Go to content

Siedem grzechów głównych w związku

Fot. iStock/ferrantraite

Co niszczy związek? Masz na to pytanie gotową odpowiedź – tak bez zastanowienia? Potrafisz powiedzieć, co jest grzechem przeciwko miłości? Co ją zabija, a związek obdziera bezczelnie ze szczęścia? Wyrwana ze snu wyrecytujesz wszystko to, co sprawia że małżeństwa, związki nawet te długoletnie się rozpadają, a ludzie nie są ze sobą szczęśliwi?

Zastanawiam się, czy gdyby uczono nas na pamięć siedmiu grzechów, które niszczą związek, nie popełnialibyśmy ich? A może popełnialibyśmy rzadziej, staralibyśmy się ich unikać. Eh, gdyby to było takie proste.

Pycha

Ona: „On na mnie nie zasłużył”

On: „Dlaczego zawsze wszystko jest na mojej głowie”

Oni: „Tyle z siebie daję, a on/ona mnie nie docenia”.

Pierwszym z grzechów w związku jest pycha. Przekonanie, że to ja jestem bardziej, lepiej, że więcej z siebie daję, może  w końcu zabić każdą miłość. Bo jak ktoś nieustannie myśli o sobie, że jest lepszy, że zasługuje na więcej, to nigdy w takim związku nie poczuje się szczęśliwy, wręcz przeciwnie, będzie mu towarzyszyć ciągle i bez przerwy poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.

Bo kiedy jemu wydaje się, że jest wyjątkowy, bo zarabia więcej od niej, ostatnio awansował i flirtowała z nim kobieta w sklepie, to o czym my mówimy? O miłości, czy podtrzymywaniu własnej opinii o swojej wyjątkowości? I w drugą stronę, gdy to ona przekonana jest o swoje niepowtarzalności, o poświęceniu się dla tego związku. Kto tu ma być szczęśliwy?

Nie myślmy o sobie: jestem lepsza/lepszy od niego. Tu nikt nie jest lepszy, tu nikt z nikim nie musi rywalizować.

Zdrada

On: „To był tylko niewinny flirt”

Ona: „No co ty? Zwariowałeś? Ja i Jacek. Daj spokój”

Oni: „Nigdy nie wybaczę zdrady”.

Tymczasem zdradzamy, i wybaczamy zdrady. Przynajmniej tak się nam wydaje, że wybaczamy. Że jesteśmy w stanie przełknąć, że nasz partner o nas zapomniał, że nas porzucił dla kogoś innego, choćby jeden raz, choćby na chwilę. Czy ze zdradą można żyć? Można budować coś od nowa? Pewnie tak, ale wymaga to wiele pracy i wysiłku, a na ten często nie mamy siły ani ochoty. Zdrady nie da się zamknąć w puszce, zamieść pod dywan. Nawet gdy to my zdradzamy, a druga strona nigdy się o tym nie dowiaduje, to ona zostawia ślad, na zawsze. Nigdy nikt mi nie powie, że zdrada w związku jest czymś dobrym.

Fot. iStock

Fot. iStock

Kłamstwo

Ona: „Musiałam zostać dłużej w pracy”

On: „To służbowa kolacja”

Oni: „To tylko takie niewinne kłamstwo”

Kiedyś jakaś kobieta mi powiedziała, że kiedy w związku pojawiają się najdrobniejsze kłamstwa, to za nimi pójdą większe. Jeśli nie zahamujemy tego w porę, to zaczniemy się okłamywać coraz bardziej i coraz częściej. Ta sama kobieta powiedziała mi: „A może lepiej zadać sobie pytanie, dlaczego kłamie, dlaczego on kłamie?”. Bo przecież z jakiegoś powodu nie mówimy, że umówiłyśmy się z przyjaciółkami, wykręcając się dłuższą pracą. Dlaczego kłamiemy, gdy on pyta, ile kosztowała sukienka? Gdyby tak przyjrzeć się tym kłamstwom? Bo niby czemu nie mówimy prawdy?

Gniew

Ona: „Mam dość, nigdy cię nie kochałam!”

On: „Zamknij się”

Oni: „Nikt nie potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu, tylko ty!”

Gniew w związku? „Zabierz tę pie*doloną torebkę stąd”, „Czy ty zawsze musisz wszystko spieprzyć?!?”. Nie mylić gniewu z kłótnią, z rozmową podniesionym tonem, która jest jednak wymianą argumentów, a nie obrażaniem drugiej, wydawałoby się, że bliskiej nam osoby. Gniew to agresja, to chęć poniżenia, upokorzenia. Gniew nigdy nie jest dobrym doradcą, w gniewie wypowiadamy słowa, których żałujemy, a które jednak zostają, nie da się ich ot tak po prostu wymazać. W końcu gniew rodzi przemoc – te fizyczną i psychiczną… Gniew to ukrywane żale, pretensje, które nagromadzone muszą w końcu gdzieś znaleźć ujście. Gdybyśmy tylko umieli ze sobą rozmawiać… i nazywać swoje emocje.

Zazdrość

Ona: „Co ona ma takiego, czego ja nie mam”

On: „Musiałaś się tak do niego wdzięczyć?”

Oni: „Zazdrość? Nieee, nie jestem zazdrosny/zazdrosna”.

To taki potwór, który czai się za szafą. Niby nic, ta zazdrość. Na początku myślimy: „O fajnie, zależy mu”. I lubimy się wygrzewać w blasku tej zazdrości, ale gdy przybiera ona na sile, już nie jest nam tak komfortowo. Zazdrość upokarza. Jedną i drugą stronę. Zawiązuje pętle na szyi i trudno znaleźć szczęście w związku, gdzie ona ma prawo głosu. Bo nie taka bluzka, nie taka spódniczka, nie tak się spojrzałaś, na pewno byś z nim poszła do łóżka. I w drugą stronę: czemu tak na nią patrzyłeś, czemu chowasz telefon, co ona ma, czego ja nie mam. Setki pretensji, domysłów, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Można być szczęśliwym i doświadczać zazdrości? A przecież o szczęście w związku chodzi i o miłość, która, jeśli szczera, nie powinna być zazdrosna.

Chciwość

Ona: „Nie umiem się tobą dzielić”

On: „Po co ci to wszystko?”

Oni: „Chcę więcej”

Więcej miłości, przestrzeni, czasu kosztem partnera. Chcę go uzależnić od siebie, od tej miłości zagarnąć tylko i wyłącznie dla siebie, z nikim się nie dzielić. Odciągnąć od rodziny, znajomych, przyjaciół. JA chcę być najważniejsza/najważniejszy. To chciwość emocjonalna, na zawłaszczanie drugiej osoby, czynienie z niej swojej własności. Jak się nie udusić w takim związku? Jak w końcu nie uciec?

Jest też drugi obraz chciwości. Materialny, kiedy uzależniamy finansowo, świadomie dążąc do tego, by partner nie miał możliwości manewru z powodu braku pieniędzy. O tak, najpierw mówimy: oj tam, po co będziesz pracować, by za chwilę czuć się panami sytuacji, bo kogoś mamy na własność, bo nigdzie nie pójdzie, nic nie zrobi. Bo bez nas jest nikim.

Obojętność

Ona: „Już mi się nie chce starać”

On: „A co mnie to w sumie obchodzi”

Oni: „Jest jak jest, trudno. Nic się nie zmieni”

Największym grzechem wobec miłości jest obojętność. Kiedy ona przychodzi, to właściwie nic już nie ma. Oprócz iluzji związku, w którym nikt dla nikogo nie jest ważny, w którym chętniej spędza się czas osobno niż razem i w którym się nie rozmawia. Nie ma wspólnych emocji, nie ma starań, nie ma chęci bycia razem. Jest jedno wielkie nic, na które się godzimy i trwamy obok siebie właściwie nie wiedząc czemu odmawiając sobie i tej drugiej osobie prawa do szczęścia.

Który z grzechów popełniamy najczęściej? Każdy z nich jest końcem – miłości, szczęścia, a wreszcie i związku. Nawet, gdy nie odchodzimy, nawet gdy trwamy, to czy naprawdę jesteśmy razem?