Go to content

Kolejny nieudany związek? Możliwe, że powielasz zachowania, które znasz z dzieciństwa

Zastanawiasz się, dlaczego znów źle trafiłaś. Robiłaś wszystko, by mu pomóc, a on zachował się jak twój ojciec wobec matki – zdradził cię. Starałaś się stworzyć cudowny dom, jakiego oboje nie mieliście w dzieciństwie, motywowałaś go do zmiany pracy, a on umiał cieszyć się tylko życiem na wielkiej petardzie. Gdy to minęło – odszedł i znów zostałaś sama.

Każdy z nas ma podstawowe potrzeby. Obejmują one w dzieciństwie: poczucie bezpieczeństwa, zaufanie i spójność naszych oczekiwań z tym, jak odpowiada na nie najbliższe otoczenie. Jeśli jednak te potrzeby nie były zaspakajane, ponieważ nasi rodzice byli niedojrzali emocjonalnie lub w jakiś sposób nieprzewidywalni, niedostępni lub nierzetelni, to dziś możemy mieć kłopoty. To nie musiało być tylko fizyczne lub psychiczne znęcanie. Rodzice mogli nas lekceważyć lub nie mieć czasu i zwyczajnie nas zaniedbywać. Psychologowie twierdzą, że jeśli dorastamy w domu pełnym emocjonalnego chaosu, to w naszej duszy powstały „dziury”, które w dorosłości objawiają się tym, że np. tworzymy dysfunkcyjne związki.

1. Impulsywność jako „ekscytacja”

Iwona zakochała się w facecie, który od czasu do czasu upijał się i znikał. Po roku związku upijał i kłócił. Po półtora roku kopnął ją w czasie awantury. W trakcie następnej znów ją popchnął i szarpał. Rano zawsze miał wyrzuty sumienia. Przepraszał, obiecywał, że pójdzie na terapię, że się poprawi. Po takich akcjach najczęściej mieli wspaniały seks na przeprosiny. Namiętny łapczywy — jakby oboje chcieli nim sobie wyznać miłość, powiedzieć, że nie potrafią bez siebie żyć.

Impulsywność to nie to samo co spontaniczność. Kiedy jako dzieci byliśmy świadkami impulsywnych zachowań opiekuna, kiedy obserwowaliśmy jego agresję, wściekłość, niestabilność emocjonalną i samolubne zachowania, to ten rodzaj warunkowania może uogólnić się na impulsywne i autodestrukcyjne wybory w naszych dorosłych związkach.

Możemy pochopnie porzucać partnerów, jeśli pojawi się w nas strach przed porzuceniem, lub wykorzystywać niewierność do kontrolowania, lub „ukarania” „drugiej połówki”. Ale wszystko może też pójść w drugą stronę i będziemy uzależniać się od miłości, czyli trudno nam będzie egzystować bez trwania w związku, nawet jeśli on okazuje się toksyczny lub niebezpieczny.

2. Nieprzewidywalność jako „normalna”

Matylda poznała na aplikacji randkowej świetnego faceta. Okazało się, że tak jak ona, uwielbia wspinać się na skałkach. Pierwsza ich randka odbyła się na Helu, bo chłopak zaproponował jej, że nauczy ją latać na kajcie. Na druga ona zaprosiła go, by poszli razem w Tatry. Było wspaniale, do momentu, kiedy dopadła ich codzienność. Wtedy okazało się, że on nie potrafi być czuły, opowiadać o swoich sprawach, zbliżyć się do niej emocjonalnie. Ciągle obiecywał coś, ale nie dotrzymywał słowa. Mówił, że zabierze ją na wspinaczkę, a potem nagle okazywało się, że pojechał z w tym terminie z kumplem na żagle. Nie zdziwiła się więc, że któregoś dnia przestał odpowiadać na jej SMS-y. Chłopak wsiąkł jak kamfora. Matylda twierdzi, że pewnie poznał inną dziewczynę, z którą przeżywał adrenalinowy haj.

Zazwyczaj dzieci rozwijają się w przewidywalnym środowisku i wiedzą, że ich opiekunowie są emocjonalnie spójni i niezawodni. Jeśli jednak doświadczamy nieprzewidywalności w dzieciństwie, możemy potem wybierać na partnerów romantycznych takich ludzi, którzy są niespójni lub którzy mówią jedno, a robią zupełnie coś innego.

Możemy przyciągać do siebie facetów, którzy są kłótliwi, generują wysoki poziom konfliktów i nieprzewidywalnych sytuacji. Dla osób, które miały stabilne dzieciństwo, takie zachowanie jest dziwne i nieakceptowalne. Natomiast ci, którzy mieli rodziców nieprzewidywalnych i żyli z nimi w chaosie, taki właśnie wzorzec jest potem „normalny” w ich romantycznych związkach. Tacy ludzie nauczyli się łączyć romantyczne relacje z intensywnością emocjonalną i nieprzewidywalnością.

Zobacz także: Opuszczanie toksycznego związku to trudny proces. Może być przerażający i przytłaczający

3. Toksyczne związki jako „wygodne”

Marta zakochała się w „facecie zagadce”. Był ponury, niewiele mówił, sporo czytał i myślał. Studiował filozofię, co jej niezwykle imponowało. Próbował go rozgryźć przez trzy lata, próbowała ocieplić jego serce i nauczyć go, czym jest prawdziwa miłość. Niestety on się nie zmienił. Porzucił ją dla innej i odszedł bez wyjaśnień. Dziś Marta marzy o miłości na całe życie i nie rozumie, dlaczego przez tyle lat nie udało jej się takiej spotkać.

Jeśli jako dzieci dorastaliśmy w domu, w którym panował emocjonalny chaos, w dorosłym życiu możemy czuć się komfortowo w towarzystwie niedostępnych emocjonalnie, niewiernych lub narcystycznych partnerów, którzy nas wykorzystują. Takie zachowania partnera rezonuje z tym, czego jako dzieci nauczyliśmy się w domu rodzinnym. Dziś możemy więc wchodzić w relacje, które są powierzchowne, płytkie lub nie wymagają żadnych inwestycji emocjonalnych. Takie wydają się nam po prostu „bezpiecznym” wyborem, nawet jeśli utrwala to w nas poczucie bycia niewidocznymi lub niesłyszanymi.

4. Zdrada samego siebie jako „coś oczywistego”

Jagna w każdym swoim związku wchodziła w rolę wybawcy, pomagacza, wspieracza. Jednego ze swoich partnerów próbowała wyciągnąć z alkoholizmu. Drugiemu szukała satysfakcjonującej go pracy. W trzecim związku opiekowała się jego dziećmi, zupełnie jakby była ich matką. Jednak ci faceci nie potrafili jej za to docenić. Zdradzali ją lub odchodzili. Tak się to zawsze kończyło.

Brak zdrowych wspierających wzorców od rodziców często prowadzi w dorosłym życiu do tzw. samozdrady. Jeśli jako dzieci musieliśmy kiedyś polegać głównie na sobie (a nie na rodzicach), może to potem skutkować tym, że nie umiemy rozpoznać swoich potrzeb emocjonalnych, w tym potrzeby bezpieczeństwa. Niestety naraża nas to na większe ryzyko przyciągania toksycznych partnerów i zdrady samych siebie, która polega na unieważnianiu swoich potrzeb. Spychamy je na dalszy plan , koncentrując się na zaspokajaniu potrzeb romantycznego partnera. Jako takie osoby zazwyczaj jesteśmy „przyjaźni ludziom”, zgodliwi i niekonfliktowi, co niestety rezonuje właśnie z samozdradą.

Czas na uzdrowienie

Jeśli w którejś z tych historii rozpoznajecie siebie, warto byście zaczęły myśleć o tym, w jaki sposób dbać o zaspokajanie swoich podstawowych potrzeb. Pierwszym krokiem na tej drodze będzie rozpoznanie, gdzie w waszym życiu znajdują się te luki rozwojowe i jak one mogą dziś wpływać na relacje lub wybory partnerów. Warto, byście o pomoc w rozpoznaniu tych mechanizmów poprosiły terapeutę lub psychologa. Najlepiej takiego, który specjalizuje się w traumie relacyjnej i razem, z którym będziecie mogły zrozumieć, na czym polega poczucie bezpieczeństwa, bycie widzianym i słyszanym w dorosłych romantycznych związkach.

Zobacz także: Toksyczna relacja z samą sobą przeradza się w toksyczny związek