardzo chętnych” do „bardzo niechętnych”.
Celem naukowców było między innymi zorientowanie się, ilu partnerów seksualnych uważa się dziś za „zbyt wielu” i czy ten wzorzec był podobny dla obu płci. Dość powszechnie uważa się bowiem, że istnieje podwójny standard. Mężczyźni z dużą liczbą partnerek seksualnych są cenieni jako ci bardziej doświadczeni. Natomiast kobiety z identyczną ilością kontaktów seksualnych oceniane są negatywnie. Czy to prawda?
Co wynika z tych badań?
Po pierwsze, okazuje się, że ludzie są mniej skłonni do rozważenia związku z dziewicą lub prawiczkiem niż z osobą z odrobiną doświadczenia. Skąd więc niechęć do bardzo niskich liczb? W Wielkiej Brytanii, gdzie zasadniczo nie oczekuje się, że długoletni partnerzy będą dziewicami lub prawiczkami, brak historii seksualnej może być sygnałem, że potencjalny partner jest nieatrakcyjny w oczach innych.
Po drugie, badacze stwierdzili, że dziś nie ma dowodów na to, by kobiety i mężczyźni z dużą ilością kochanków, byli oceniani inaczej. Mężczyźni nieco chętniej wybaczali obszerną historię seksualną niż kobiety, ale różnica była bardzo niewielka. Krótko mówiąc, nie ma dowodów na „podwójny standard”.
Po trzecie, obie płcie wykazywały niechęć do uprawiania seksu z kimś, kto miał większą liczbę partnerów seksualnych. Kiedy ktoś miał czterech partnerów, to 6 na 9 badanych poszłaby z nim na randkę. Ale jeśli tych partnerów miał ponad sześćdziesięciu – już tylko 2 na 9 osób byłaby zainteresowana. Dlaczego? To od zawsze wiąże się z ryzykiem. Tym najbardziej oczywistym są choroby przenoszone drogą płciową. Poza tym może to być odczytywane jako dowód na to, że potencjalny partner jest mniej chętny (lub zdolny) do zaangażowania się w związek. I to myślenie od wieków nie ulega zmianie.
I teraz najważniejsze: ile partnerów seksualnych to w sam raz?
Brytyjczycy uznali, że najbardziej pożądana jest osoba, która przyznaje się do dwóch lub trzech partnerów. Im więcej partnerów, tym gotowość na stały związek systematycznie malała.
„Wydaje się, że współcześni ludzie nadal mają preferencje epoki kamienia łupanego, jeśli chodzi o liczbę partnerów!”, pisze na łamach „Psychology Today” dr Andrew G. Thomas, wykładowca psychologii na Uniwersytecie Swansea. „Idealna liczby są dość niskie, z pewnością wystarczająco niskie, aby umieścić je w zakresie, którego mogli doświadczyć nasi przodkowie. Dzieje się tak pomimo faktu, że dostęp do partnerów jest dziś łatwiejszy”, dodaje.
Mamy przecież portale randkowe, antykoncepcję oraz rozwiniętą opiekę zdrowotną.
Co jeśli masz bogatą przeszłości albo nie masz jej wcale?
Czy powinieneś się martwić o swoje perspektywy małżeńskie?
„Nie martwiłbym się zbytnio”, twierdzi dr Andrew G. Thomas. „Badanie wykluczyło wiele innych przesłanek, którymi kierujemy się przy wyborze partnerów. Ilość partnerów może być dla niektórych ważna, ale w realnym życiu mogą ją niejako wyprzeć jeszcze inne ważniejsze cechy. I te fizyczne i psychiczne. Potrzebne są dalsze badania, ale podejrzewam, że obszerna historia seksualna może mieć mniejsze znaczenie niż zwykłe bycie: ładnym, miłym, inteligentnym i ambitnym zalotnikiem”, dodaje.