Dlaczego jest tak, że w przypadku rozwodu współczuje się kobiecie, ją się podziwia, jej szybciej chce cię pomóc, wesprzeć dobrym słowem. Jakby rozwód kompletnie nie dotyczył facetów. Oni zawsze sobie dadzą radę.
Gówno prawda, wydaje się wam, że faceci są nieczuli, że tylko potrafią się awanturować albo przejść do tego, co się stało w milczeniu? To kobiety płaczą, mówią o stracie, o tym, jak trudna to była decyzja, kiedy same składają pozew o rozwód. Jakby rozwód miał płeć – był tylko kobietą.
Rozwiodłem się. Moja żona ode mnie odeszła. I naprawdę myślicie, że zrobiło to na mnie mniejsze wrażenie niż na niej? Że pogodziłem się szybko z tym bądź co bądź traumatycznym przeżyciem? Że skoro nie mówiłem kolegom, nie żaliłem się, to rozwód był dla mnie łatwiejszy niż dla niej? To mit na temat rozwodów i rozstań.
Powiem wam coś, o czym faceci nie chcą mówić, może dlatego, że nie lubią obnosić się ze swoimi uczuciami, może nie chcą na zewnątrz epatować wszystkim tym, co w nich siedzi i gryzie ich od środka. A przecież smutek jest naturalną emocją w takiej sytuacji.
Rozwód jest jedną z najbardziej stresujących rzeczy, które mogą się wydarzyć w życiu, jest jak utrata najlepszego przyjaciela lub kogoś z rodziny. Przeżywa się żałobę. Faceci, tak samo jak kobiety, są zagubieni, bo nagle ich przyszłość zostaje ucięta, wszystko, co sobie planowali, co sobie wyobrażali, już nie istnieje. Ja się zastanawiałem, gdzie pojedziemy za rok na wakacje, a tu – koniec, kropka, nic dalej nie ma. Musiałem swoją przyszłość bez żony budować na nowo. To jakby ktoś cię okradł z marzeń, z planów, jakbyś stracił swoją tożsamość. Tak się czujemy.
Po rozwodzie nie spałem, brałem leki, bo mój nastrój spadł drastycznie. Tak, owszem, robimy dobrą minę do tej kiepskiej gry. Śmiejemy się, jak kumple poklepują nas po plecach mówią: „Zazdroszczę ci stary tej wolności” albo „Noo teraz to poszalejesz”. Znam facetów, którzy po rozwodzie zaczęli pić, wpadli w hazard, jakby pustkę, która powstała w ich życiu, chcieli zapełnić byle czym, byle szybko. Wiecie, co jest najlepsze – że żadne z nich nie poprosił o pomoc, nie zgłosił się do specjalisty, nie pokazał po sobie, że nie radzi sobie z tą sytuacją.
Często słyszę albo czytam, jak kobiety mówią, że po rozwodzie zaczęło się ich prawdziwe życie. Zrozumiały, co lubią, co chcą zrobić, zmieniły pracę, miejsce zamieszkania, fryzurę. Takie nowe prawdziwe życie. A faceci? Znacie faceta, który po rozwodzie wziął się z życiem za bary? Ja nie znam. A jeśli już to jakieś wyjątki. Wiem po sobie, że nie zmieniłem nic. Miałem pretensje do świata za to, co się stało, ale nie dało mi to kopniaka w tyłek, nie zmusiło do działania, przez długi czas nie pokazało, że muszę zadbać o siebie. W końcu zawsze dbała o mnie żona – zbyt późno to zrozumiałem.
Myślałem, że wszystkie te przygodne związki, znajomości na jedną noc to plusy życia po rozwodzie. Faceci często wpadają w tę pułapkę – nagle okazuje się, że nie potrafią funkcjonować bez kobiety u boku, takiej, które będzie ich podziwiać, która się nim zajmie, której będą mogli się wygadać lub która akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy. To jest paradoks rozwodu – dopiero, gdy zabraknie przy nas na stałe kobiety, zaczynamy szukać nerwowo innej, każdej, żeby poczuć się bezpiecznie. Próbuję zrozumieć skąd to się bierze. Skąd w kobietach taka siła, taka moc sprawcza i ta pewność, gdy zostają same. A my stajemy jesteśmy jak dzieci we mgle. Nie wierzycie? Przejrzyjcie portale randkowe – tam jest zdecydowanie więcej rozwiedzionych mężczyzn niż kobiet.
Jest jeszcze jedno – tęsknimy za dziećmi. Bardzo. Choć rozstaliśmy się we względnej zgodzie, choć dzisiaj po pięciu latach mamy dobry kontakt, to jednak widywanie dzieci w weekendy, po jednym dniu w tygodniu jest tym, z czym najtrudniej mi sobie poradzić. Nie zmieniam ustalonych zasad, bo nie o moje widzimisię chodzi, tylko o poczucie bezpieczeństwa dzieci. One w utartym schemacie czują się pewnie, gdy chcą się ze mną spotkać poza ustalonym planem, nie ma z tym problemu. Ale mi serce pęka, chciałbym co noc móc tulić je do snu, jeść z nimi kolację, budzić rano… Który facet mówi o tym głośno? Który dzwoni kilka razy dziennie do swoich dzieci, spytać, co słychać? Usuwamy się na bok ze świadomością, że tak będzie lepiej dla naszych dzieci, musimy swoje emocje schować głęboko. To mama czuje się spełniona, dzieci są z nią, każdego dnia i z nią są szczęśliwe – muszę sobie o tym przypominać.
Więc dla kogo rozwód jest trudniejszy?
Rozwód jest trudny dla kobiet.
Rozwód jest trudny dla mężczyzn.
Rozwód jest trudny dla KAŻDEGO.
Jeśli już szukamy uogólnień to prawda jest jedna – w rzeczywistości podczas rozwodu każdy cierpi. Wszyscy odczuwają zawód i mają poczucie straty. Rozwód nie ma płci. Pamiętajcie o tym, nim facetowi pogratulujecie wolności.