Tak, obrączka na palcu robi różnicę. Wbrew pozorom, ślub to nie jest tylko „kawałek papieru”, ślub to deklaracja. Ale kto dziś potrzebuje deklaracji? Tak jak jest, jest dobrze. Długotrwałe, stałe związki, takie, w których dzielimy ze sobą mieszkanie, kota, a czasem i dzieci nie wymagają wizyty w urzędzie. – Po co nam ślub – mówi ona. – Jestem z nim tyle lat, że właściwie zachowujemy się jak małżeństwo. – Po co nam przysięga? – pyta on. – Obrączki nic nie zmienią w naszej miłości. – To mój chłopak – przedstawiasz go z dumą rodzicom, choć macie już po 30 lat i bardziej pasowałoby do niego słowo „mężczyzna”. Absolutnie nie powinnaś brać ślubu i zamieniać chłopaka na męża. Jest ku temu mnóstwo powodów.
Twój chłopak cię kocha i często ci to powtarza. Czujesz i słyszysz więc tę miłość wystarczająco. A mąż? Mąż może tylko zachowa te słowa na jakieś wyjątkowe, intymne chwile. Ale to nie szkodzi, bo on pokochał cię tak mocno, że zapragnął pokazać to wszystkim innym i zaproponować ci małżeństwo. Jego miłość sprawiła, że zamarzył sobie móc nazywać ciebie żoną. Taki z niego nudny romantyk, choć nawet nie podejrzewałaś.
Twój chłopak składa ci obietnice. W łóżku, przy zachodzie słońca, w chwili uniesienia i wtedy, gdy emocje biorą górę. Mąż zachowa się banalnie. Złoży ci obietnicę w urzędzie, albo przed Bogiem, a wszystkich wokół uczyni świadkami jego miłości i zobowiązania, które właśnie poczynił.
Między tobą, a twoim chłopakiem jest ciągle dużo przestrzeni. Jest bezpiecznie, na tyle, że kiedy się pokłócicie i on zdecyduje, że ma już tego wszystkiego dość, spakuje walizki i odda ci klucze. Może też oznajmić ci po prostu, że potrzebuje czasu, bo nie jest pewien tego, co właściwie jest między wami. Dobrze ci z tym, prawda?
Mąż jest o wiele bardziej absorbujący. Może i trzaśnie drzwiami, może i wyjdzie z domu, ale po to, żeby sobie wszystko przemyśleć. Pójdzie na spacer, albo na piwo, a kiedy wróci, postara się razem z tobą naprawić to, co właśnie zepsuliście. Jest uparty i nie odpuszcza tak łatwo. Wie, że nie można zniszczyć tego wszystkiego „ot tak”, chwilą słabości.
Twój chłopak prawdopodobnie nie czuje się winny, flirtując z koleżanką z pracy. Nie masz prawa denerwować się o takie nic nie znaczące szczegóły, prawda? To fajne, że dajecie sobie tyle luzu.
Twój mąż może pomyśli o tym od czasu do czasu, ale wie, że lepiej niż ryzykować. Albo po prostu wcale nie czuje takiej potrzeby. Po co flirtować z kobietą inną niż własna, ukochana żona? Nudziarz.
Twój najcudowniejszy chłopak zrozumie, że masz właśnie „jeden z tych dni”. A nawet doszukuje się ich częściej niż raz w miesiącu. I usunie się w kąt, żeby nie przeszkadzać. Ewentualnie rzuci w ciebie czekoladą, z bezpiecznej odległości. To takie urocze.
Mąż jest za to taki cholernie praktyczny. Sam pójdzie do sklepu po podpaski dla ciebie. A kiedy zmęczona usiądziesz w kanapie pomasuje ci plecy. I pomyśli o smacznej kolacji. I będzie wiedział, że „TO” się zbliża, bo macie wspólny kalendarz na Google’u.
Twój chłopak ciągle jeszcze częściej niż z tobą do kawiarni chodzi na spotkania z kumplami. Jest taki niepokojąco niedostępny. A mąż czeka na wieczór z tobą.
Twój chłopak kocha cię w „tych seksownych szpilkach”. Lubi też tę obcisłą małą czarną i przylegające do ciała, świetne dżinsy.
Twój mąż kocha cię w czymkolwiek. A robiąc sobie zakupy w sklepie odzieżowym, dorzuci jeszcze śmieszną bluzę z napisem, albo obrazkiem, który na pewno cię rozbawi. Dla ciebie ta bluza. Nie będzie trzeba wymieniać jej na inny rozmiar. On go dobrze pamięta.
Twój chłopak w ważnej sprawie zadzwoni do mamy, albo do przyjaciół. Twój mąż podzieli się swoim problemem najpierw z tobą i będzie polegał na twoim zdaniu.
Twój chłopak często nagina zasady. Denerwuje cię to trochę, ale właściwie, co możesz zrobić? On kocha wolność, a ty kochasz jego. I za nic w świecie nie chcesz, by sobie pomyślał, że „aż tak” ci na nim zależy.
Twój mąż wypracuje razem z tobą zasady, które nazywają się kompromisem między dwojgiem kochających się i szanujących osób.
Oczywiście, małżeństwo nie jest dla wszystkich. Bo nie dla wszystkich jest codzienność we dwoje, wspólne poranki i wieczory, wszystko to, co zwykliśmy nazywać rutyną. Niezależnie od tego, czy zdecydowaliście zalegalizować swój związek czy nie, jedno się nie zmieni: prawdziwa miłość to zobowiązanie. Na dłuższą metę nie da się być „trochę w związku”, a trochę wolnym i niezależnym. Ale to już całkiem inna historia :).