Twoje słowa wciąż brzmią w mojej głowie. Nie potrafię się skoncentrować, nie umiem już zrobić sobie herbaty. Zapominam o niej, gdy wciąż wraca do mnie to zdanie. Nic okrutniejszego, a jednocześnie bardziej banalnego nie mogłam dziś od ciebie usłyszeć. Co to w ogóle miało znaczyć? „Kocham cię, ale nie mogę z tobą być?”. Zdanie, w którym każdy wyraz zaprzecza następnemu. Zdanie, które nie znaczy nic, ale ma niszczącą moc. Niestety
Ktoś mądry kiedyś powiedział: miłość jest albo jej nie ma – nie dajcie się oszukać. Jeśli kochasz, po prostu chcesz być z ukochaną osobą. Zrobisz wszystko, by było dobrze. Nie, nie jestem naiwna, jeśli wierzę, że tak właśnie jest. Jasne, istnieją jeszcze miłości dobre i złe, wzmacniające i toksyczne. Takie, od których umierasz. Dosłownie. Takie, od których musisz uciec, żeby uratować siebie. Ale nasza taka nie była. Nic mi o tym nie powiedziałeś.
Dlatego w twoje „nie mogę z tobą być” nie wierzę. A raczej nie wierzę, że nic za nim się nie kryje. Bo przecież jeszcze wczoraj tuliłeś moje czoło do twojej koszuli. A pod tą koszulą biło mocno twoje serce. Jak zawsze. Nie można zmienić miłości w jeden dzień, prawda? Nie, kiedy łączyły nas całe cztery lata tej miłości. Gdzie tu ukryło się kłamstwo?
Jest co prawda, kilka możliwości. Twoje „nie mogę z tobą być” to może być „odchodzę, bo jest mi wygodnie”. To „nie zrobię, ani kroku dalej, bo nie chcę się angażować”. Uważasz, że sprawy zaszły za daleko. Że chcę pierścionka, kredytu i dzieci. A ty nie. Spanikowałeś, uciekasz zamiast rozmawiać.
Następnym razem proszę, nie szastaj słowami o miłości. Kochać, to mieć odwagę, to pokonywać ograniczenia. Kochać to chcieć być blisko, a nie uciekać. Nie wmówisz mi, że miłość cię przerasta, bo jeśli ta jest, to jej po prostu nie było.
Ale może też być inaczej. „Nie mogę z tobą być” to przecież także czasem „znalazłem kogoś lepszego, ale boję się ci o tym powiedzieć”, prawda? Nie łudz się, że się nie dowiem. Zbyt dużo nas łączy – zbyt wiele wspólnych miejsc, znajomych, zobowiązań. Po co to ukrywać?
„Kocham cię, ale nie mogę z tobą być” to w końcu także „znudziłem się tobą, bo nigdy tak naprawdę cię nie kochałem”. „Byłem z tobą na chwilę, ale nie umiem się do tego przyznać. Nie myśl o mnie jako o kimś złym, przecież „.
Więc, proszę, następnym razem, kiedy zadzwonisz, miej odwagę, by nazwać swoje uczucia. Miej odwagę, by powiedzieć wprost, o co ci chodzi, co takiego się wydarzyło w twoim życiu, że ze mnie zrezygnowałeś. Zasługuję na to po tych czterech latach, zasługuję do cholery, jak nikt.
Nie bój się, nie będę robić scen, nie będę błagać, żebyś wszystko przemyślał i do mnie wrócił.
Chcę jedynie prawdy, a nie żałosnych wyznań o miłości, która nie istnieje. Nie chcę litości, zapewniania mnie, że jestem wspaniałą kobietą i że zasługuję na to, by być szczęśliwa. Ja sama wiem najlepiej, co jest dla mnie dobre. Ja sama wybieram. Nie urządzaj mi teraz życia, nie uszczęśliwiaj na siłę, nie staraj się nieudolnie pokazać, że ze mną jest wszystko w porządku, że to wszystko „ty”. Jestem silna. Chcę prawdy.