Go to content

Wiem, że bez ciebie jestem nikim. Wolno mi kochać tylko ciebie

Fot. istock/m-gucci

Wczoraj dostałam od Ciebie 5 czerwonych tulipanów. „Może byśmy poszli do kina?” – powiedziałaś nawet. Tylko przez chwilę miałam nadzieję, że naprawdę pójdziemy razem na film, który tak bardzo chciałam zobaczyć. Ale zaczęło padać, stwierdziłeś, że nie ma sensu wychodzić z domu. Przyniosłeś wino i zamówiłeś spaghetti. Dziś normalny wtorek. Nie chcę jeszcze otwierać oczu. Wiem, że kiedy wstanę, świat nie okaże się inny, bajkowy. Lepszy. Będzie taki, jak zwykle. Tylko ja i Ty.

Wstanę po cichu, żeby Cię nie obudzić. Twój budzik zadzwoni dopiero za pół godziny. Przemknę delikatnie do łazienki i otulę się miękkim szlafrokiem. Nie lubisz go, bo jest stary, znoszony. Ale mi przypomina mamę. I te momenty, kiedy wchodziła prawie bezszelestnie do mojego pokoju, żeby obudzić mnie do szkoły. Siadała na brzegu łóżka i głaskała mnie po głowie. I pachniała ciepłą kołdrą i kremem Nivea. Nigdy nie będę taka jak ona. Nigdy nie będę czyjąś mamą.

Ty nie chcesz mieć dzieci, mówisz, że tak jak jest, jest dobrze, że nie chciałbyś się mną z nikim dzielić. Że wracasz do domu i jestem cała dla ciebie. Że o tym zawsze marzyłeś, żeby ktoś na ciebie tylko czekał. Że chcesz być najważniejszy. Że dzieci to hałas i nieporządek. A nasze życie jest takie doskonałe. Nie trzeba nic zmieniać. Że jeśli zajdę w ciążę, to nigdy mi tego nie wybaczysz. Więc zrezygnowałam z marzeń o dziecku. Za rok weźmiemy psa – powiedziałeś pewnego dnia. Od dziś to jeszcze dziesięć miesięcy. Czekam. I boję się, że uznasz, że za bardzo się do niego przywiążę. Nie wolno mi kochać nikogo innego niż Ty.

Nie lubiłeś, kiedy wychodziłam do pracy. „Żona dyrektora nie może pracować w bibliotece” – uważałeś. Mogłabym pracować w Twojej firmie, miałbyś mnie na oku – „żartowałeś”. Więc przez chwilę katalogowałam Twoje dokumenty. Ale zbyt wielu mężczyzn przechodziło koło mojego biurka, nie lubiłeś tego. Dziś pracuję w domu, robię jakieś tłumaczenia na zlecenie.

Nie lubisz, kiedy wychodzę sama. Mówisz, że czujesz się wtedy samotny, że się martwisz, że coś mi się może stać. Nie chcę Cię martwić. Małe zakupy robię w osiedlowym sklepie, te większe z Tobą.

Nienawidziłeś, kiedy wychodziłam z przyjaciółkami. Więc nie mam już przyjaciółek. Przecież to Ty jesteś najważniejszy, to ty jesteś całą treścią mojego życia. One znikną, zajęte swoimi sprawami, dla nich nigdy nie będę priorytetem – powtarzasz. Ty zostaniesz na zawsze. To, co między nami jest najważniejsze. My. Nic innego się nie liczy.

Pola, Gosia. Czasem dzwonią, pytają, jak mi jest w tej złotej klatce i kiedy od ciebie odejdę. Nie powiem Ci tego, bo wpadniesz w szał. Jak wtedy, gdy wyszłam z nimi wieczorem na kolację i do teatru. Wróciłam koło północy, czekałeś w drzwiach. Nie chciałeś wpuścić mnie do domu. Krzyczałeś, że Cię zawiodłam, zostawiłam, zdradziłam. Że na pewno byłam gdzieś z kochankiem. Błagałam, płakałam. Obiecywałam, że już nigdy bez Ciebie sama nie wyjdę. Myślę, że musisz mnie bardzo kochać, skoro tak bardzo boisz się mnie stracić. Jestem dla Ciebie najważniejsza.

Wiem, że bez ciebie jestem nikim. Wdrukowałeś mi to w głowę, powtórzyłeś tyle razy, że w końcu ci uwierzyłam. To twój dom, twoje pieniądze, twoje meble kupione za te pieniądze. Ja kupiona za Twoją dziwną miłość. Jestem tu dlatego, że mnie kochasz. Wyróżniłeś mnie swoim uczuciem. Byłam tylko zwykłą, nieśmiałą dziewczyną, bez siły przebicia, bez bogatych rodziców. Znalazłeś mnie, wyłowiłeś z tłumu szarych myszy. Kiedy zaczęliśmy być parą, poczułam się jak w bajce. Gdy rok później poprosiłeś mnie o rękę, bałam się zrobić cokolwiek, co mogłoby Ci się nie spodobać. Żebyś się tylko nie rozmyślił.

Drżącą ręką uruchamiam twój nowy ekspres do kawy. Ciągle jeszcze boję się go zepsuć. Wiem, ile kosztował. Za chwilę wstaniesz, wejdziesz o kuchni.  Wczoraj był Dzień Kobiet. Tulipany od Ciebie postoją jeszcze kilka dni na kuchennym stole. Potem zwiędną i wyrzucę je do kosza. Przecież za rok znów dasz mi kwiaty.