Zmysłów używamy świadomie, ale na co dzień nie zastanawiamy się nad ich dobrodziejstwami lub przekleństwami. Każdy jest niezwykle ważny i z każdym, z upływem czasu, mamy problemy w ich funkcjonalnym utrzymaniu. Widzimy, słyszymy, czujemy, węszymy, smakujemy. Pamiętamy, co widzieliśmy, usłyszeliśmy, poczuliśmy, zdegustowaliśmy. Albo: nie pamiętamy. Dla usprawiedliwienia braków pamięci w mózgownicy (lub niedostatków wiedzy, ale do tej ułomności się nie przyznajemy) mówimy, że pamięć mamy doskonałą, ale krótką.
Weźmy pod rozwagę pamięć smakową. Jakie smaki i których potraw pamiętamy od dni pierwszych? Na pewno nie będzie to mleko matki. Ani w proszku, kupione przez rodzicielkę w sklepie. Nie pamiętamy też smaków kaszek i innych noworodkowych „przysmaków”. Ale nawet wtedy płaczem mogliśmy zasygnalizować, że „to coś” jest paskudne. Pomińmy milczeniem opiekuńcze przymusowe „metody żywieniowe”.
Jednak jakoś udało nam się w zdrowiu dotrwać do wieku, w którym rozróżniamy smaki, potrawy, a nawet pamiętamy okoliczności ich degustowania. Ale, dlaczego wiemy, że coś nam smakuje, a coś nie? Bo został z nami smak dzieciństwa. Jeśli jako dziecko byliśmy karmieni „na słodko”, to w dorosłym życiu – wiedząc, że cukier wcale „nie krzepi” (Melchiora Wańkowicza krzepił) – jest nam szalenie trudno przestawić się na gorycz zajadaną ze zdrowotnego rozsądku. A sól? Jeszcze gorzej. Czy ktoś wyobraża sobie choćby jajko na twardo lub pomidora bez tej „białej śmierci”? Otóż, nie. No, chyba, że bezsolnie był karmiony od maleńkości.
Oglądacie programy Magdy Gessler, Roberta Makłowicza czy Tomasza Jakubiaka? To wiecie, że ta kucharząca trójca za pierwszą zasadę zdrowego żywienia podaje smaczność, a nie katowanie się korzonkami. Wiadomo bowiem, że nośnikami smakowitości są sól, cukier i tłuszcz. Dopiero później idą przyprawy. Tak więc, jedząc smacznie – jemy zdrowo. Oczywiście, jeśli ktoś obżera się bez umiaru, to ma (lub będzie miał) zdrowotnie przechlapane.
Jako się rzekło, pyszne jadło daje radość. Po zdrowym posiłku należy się uwieńczenie doznań smakowych czymś równie „zakazanym”. Wskazane jest schrupanie czegoś słodkiego. Dobrym wyborem będą wafelki Góralki o różnych nadzieniach smakowych.
GÓRALKI ZAPRASZAJĄ DO KONKURSU
PYSZNA RADOŚĆ!
POKAŻ JĄ!
Wafelki Góralki są już znane zwolennikom dobrej jakości słodkich przekąsek. Nie wszyscy jednak wiedzą, iż rodzina wafelków nieustannie się powiększa. Nadszedł więc czas poznania pełnej gamy marki Góralki, o smakowitej różnorodności, dającej pozytywną energię i codzienną radość z życia i do życia.
Oto oryginalne wafelki Góralki: mleczne, z czekoladą, peanut butter (NOWOŚĆ), orzechowe, nugatowe i kokosowe. Na lato polecają się Góralki Nagie: extra kakaowe i kremowo waniliowe, a także edycja limitowana o nowym smaku (będzie to niespodzianka).
Najlepiej poznacie wszystkie wafelki Góralki biorąc udział na Instagramie @goralki w kreatywnej zabawie: PYSZNA RADOŚĆ! POKAŻ JĄ! Wybierzcie wafelek (wafelki) o dowolnym smaku, zróbcie zdjęcie waszej zajawki, czyli pasji, hobby, w których towarzyszą wam Góralki i podzielcie się nim na Instagramie. Zdjęcia zajawek, oznaczone
#PysznaRadość #PokażJą, wrzucajcie od 7 do 25 kwietnia.
Na finalistów wybranych przez jury będzie można głosować od 30 kwietnia do 16 maja.
Laureaci otrzymają kozackie nagrody!