Wcale nie o zwycięstwie Francuzów, ale o niej piszą media na całym świecie, w kontekście zakończonego właśnie Mundialu. Kolinda Grabar-Kitarović, prezydent Chorwatów, ma w sobie „to coś”, co zjednuje sobie sympatię i kibiców piłkarskich i osób niezainteresowanych zmaganiami piłkarzy. Z nieco mniej znanej poza regionem polityk wyrosła prawdziwa gwiazda.
Za co pokochaliśmy panią prezydent?
Kibicowała piłkarzom podczas większości ich występów, często nie z VIP-owskiej loży, ale wśród innych fanów futbolu, nie pobierając wówczas wynagrodzenia za dni, kiedy przebywała na Mundialu. Po jednym z meczy reprezentacji, po prostu weszła do szatni Chorwatów, aby pogratulować im wygranej… A po dramatycznymi finale, kiedy to przegrali z Francuzami, pocieszała swoich piłkarzy na boisku, przytulając ich w strugach deszczu. Do kraju wróciła rejsowym, komercyjnym lotem, ciesząc się z sukcesu narodowej drużyny wraz z innymi rodakami i pozując z nimi swobodnie do wspólnych zdjeć.
Jeśli był to jedynie zabieg mający na celu ocieplenie wizerunku polityków, nie można było znalezć lepszej kandydatki. I choć zdarzyły się i głosy krytyki, że takie zachowanie nie przystoi na tak wysokim stanowisku, radość Kolindy i inne emocje, które można było zobaczyć na jej twarzy przekonują, że to po prostu jedna z nas: wspaniała-zwykła kobieta, która świetnie odnalazła się we wcale-nie-męskim świecie futbolu…
#CRO president @KolindaGK flying economy with the… you know… common folk 😲 #WorldCup2018 via @KarolMisiudaPL pic.twitter.com/mbly2zE6vr — Exen 🇵🇱 (@Exen) 16 lipca 2018