Znasz tą euforię? Pierwsze dziecko, to znak, że w końcu trzeba będzie urządzić ten cudowny, pastelowo-cukierkowy, pierwszy pokoik czy chociaż kawałek kącika w waszej sypialni. Fantastycznie! Nie możesz się wprost doczekać! Co prawda po kliknięciu w dziesiątą stronę internetową i po dwunastym katalogu z tapetami dla niemowląt przestajesz już odróżniać kolory – bo tam nie ma kolorów – i zaczynasz się zastanawiać, czy te mdłości to aby na pewno spowodowane Twoim odmiennym stanem? Wzrok zaczyna wysyłać do mózgu sygnał „nie lubię budyniu” a Ty sama już w sumie nie wiesz, czy białe ściany i morelowe mebelki, czy miętowe ściany a łóżeczko w błękitach…? Prościej jest, jeśli spodziewasz się dziewczynki, wtedy wszystko jest oczywiste a kolor wydaje się być absolutnie bezdyskusyjny ufff.
I tak żyjecie sobie w tych pastelach ładnych kilka lat i zupełnie przegapiasz tą chwilę, kiedy dziecięce błękity zmieniają się w granaty, budyniowe róże w krzykliwe fuksje, aż pewnego dnia wchodzisz do tego „uroczego pokoiku” i widzisz obrażonego faceta leżącego na łóżku na tle czarnych ścian na których kredą wymalowane są angielskie przekleństwa. Swoją drogą, to ciekawe, że ma poprawkę z angielskiego, a ten konkretny rodzaj słownictwa wszedł do głowy jakoś tak automatycznie. W „pokoiku księżniczki” co prawda nadal stoi biurko ale chyba już nawet ty sama zapomniałaś w jakim celu. Zamiast zeszytów, ołówków i książek stoją tam teraz pudry, tusze i szminki a z ramek fotograficznych wystają jakieś twarze o błękitnych oczach i białych zębach, nawet nie wiesz, kim są.
I zgoda. Przestrzeń nastolatka powinna być absolutnie autorska. To ich świat. Niech taki będzie. Uczmy ich tego i szanujmy to. Co z tego, że ma czarne ściany? Ja tam nie sypiam. Co z tego, że na drzwiach wisi znak drogowy? W sumie to fajny pomysł, forma kreatywności, zaznaczenie własnej życiowej przestrzeni. OK mogliby sprzątać od czasu do czasu, racja. Mój syn osobisty, o zgrozo jeszcze NIE nastolatek, zafascynował się czarną farbą tablicową, chce teraz mieć ją wszędzie i pisać po wszystkim. Pomalowaliśmy szuflady komody na bieliznę, napisał na nich „gacie i skarpety” – jak dla mnie cudnie, byleby te gacie i te skarpety trafiały w te szuflady a nie pod łóżko.
Wkurza Cię Violetta, róż i cekiny… umówmy się, że koniki Pony i lalki Barbie też cię wkurzały ☺ wszystko jest tylko etapem przejściowym. Warto pokazywać dzieciakom, że sami mogą decydować o własnej przestrzeni w domu, że dobrze jest mieć własne zdanie, własny styl i poczucie estetyki, że warto eksperymentować a nie iść na skróty. Czy któryś kolega będzie miał kapsle zamiast uchwytów w szufladach? Starą, kreślarską deskę dziadka zamiast biurka z sieciówki? Metalowy kosz na śmieci w roli abażura? To dopiero będzie szał!
Eksperymentujcie i pozwalajcie eksperymentować. To twórcze! Nie bójcie się poszukiwać, przetrząsać strychów i piwnic w poszukiwaniu ciekawych, niebanalnych pomysłów. Nie bójcie się wychodzić poza stereotypy, słuchać dzieciaków, korzystać z ich pomysłów. Dzieci to fajni projektanci, ze świeżym umysłem, bez zahamowani. Wiecie ile ciekawych projektów może powstać z takich poszukiwań? Powodzenia.