Znajomy mężczyzna mówi, że pragnie tylko, żeby jego partnerka była i go akceptowała. Kobiety jednak nie potrafią po prostu być. Wolą dawać i jednocześnie pouczać, jak się im odwdzięczać. Czy tak jest naprawdę? Trzeba pisać o tym, jak powinnyśmy kochać swoich mężczyzn? – Trzeba, i to bardzo – mówi Katarzyna Miller w rozmowie z Beatą Pawłowicz.
Beata: Jesteśmy przekonane, że co jak co, ale kochać swoich mężczyzn to my potrafimy.
Kasia: Na początek westchnę ciężko jako doświadczona terapeutka małżeńska. Przede wszystkim nie umiemy bawić się, czerpać satysfakcji z miłości. Nikt nas tego nie nauczył. A jeśli ktoś, tak jak kiedyś Michalina Wisłocka, proponuje nam obrzucanie się poduszkami w łóżku, dziwimy się: „Jak to, dorośli mają się zachowywać jak dzieci?!”. Oczywiście, że tak. W każdym z nas jest dziecko i im częściej może się powygłupiać, ujawnić swoje marzenia, tym lepiej dorosłemu. Kiedy w relacji intymnej spotkają się nasze dziecięce aspekty, możemy całkiem skupić się na przyjemności i zabawie.
Beata: Ale w tym, żeby w łóżku skupić się na zabawie, często przeszkadzają nam nasze realnie istniejące dzieci.
Kasia: Kiedy stajemy naprzeciw siebie i w oczach zapala się nam: „Pragnę cię”, dzieciom mówimy: „Idźcie do cioci” albo „Idźcie do swojego pokoju”. Nie martwimy się, że coś usłyszą. Dobrze, żeby wiedziały, że rodzice się kochają. Można zrobić kartkę: „Proszę nie przeszkadzać”, bo seks to rzecz waż- na, a nawet święta dla pary. Szanujmy nasze pożądanie. A my co? W sypialni pilnujemy tylko, co wypada, a czego nie. Na dodatek, o zgrozo, mówimy czasem do niego „tatusiu”, a on do nas „mamusiu”. A jak nazywamy jego penisa? Ptaszek, Wacuś, siusiak, Jaś, bo Jaś i Małgosia. Już nawet „ch**”, choć wulgarny, byłby lepszy, bo jest przynajmniej męski. A dla mężczyzny to nader ważne, żeby w naszych oczach jego członek był męski. Ja lubię: tygrys. To piękny zwierz. Nie można go oswoić. Robi, co chce. Jak jest głodny, to głodny, i już. Ciekawe, ile kobiet kocha penisa swojego mężczyzny, jak go nazywa, czy utożsamia go z nim, czy oddziela?
Beata: Zapytajmy czytelniczki, może do nas napiszą.
Kasia: Byłoby cudnie! Prosimy… Stosunek kobiety do penisa wpływa na jakość związku. Bo tak jak kobieta potrzebuje zachwytu mężczyzny nad swoją waginą, tak mężczyzna potrzebuje zachwytu kobiety nad swoim penisem. On jest jego integralną częścią, i to do zadań specjalnych. Zajmując się nim, kobieta zajmuje się mężczyzną, bo on często utożsamia się ze swoim penisem. Kobiety z waginą utożsamiają się niestety rzadziej, częściej z piersiami czy z brzuchem. Mężczyzna odczuwa seks przede wszystkim genitalnie, jeśli więc kobieta kocha jego członek, traktuje jako coś, co do niej pasuje, a seks jako zespolenie – to mężczyzna czuje się kochany.
Beata: Ale to chyba nie znaczy, że jest tylko jeden sposób na okazywanie mężczyźnie miłości?
Kasia: Masz na myśli tzw. robienie laski? Nie stworzyliśmy jesz- cze innych, fajnych określeń na opisanie czynności, o której można powiedzieć: kochanie jego członka, a nawet kochanie jego samego. Kobietom jest trudno o równowagę między wstydem i bezwstydem. Pytają: „Co to znaczy, że mam go kusić? Czy zakładać ciuchy erotyczne?”. Dla jednego mężczyzny tak, dla innego nie. Ale tak naprawdę kusić to znaczy samej mieć ochotę.
Jeśli ona jest w kontakcie ze swoją seksualnością, nie musi przybierać wyzywających póz. Przeżyli razem superseks w lesie? Wystarczy, że następnym razem powie: „Mam ochotę na spacer do lasu”. Mężczyzna potrzebuje poczuć się przez kobietę przyjęty. Dla niego to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu – być w kobiecie, w tym bezpiecznym i ekscytującym miejscu.
Beata: Czyli znów mówimy o seksie.
Wywiad jest fragmentem najnowszej książki Katarzyny Miller – „Seksownik”, wyd. Zwierciadło