„Jesteś wariatką i do tego zazdrosną. Wyluzuj.” „Gdybyś tylko zrobiła to, co ci powiedziałem, nie byłbym zły”. „Musisz przestać spotykać się ze znajomymi i spędzać ze mną więcej czasu”. „Nie jesteś wystarczająco dobrą żoną. Powinnaś się bardziej starać ”. „Jeśli odejdziesz, nikt nigdy nie będzie cię kochał tak jak ja”. Słyszałaś te rzeczy cały czas. Codziennie, co tydzień, co miesiąc. I to cię powoli niszczyło. Ale przekonywałaś się, że jest tak źle. Przecież ani razu cię nie uderzył. Był czarujący. Twoi rodzice rozczulali się nad tym, jaki był dla ciebie miły i jak dobrze cię traktował, kiedy przyprowadzałaś go na rodzinne obiady. Rozśmieszał cię i wiedział, jak wywołać uśmiech na twojej twarzy. Na początku kupował ci kwiaty, obsypywał prezentami, na które sama nigdy nie mogłaś sobie pozwolić. Zabierał Cię do eleganckich restauracji i mówił jak bardzo na to zasługujesz. Spędziliście razem tysiące dobrych chwil. Aż do momentu, w którym wszystko zaczęło się zmieniać. Najpierw zaczął krytykować to, jak się zachowywałaś w obecności jego rodziny i przyjaciół. Mówił ci, że nie możesz nosić jakiegoś ubrania. Albo że musisz nosić inne. Że wyglądasz jak dziwka. Co ciekawe, w obecności innych osób był zupełnie inny. Ale w domu, w czterech ścianach kłótnie stawały się coraz częstsze i coraz gorsze.
Nazwał cię chyba każdym możliwym wyzwiskiem – suka, głupia, wariatka, bezwartościowa, dziwka. Potem zagroził, że zerwie z tobą i wyrzuci cię z mieszkania. Jednocześnie powtarzał, że jeśli odejdziesz, nie będziesz miał nic. Ale zostałaś, bo wierzysz w to, że każda para ma jakieś przejściowe problemy.
Tak, zrywałaś z nim kilka razy, byłaś kilka razy wyrzucona z mieszkania i dowiedziałaś się, że zwrócił pierścionek zaręczynowy, który ci kiedyś kupił. A potem nagle znowu zaczął być miły. Prawił ci komplementy, mówił, jak pięknie wyglądasz i znowu sprawił, że poczułaś się wyjątkowo. Zaczęło się między wami układać.
Kiedy przyklęknął na jedno kolano i poprosił cię o rękę, zgodziłaś się. Przecież on cię kocha. A ty kochasz jego.
Sytuacja zaczęła się na nowo komplikować, gdy próbowałaś zaplanować, zorganizować wasz ślub. Nie chciał mieć w tym nic wspólnego, ale nie podobała mu się żadna podjęta przez ciebie decyzja. Kwiaty były brzydkie, kolory nie pasowały do siebie, przyjaciele, których zaprosiłaś -beznadziejni i głupi. Spędzałaś godziny płacząc, zastanawiając się, co zrobiłaś źle. Pewnego dnia zapytałaś go po prostu, dlaczego odkłada planowanie ślubu.
„Żałuję, że ci się oświadczyłem. Nigdy nie chciałem tego zrobić. Zaproponowałem to tylko dlatego, że czułem presję ze strony wszystkich naszych znajomych i twojej rodziny. I czułem, że to kolejny logiczny krok w naszym związku, skoro jesteśmy razem od tak dawna ” – usłyszałaś.
Wtedy poczułaś, że twój związek był wielkim błędem. Zadawałaś sobie mnóstwo pytań. Dlaczego zostałaś z kimś, kto był z tobą tylko dlatego, bo czuł, że tak musi? Ale jak teraz zerwać te zaręczyny? Co by pomyślała twoja rodzina? Przecież oni nie mogą wiedzieć… No i jak poradzisz sobie, sama?
Więc zostałaś i przekonywałaś siebie, że przecież nie jest aż tak źle. Ani razu cię uderzył.
Potem, po ślubie, sytuacja się pogorszyła. Wyzywanie nasiliło się i zaczęłaś wierzyć w każde okropne słowo, które ci powiedział. Uwierzyłaś mu, kiedy wykrzykiwał, że twoja karier zmierza do nikąd, że twoi przyjaciele to okropni ludzie, a twój szef cię nienawidzi. Wierzyłaś, że coś jest z tobą nie tak. Wierzyłaś, że jesteś szalona, zazdrosna, histeryczna, jesteś suką, jesteś nierozsądna. Wszystko w tobie nie było wystarczająco dobre.
Zaczął manipulować tobą, tak, żebyś myślałaś że wszystko to twoja wina. Nawet jeśli byłaś na niego zdenerwowana, że nie odebrał zamówienia, nie wyprowadził psa lub wrócił do domu o 2 w nocy, to nadal była Twoja wina. Ponieważ byłaś szalona, śmieszna, samolubna i za bardzo spięta. Trzeba było się uspokoić i przestać go dręczyć. Byłaś irytująca i zazdrosna. A on nigdy nie wziął na siebie winy ani odpowiedzialności, nawet jeśli popełnił błąd. To nigdy nie była jego wina, zawsze twoja.
Więc ciągle przepraszałaś. Ale te przeprosiny nie wystarczyły. Wiele lat później nadal przepraszałaś za sytuacje, których nie mogłaś zmienić. Wypominał ci każdy błąd z przeszłości i używał go przeciwko tobie, kiedy tylko mógł.
Lata mijały, a ty czułaś się coraz gorzej psychicznie. Nawet nie zauważył, że coś jest nie tak. Ale to była twoja wina, że nie zabrałaś głosu i nie powiedziałaś mu, co się stało. To była twoja wina, że byłaś chora.
Kiedy przestałaś sprzątać mieszkanie, robić pranie, gotować obiad i wstawać z łóżka, byłaś leniwy. Kiedy znowu zaczęłaś się okaleczać, byłaś niedojrzała i szalona. Gdy byłaś wystarczająco silna i odważna, by sięgnąć po pomoc, nazwał cię głupią.
Umierałaś w środku i potrzebowałaś pomocy. W końcu trafiłaś do mnie na terapię. Opowiedziałaś mi o tych wszystkich latach, o wszystkich sytuacjach, które tak mocno cię naznaczyły.
Już nie pytasz co z tobą jest nie tak. Trzymam za Ciebie kciuki. Jestem.