Z macierzyństwem jest jak z charakterem pisma – nie podrobisz, bo i tak wszyscy Cię prędzej czy później zdemaskują. Jest Twoje, niepowtarzalne, osobne. Każde inne. Z szeryfami, ozdobnikami, koślawe, uporządkowane, wybrakowane…
Zawsze myślałam, że najbardziej buduje nas to, co otrzymaliśmy w dzieciństwie na każdym etapie naszego rozwoju. I dalej jest to prawda. Relacja z matką jest fundamentem rozwoju emocjonalnego, pierwszym zasobem z którego czerpiemy całe życie, stawia pieczątkę na zawsze. Mówi o tym jak będziemy kochać i widzieć świat. Jest pierwsza i powinna być najzasobniejsza, najpiękniejsza ponieważ wdrukowuje pewien model myślenia, wprowadza w życie, buduje wszystko, co powinno być w człowieku najlepsze. Daje przykład.
Powinna. Bo co jeśli nie jest? Co jeśli ten przykład boli, uwiera, nie sprawia radości? Co jeśli ze wszystkich obrazów swojego dzieciństwa nie pamiętasz matki trzymającej cię za rękę? Przytulającej wieczorem z książką na kolanach, kiedy prosiłaś, żeby czytała więcej…więcej… Co jeśli nie pamiętasz, kiedy ostatni raz powiedziała, że cię kocha, zadzwoniła, żeby usłyszeć twój głos, zapytać zwyczajnie – co słychać?
Przed oczami masz wdrukowany obraz swojego taty, ustępującego we wszystkim dla świętego spokoju, uciekającego do swojego świata w garażu, w ogródku, przy samochodzie. Myślałaś wtedy: „on żywcem do nieba pójdzie” i też chciałaś mieć kiedyś takiego dobrego faceta na życie…
Czasem tylko łapiesz się na tym, że powraca kiedy krzyczysz na swoje dzieci, bo słyszysz jej głos, a wręcz wydaje ci się, że zachowujesz się jak ona. Zła jesteś na siebie, przyrzekałaś, że będziesz inna, na pewno nie taka jak ona… Nigdy w życiu. Wszystko budujesz w kontrze do niej, a mimo to widzisz ją w swoich zachowaniach bardzo wyraźnie.
To, co dobre buduje, to prawda ale to, czego nam brak – buduje świadomie i równie mocno. Wymaga nieustającej pracy nad sobą, ponieważ rozwój człowieka wymaga harmonii.
Jeśli na jakimś etapie brakuje solidnej podpory – musisz szukać gdzieś indziej. A najlepiej w sobie. I chociaż z nieobecności matki nic dobrego nie wynika, to jednak paradoksalnie jej nieobecność uczy.
- Samodzielności, dbania o swoje podstawowe potrzeby.
- Umiejętności radzenia sobie w najtrudniejszych sytuacjach, polegania na sobie.
- Niezależnego myślenia, ponieważ sami dla siebie jesteśmy punktem odniesienia;
- Nie ulegania wpływom.
Tylko dorosły człowiek może poradzić sobie z takimi brakami ucząc się być samemu dla siebie „dobrą matką”.