Kiedy ostatnio siedziałaś w ciszy, odłączyłaś elektronikę. My się boimy tej ciszy, bo boimy się usłyszeć siebie. A hałas nas wysysa – mówi Karolina Rybus Przeniosło, dyplomowany coach i socjolog.
„Czuję, że nic więcej nie zrobię, potrzebuję zawodowego detoksu” – powiedziała dzisiaj moja przyjaciółka. Zaraz potem panikowała, że nie może, ma tyle rzeczy do zrobienia. Ale czy ludzie mogą być wciąż tak samo sprawczy i wydajni?
Nie mogą. I nie chodzi tylko o, żeby dwa raz w roku pojechać na urlop, czy odłączać się w weekendy. Nasze życie zawodowe jest trochę jak górska kolejka. Czasem przyspiesza, a czasem zwalnia. Te okresy zwolnienia są nam potrzebne po to, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie, poznać naszą prawdę. Kim dziś jesteśmy, jak postępujemy, jakie mamy potrzeby. Co się z nami dzieje, jakie rządzą nami schematy, czy to są w ogóle nasze schematy, czy przejęte od kogoś.
O jakim schematach myślisz?
Takich, które utrudniają nam życie, ograniczają, a mają na nas duży wpływ. Na przykład przekonanie, że życie jest męczące, praca trudna, kobieta powinna być zawsze perfekcyjną matką i pracownikiem, przyjaciółką.
Od razu poczułam się zmęczona, gdy to powiedziałaś.
Właśnie. To są przekonania, które zaczęto nam wpajać jeszcze za czasów naszego wychowania, a utrwalają się w ciągu całego życia. Częstym przekonaniem jest na przykład to, że sukces osiąga się tylko ciężką pracą, że trzeba się naharować…
A nie trzeba? Wciąż słyszymy przecież, że nie ma sukcesu bez ciężkiej pracy. Sama w to wierzę. Ty nie?
To jest przekonanie absolutnie niewspierające. Trzeba się napocić, namęczyć?
A zobacz, jak lubisz swoją pracę, jesteś na właściwym miejscu, czujesz, że to, co robisz przynosi ci satysfakcję, to nawet nie myślisz w kategoriach: „Ale się męczę” tylko „Wow, lubię to, co robię, łatwo mi to przychodzi”. I choć czasem zarwiesz noc, to twój sposób myślenia jest inny. O to chodzi. Inną kwestią jest to, czym jest sukces. Bo dla każdego sukces to coś innego, każdy ma swoje miary i kategorie i o tym też warto pamiętać.
Ja zresztą uważam, że sukces jest łatwo osiągnąć. I tak też pracuję ze swoimi klientami. Zobacz, jakie to piękne, wspierające przekonanie, lepiej się z nim żyje co więcej wtedy mamy większe szanse go odnieść. I nie chodzi o fałszowanie rzeczywistości, modę na pozytywne myślenie. To jest czysta neuronauka, która mówi jasno, że w ten sposób tworzysz nowe, połączenia neuronalne, wspierające szlaki myślowe, które nas wzmacniają.
A jaśniej?
Jeśli chcesz być szczupła myślisz i zachowujesz się, jak osoba szczupła, czyli uczysz umysł i ciało nowej pożądanej postawy. Choćby zaczynasz inaczej jeść, częściej rezygnujesz z samochodu, po prostu przejmujesz nawyki osoby szczupłej. Stajesz się nią mentalnie i fizycznie. Ale żeby zmieniać swoje schematy myślowe musimy mieć przestrzeń, żeby dostrzec to, co nie gra. Czyli kluczem jest świadomość. Dlatego potrzebujemy tych zawodowych zwolnień, zmiany biegu aby na spokojnie przyjrzeć się sobie, dowiedzieć się czegoś o sobie, poobserwować a nie oceniać.
Często kieracie nie widzimy, czy droga zawodowa jaką obraliśmy wciąż nam pasuje. Bo robimy coś na automatycznym pilocie, a nie zdajemy sobie sprawy, że już z tego wyrośliśmy. Może chcemy zmienić ścieżkę, zawrócić?
Oczywiście. Dlaczego w ogóle doprowadzamy się do stanu, że potrzebujemy natychmiastowego detoksu? Dlaczego doprowadzamy do emocjonalnego wypalenia? Bo za sobą nie podążamy. Z automatu realizujemy plan, na który kiedyś postawiłyśmy z różnych powodów. Albo nam kazano na niego postawić. Taki banalny przykład, chciałyśmy
zostać aktorkami, a pracujemy jako księgowe.
To zatrzymanie nie jest po to, żebyśmy się oceniały i biczowały. „O ty, fajtłapo, ale wybrałaś złą drogę!”. Chodzi o refleksję, zastanowienie się, co nam sprawia przyjemność, a co już nie.
My się ciągle zmieniamy, zobacz jaka byłaś 10, 5 lat temu, zobacz jaka byłaś rok temu – widzisz? Właściwie ciągle jesteśmy w procesie zmiany. I może teraz chcemy mieć własną działalność, a pracujemy u kogoś, chcemy się przebranżowić, a czasem po prostu tylko zmienić firmę albo stanowisko.
Już słyszę te głosy – nie mam tego szczęścia, że mam wpływ.
To znów przekonania. Jeśli masz coś zapamiętać z tej rozmowy to to, że MASZ WPŁYW na to kim jesteś, jak postępujesz.
Moja klientka jest weterynarzem z wykształcenia, weterynaria od zawsze była w jej domu, jej rodzice kochali zwierzęta, dziadkowie byli weterynarzami, więc naturalne było to, że ona skończy takie studia. I rzeczywiście, skończyła, później wyjechała zagranicę. Wydawać, by się mogło, że ma życie marzenie, świetne pieniądze, jest na kontrakcie, w świetnych klinikach weterynaryjnych. I ona się zgłasza do mnie i mówi, że ma stres, jak idzie do pracy, kocha zwierzęta, ale jest wypalona, nie ma energii do życia, cały czas myśli tylko o tym, jak ona tego nie lubi i jak się czuje kompletnie nie na swoim miejscu, a rano płacze, że musi iść do pracy.
Zaczęłyśmy razem pracować. I co? Zrezygnowała z lukratywnej posady wróciła do Polski po wielu latach, teraz studiuje na jednej z lepszych uczelni, londyńskiej Coaching Academy bo okazało się, że świetnie słucha ludzi, ma predyspozycje do tego, żeby wspierać innych. I tak coaching poprowadził ją w coaching.
Inna klientka, od lat pracowała w handlu, współpracowała z największymi firmami, zawsze robiła to na etacie, też trafiła do mnie zmęczona i wypalona, zaczęłyśmy to drążyć i okazało się, że marzy o założeniu własnej działalności, chce mieć luksus wolności i niezależności m.in. finansowej. Niedawno założyła firmę, będzie zajmować się doradztwem w zakresie importu i eksportu towarów na rynki wschodnie. Właśnie dziś ruszyła jej nowa strona internetowa.
To pokazuje, że nie zawsze trzeba robić rewolucje czasem wystarczą kosmetyczne zmiany. Ważne, żebyśmy czuli, że żyjemy. Pracowali tam, gdzie nie musimy przybierać żadnych masek, starać się być lubiani, przejmować kontroli
nad sytuacją. Żebyśmy żyli. Mam taką refleksję, że my nawet nie wiemy co to znaczy tak naprawdę żyć.
A co to znaczy żyć?
Żyć to czerpać przyjemność z tego, że się jest, że jest się tu i teraz, to wyświechtane, ale my tego nie potrafimy, chwytać momentów, doświadczać, a nie mieć dzień Świstaka, gdzie codziennie robimy to samo. Rutyna do pewnego stopnia jest dobra, często daje nam poczucie spokoju i bezpieczeństwa , ale ma też słabą stronę – potrafi zabijać nasze marzenia i pragnienia.
Załóżmy, że zrobiłyśmy sobie detoks emocjonalny, zastanowiłyśmy się czego chcemy, odpoczęłyśmy, a teraz chcemy wrócić. Jak zarządzać energią?
To nie jest tak, że jak naładowałyśmy się przez dwa tygodnie, czy przez tydzień, nawet miesiąc to utrzymany tę energię przez następne 365 dni. Ładowanie to jest pewien proces i my powinnyśmy robić to właściwie codziennie. Choćby przez małe rzeczy. Spojrzałabym na to holistycznie. Nie tylko ciało i umysł musimy mieć w dobrej formie, ale też tą duszę, bo to pozwoli nam podtrzymywać energię.
Jak dbać o duszę?
Medytując, śpiewając mantry, praktykując oddech , zapisując się do jakiś grup hobbystycznych, grup wsparcia, to może być rozmowa z przyjaciółmi, my często dusimy w sobie różne rzeczy, a wybuchamy dopiero, kiedy czara się przeleje. Dlatego dobrze na bieżąco rozmawiać o tym, co się z nami dzieje. To może być też psycholog, coach. Nie bójmy się i nie wstydźmy takiego wsparcia. Możemy również czytać, realizować się twórczo, prowadzić dziennik wdzięczności, pracować z afirmacjami.
Samo posiedzenie w ciszy dużo daje. Kiedy ostatnio siedziałaś w ciszy, odłączyłaś elektronikę. My się boimy tej ciszy, boimy się usłyszeć siebie, jakiejś prawdy o sobie Nie dostrzegamy, że hałas nas wysysa i zagłusza nasze myśli.
Im bardziej zwalniamy tempo swojego życia, tym mamy większą przestrzeń na refleksję, tym życie staje się łatwiejsze. Mamy czas, żeby usłyszeć swoje myśli, wyciągnąć lekcje, znaleźć źródło uczuć, zachowań czy decyzji jakie podejmujemy.
Usłyszałam ostatnio od znajomej, że ona boi się odpoczywać, bo potem ciężej jej wrócić do pracy. Że każdy dzień wolności ją rozwala, wieczorem dostaje histerii, płacze, że musi wrócić do tysiąca zająć.
Ciało jest naszym ogromnym sprzymierzeńcem i to ono zazwyczaj pierwsze reaguje. Spójrz na taka sytuację, spotykasz kogoś nawet, kogoś, kogo mało znasz i twoje ciało aż się wyrywa, żeby tę osobą przytulić czy uściskać. Ty, na poziomie rozumowym, nie wiesz nawet dlaczego to robisz, po prostu twoje ciało daje ci sygnał . I odwrotna
sytuacja, gdy spotykasz jakąś osobę i ciało automatycznie cofa się, unika kontaktu. Ta sytuacja pokazuje ten sam schemat. Albo jesteś na „tak” albo na „nie”. Każda reakcja naszego ciała mówi coś o nas.
Zastanowiłabym się, co to jest za forma oporu, przed czym, może to jakaś ucieczka? Nie ma na to recepty, czasem nie da się wrócić do kołowrotka, nie mieć wyrzutów sumienia, że się miało wolny dzień. Dystansowanie się to też proces, musimy się nauczyć, że życie płynie w harmonii i tak jak jest nam potrzebna praca, tak jest nam potrzebny odpoczynek.
Neurobiologia jest nieugięta, mózg nie jest jak każdy inny mięsień, który możemy katować, potrzebuje odpoczynku i regeneracji. Nigdy nie będziesz wydajna i skoncentrowana jeżeli cały czas mam przed sobą zadania i działasz na wysokich obrotach. W pewnym momencie to się zawali, wyczerpiesz się energetycznie. Dobrze jest więc dbać o stały poziom energii.
Ty jako coach to potrafisz?
Parę lat temu nieustannie działałam. Nie myślałam o tym, że muszę odpoczywać. Moja praca wymaga ciągłej koncentracji i uwagi na drugim człowieku, na tym co mówi. Bardzo dużo czytam, dokształcam się uczestnicząc w różnych seminariach, kursach, słucham ludzi, muszę być ciągle skupiona, Któregoś dnia mój mentor spytał: „A kiedy ty ostatnio byłaś na spacerze?”. „Tydzień temu w niedzielę” – odpowiedziałam. „No właśnie, to rób sobie niedzielę każdego dnia i każdego dnia chodź na spacer” -poradził. „Po co mi to?” – spytałam. „Zobaczysz, jaka będziesz wydajna, jak zaczną ci się zmieniać emocje, jak dasz sobie przyzwolenie, że nie musisz nic robić” -usłyszałam.
Zaczęłam więc praktykować spacerowanie, byłam wściekła, szłam i mówiłam sobie, że to strata czasu. W głowie gonitwa myśli…. Jeszcze to, jeszcze tamto…Po dwóch miesiącach zauważyłam, że zupełnie inaczej rozmawiam z dziećmi i z mężem. Złagodniałam, pewne rzeczy już mnie nie denerwowały. Frustracja i złość, które wcześniej dość często mi towarzyszyły, po prostu zniknęły. Zaczęłam odpuszczać. Tak mam do dziś. Tylko spacer zastąpiłam bieganiem. To jest właśnie mój czas i moja forma medytacji. I naprawdę inaczej podchodzę nie tylko do sytuacji jakie mam w życiu prywatnym, ale również do spraw zawodowych. Sama więc zrobiłam sobie detoks, ale połączyłam to z wysiłkiem fizycznym, bo ten kortyzol, hormon, który wydziela się w sytuacjach stresowych musi mieć ujście. Dlatego jakakolwiek forma wysiłku fizycznego jest niezbędna do zachowania równowagi energetycznej.
Na przykład kiedyś przy łapałam się na tym, że jak kiedyś dzwonił do mnie klient to nie ważne co robiłam, czy jadłam z dziećmi obiad, byłam z psem na spacerze, pisałam jakiś raport – rzucałam wszystko i podnosiłam słuchawkę. Bo on właśnie tu i teraz chciał ze mną o czymś porozmawiać. A jak nie mogłam odebrać, to jeszcze dodatkowo się stresowałam. Teraz mam inaczej – najpierw moje rzeczy, które są aktualnie ważne a potem reszta. Ale zmieniłam to, bo mam ten kontakt ze sobą – nauczyłam się ze sobą rozmawiać. I to jest podstawa – odważyć się i nauczyć ze sobą rozmawiać. To jest oczywiście proces, tak jak mówiłam, nie można go przejść z dnia na dzień, trzeba włożyć w to pracę. Ale warto bo pamiętajmy, że tylko my mamy wpływ na to jakie to nasze życie jest i czy rzeczywiście żyjemy naszym życiem przez duże Ż.
Karolina Rybus Przeniosło, posiada międzynarodowy certyfikat praktyka PRIS Brain Mapping, socjolog, absolwentka „Professional Coaching” na Akademii im. Leona Koźmińskiego w Warszawie, ukończyła kurs „Neurosciene in coaching”. Jej najważniejszą wartością w życiu jest rozwój i samodoskonalenie, a misją wsparcie i pomoc innym w drodze do realizacji ich celu.