Oto ja, singielka po przejściach. Kobieta trzydziestoletnia, która ostatnie dziesięć lat spędziła z jednym partnerem. Po czasie żałoby byłam gotowa na poznawanie nowych mężczyzn, testowanie nowego życia.
Puściłam się w wir zabawy i… nie wiem, ale chyba naoglądałam się za dużo seriali. Za dużo seksu, za dużo namiętności, za dużo… sama nie wiem czego.
Ej, Polscy kochankowie, co z Wami nie tak?
Miałam naprawdę cudowny seks z byłym partnerem. Wydawało mi się, że na tym właśnie polega seks. Na spontaniczności, eksperymentowaniu, doświadczaniu. No niestety, nie.
Od razu powiem: nie jestem kobietą przesadnie wymagającą, nie jestem roszczeniowa, nie jestem łóżkową kłodą, mimozą, cokolwiek. Kocham seks, uwielbiam swoje ciało, lubię zabawę. Cóż, miałam wrażenie, że tylko ja! Z góry przepraszam wszystkie kobiety, które partnerów i kochanków mają wspaniałych. Z góry też przepraszam fajnych facetów, których nie miałam przyjemności spotkać w łóżku.
Przypadek 1.
Pan Łechtaczka Parzy
Wiecie, że nie przypuszczałam, że w XXI wieku są faceci, którzy brzydzą się łechtaczki? Bo chyba muszą się brzydzić skoro dotykają jej jak za karę. Ale zacznę od początku.
Poznałam bardzo przystojnego pana, okoliczności nietinderowe. Uderzyłam w jego samochód na parkingu, zostawiłam kartkę, oddzwonił. Miał boski głos, spotkaliśmy się, bo i tak musieliśmy spisać oświadczenie. Zagrało. Pisał do mnie kilka kolejnych dni. Wydawało się super, oboje byliśmy singlami. Ponieważ, przyznaję, byłam już bardzo spragniona seksu, nie bawiłam się w kilkumiesięczne randkowanie. Poszliśmy do łóżka na trzecim spotkaniu. Zrobił kolację, było wino, był flirt (do tego momentu toczyło się wszystko wybornie). Potem był seks. No przysięgam, jego ręka nawet nie znalazła się w okolicach mojej cipki…
To samo następnego dnia rano i na kolejnej randce. Zapaliła mi się czerwona lampka. Zadzwoniłam do kilku przyjaciółek. One też znały takich facetów. Jedna przeżyła dziesięć lat z gościem, który mówił, że „tam dziwnie pachnie” i TO nie jest fajne. TO nie jest fajne, ale można już tam włożyć, za przeproszeniem, kutasa? I najlepiej, żeby ona to sama zrobiła, żeby jego ręka w żadnym wypadku nie musiała znaleźć się blisko tej strasznej jamy?
Czy są tu mężczyźni, którzy tego nie lubią? Bardzo proszę, wypowiedzcie się, bo dla mnie to był szok! Jestem czysta, ładna, ładnie pachnę. Jak mówiłam, cipkę mam też ładną. Więc o co chodzi? Potem zgadałam się z koleżanką koleżanki ( wiadomo, fejs, Instagram, łatwo poodkrywać swoich znajomych), ona też spotykała się z Panem Łechtaczka Parzy i wobec niej zachowywał się dokładnie tak samo.
Skreślony. Nie mógł zrozumieć dlaczego zniknęłam, a ja nie byłam jednak w stanie powiedzieć, co mnie zraziło.
Przypadek 2
(NIE)koneser biustu. Biust nie istnieje, a jak już istnieje, to należy go zgnieść i zagryźć
Mam bardzo wrażliwe piersi i sutki, potrafię dojść do orgazmu tylko dzięki stymulacji piersi. Mój eks o tym wiedział i był naprawdę mistrzem, mistrzem. Wiem, że nie wszystkie kobiety to lubią, ale chyba ludzie gadają o takich rzeczach, co?
No więc kolejna moja sympatia (też poznana nie na Tinderze) nie rozumiała, że biust może być sferą erogenną. Omijał piersi (aaa, jakie to frustrujące) i w sekundę docierał do moich majtek. Próbowałam subtelnie, byłam już odważniejsza, zapytałam mniej więcej wprost, dlaczego tego nie robi. Usłyszałam, że jego była dziewczyna nie lubiła. „Ale ja lubię” uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie przelotnie, pokiwał głową i tyle… Potem próbował… skończyło się tym, że miałam na piersiach żywe rany.
No po tych dwóch randkach zaczęłam myśleć, że może to coś ze mną nie tak. I, przyznaję, byłam gotowa dzwonić do eks, żebyśmy sobie dali jeszcze jedną szansę.
Przypadek 3
Pan połknął kija i umie tylko po misjonarsku. Najlepiej sprintem
Po sytuacji, którą zaraz opiszę, szczerze zastanawiałam się, jak można się tak pomylić. Cóż to był za piękny mężczyzna! Cóż to za chemia była między nami. Wyszłam z koleżanką na drinka ( jednego z pierwszych, gdy wreszcie otworzyli knajpy). I poderwał mnie On. Żadne tam tanie teksty, fajna rozmowa, ogromne zainteresowanie. Poszliśmy na spacer, przegadaliśmy całą noc. Do domu wróciłam o siódmej rano. Kolejny dzień, rozmowa, znów spacer. Zaprosiłam go na kolację. Dobra, myślę, ten musi być super. Nie może mnie mylić intuicja.
I niestety… to był seks z manekinem. Potarł biust, potarł łechtaczkę i naprawdę bez pytania załadował mi swoje narzędzie do pochwy i zaczął opadać na mnie i się podnosić z miną… nie, będę litościwa, bo minę też mam może straszną. Nie zdążyłam niczego powiedzieć, bo on po kilku takich unoszeniach się i opadaniach westchnął głęboko i… już był po. Serio?!
Dałam mu kilka szans, ale było mniej więcej to samo. Jak zasugerowałam, że może na stojąco albo od tyłu, spojrzał na mnie jakbym zaproponowała napad na bank w biały dzień. „Nie bardzo lubię wygibasy” odparł. Wygibasy. Aha. Koniec. Koniec. Po zdaniu o wygibasach odcięłam pana. Nie, nie mam wyrzutów sumienia. Chcę mieć faceta, chcę mieć dobry seks!
Obiecałam sobie, że do trzech razy sztuka. Więcej nie dałam rady. Dobrze, dałam szansę czwartemu, ale od tego uciekłam zanim doszło do czegoś więcej, wystarczyło, że włożył mi język do buzi i zaczął obracać nim, jak łopatą. Góra dół, góra dół. Potem wepchnął mi ten jęzor do gardła głęboko tak, że prawie dotarł do pizzy z serem, którą zaserwował mi pół godziny wcześniej. Jesooo, dlaczego?
Teraz już postanowione, zostanę mniszką, skupię się na karierze, rozwoju osobistym, bo więcej nie przeżyję słabego seksu.
Chyba, że poznam jakiegoś boskiego faceta i po prostu będzie między nami taka chemia, jak była z moim eks.
Błagam, powiedzcie, że są w tym kraju dobrzy kochankowie? Z drugiej strony, przecież my, kobiety, nie możemy robić castingu za każdym razem. Jak ich rozpoznać?
Autorka: Kaja Łęcka