Go to content

Czy my w ogóle umiemy rozmawiać o seksie?

fot. Valerii Apetroaiei/iStock

Z Anią i Jackiem Jaworskimi spotykam się w centrum Warszawy, by przy okazji debiutu literackiego Jacka – książki „Kara za grzechy” – porozmawiać na temat seksu, który jest w powieści wyraźnie obecny. Chcemy wyjaśnić, jak ten temat omawiać z dziećmi i czy Polacy są na te rozmowy gotowi. Jaworscy wraz z trzema synami mieszkają w okolicach Gdańska, gdzie od lat prowadzą kilka biznesów i piszą blogi – mistersoperfect.pl (Jacek) i mumme.pl (Ania).

Miło mi Was widzieć i cieszę się na okazję do dyskusji, choć wciąż jeszcze nie jestem przekonana, czy będę potrafiła rozmawiać z Wami otwarcie właśnie o seksie…

Ania: Nam też miło Cię widzieć. Dlaczego nie będziesz potrafiła? Przecież to temat jak każdy inny…

Jacek: Myślę, że po prostu musimy spróbować!

Dobrze. Chyba dawno tak wprost o tym nie rozmawiałam… a może nigdy?

Ania: Nie dziwi mnie to. Nasze pokolenie nie jest po prostu tego nauczone, nie przywykliśmy. Ze mną rodzice nigdy nie rozmawiali wprost na te tematy. Ja też dopiero się tego uczę. Muszę, bo dzieci nieustannie o coś pytają i trzeba im odpowiedzieć! Jestem pedagogiem wczesnoszkolnym, więc może mi trochę łatwiej, bo mam dostęp do różnych opracowań, źródeł specjalistycznej wiedzy, które edukują, w jaki sposób rozmawiać z dzieciakami na te tematy. Dla wielu osób to wciąż temat tabu, zamiatany pod dywan i taki, na który po prostu wcale się nie rozmawia.

Jacek: Ale nie tylko o dzieci tutaj chodzi. Partnerzy też niewiele na ten temat rozmawiają. Brakuje też badań na temat tego, jak często i na jakim poziomie Polacy potrafią mówić o seksie lub jakiego języka używają.

Czyli Waszym zdaniem kłopot z rozmowami o seksie to problem społeczny, pokoleniowy?

Ania: Z całą pewnością. Ludzie z pokolenia naszych rodziców – 60+ i starsi – przeważnie odczuwają skrępowanie podczas rozmów o seksie. Dla większości z nich był to temat tabu od zawsze. Wykształciła się więc swoista blokada, którą od razu można zauważyć podczas rozmowy np. o relacjach, problemach w związku itd. Tematów seksu raczej się nie dotyka, a jeśli już – w bardzo zakamuflowany sposób. Sądzę, że ta blokada dotyczy absolutnej większości tego pokolenia. Z kolei w przypadku kobiet mniej więcej w moim wieku, mających około 40 lat, ta sytuacja jest bardziej zróżnicowana. Są więc takie panie, które będą mówić o seksualności w sposób otwarty, i są też takie, które będą równie zawstydzone lub wręcz oburzone tematem co ich starsze koleżanki – takie osoby potrafią określać temat seksu mianem „tych spraw” i mają spory kłopot, gdy z ust dziecka usłyszą „niewygodne” dla nich pytanie. A dzieci – jak to dzieci – nie przestaną ich zadawać, będą ciekawskie i zupełnie szczere. Pozostanie dla nich niezrozumiałe, dlaczego rodzic jest zawstydzony np. pytaniem o to, czym jest orgazm. Z kolei młodzież…

Jacek: …również nie umie rozmawiać o seksie…

Ania: …choć chce i potrzebuje, więc szuka dostępu do treści – i uważam, że jest to zupełnie naturalne! Ciało młodych ludzi się zmienia, jak więc mają nie zdawać pytań? Jak nie szukać odpowiedzi na nurtujące kwestie, o które nie mogą zapytać swoich rodziców, o których nie rozmawia się z nimi w szkole… Pozostaje więc internet i tam, niestety, powszechny dostęp do pornografii.

Jacek: I teraz wyobraźmy sobie taką młodą osobę, z którą nikt nie rozmawia o seksie, a w jej w głowie rodzą się pytania i wątpliwości. I nadchodzi ten dzień, gdy ta dziewczyna lub chłopak po raz pierwszy natkną się na pornograficzne treści w sieci. Mogą się przestraszyć i zamknąć komputer albo obejrzeć film do końca. Mogą poczuć ekscytację, obrzydzenie lub zażenowanie, ale nie będą umieli nazwać tych uczuć. Przyłapani na gorącym uczynku – mogą mieć poczucie winy, że zrobili coś bardzo złego. A wątpliwości jest jeszcze więcej, tymczasem odpowiedzi na pytania brak…

Ania: Nic więc dziwnego, że młodzi ludzie nadal nie umieją rozmawiać o seksie. Nikt nie prowadzi ich przez meandry internetu, nie sugeruje im wartościowych treści, nie wprowadza krok po kroku w temat. Nieliczni szczęściarze mogą liczyć na rodziców, może na jakiegoś mądrego nauczyciela, który ma odwagę, by iść pod prąd coraz bardziej konserwatywnemu systemowi edukacji, a inni – muszą radzić sobie sami. To zaklęty krąg, który trzeba przerwać.

Jacek: I trzeba działać – najpierw w swoich rodzinach, potem wśród znajomych. Trzeba wyjść z szafy. My z naszymi synami rozmawiamy otwarcie, a temat seksualaności traktujemy jak każdy inny, choć oczywiście dostosowujemy sposób rozmowy do wieku dziecka. Nie dzielimy się z chłopakami jakimiś intymnymi informacjami na temat naszego pożycia, nie dajemy im do czytania mojej książki Kara za grzechy, gdyż jest skierowana do pełnoletniego odbiorcy, ale wyjaśniamy, dlaczego tak postępujemy, rozmawiamy o zjawiskach, wykorzystujemy różne okazje, by tłumaczyć, o co tyle hałasu z tym seksem.

A Twoja książka może pomóc innym rodzicom w tym, by mieć podobne podejście do tematu?

Jacek: Myślę, że tak, choć literatura erotyczna to twardy orzech do zgryzienia. Autorzy stąpają po cienkim lodzie, lawirując pomiędzy dwoma błędami, które łatwo popełnić – odważne sceny mogą zostać ukazane niczym fantazja nastolatka albo razić przemocą i epatować wulgaryzmami. Myślę, że w mojej „Karze za grzechy” uniknąłem tych zasadzek. Przedstawiłem po prostu seks takim, jaki jest – stosunek płciowy nie zawsze idealny, czasem niezdarny, taki, w którym nie wszystko wychodzi perfekcyjnie – szczególnie początkującym kochankom. W powieści opisuję więc scenę inicjacji seksualnej głównego bohatera, gdzie zależało mi na oddaniu tego, jak bardzo przejmujący i wymagający jest to moment w życiu młodego człowieka.

Ania: I choć to wyraźnie męski punkt widzenia, to w mojej opinii Jackowi udało się uzyskać efekt, który niczym nie razi. Jego przedstawienie erotyzmu mi się podoba, bo przede wszystkim jest szczere, a więc na pewno odpowiednie i potrzebne nam wszystkim.

Twoja książka, Jacku, prowokuje też do zadania sobie pytania, czy również w naszych związkach z naszymi partnerami potrafimy normalnie rozmawiać o seksie. A może kochamy się tylko pod kołdrą?

Ania: Seks to jest jeden z fundamentów związku! Poza sytuacjami, gdy ludzie nie mogą go uprawiać z powodów zdrowotnych czy z innych losowych przyczyn, współżycie jest po prostu jedną ze składowych relacji między ludźmi. Tymczasem partnerzy wstydzą się o tym rozmawiać nawet ze sobą. Efektem tego mogą być narastająca frustracja i niespełnienie. Są badania, których wyniki pokazują, że 30% kobiet nigdy nie osiągnęło orgazmu, a 60% nie jest w stanie szczytować podczas „klasycznego” stosunku. Panie często ten fakt ukrywają, udają uniesienie, bo nie chcą, by ich faceci poczuli się „niemęsko”.

Jacek: Wydaje się, że w kwestii seksu dla nas – mężczyzn – wiele spraw jest łatwiejszych, chociaż my też mamy pewne potrzeby, o których nie mówimy. Dla nas również istotne jest poczucie bliskości z drugą osobą. Szczególnie, że główną rolę odgrywają tu przecież przede wszystkim emocje. Bo seks to emocje – i to nie tylko u kobiet, ale i u mężczyzn! Tymczasem często o tym zapominamy, pomijając uczucia mężczyzn w tym kontekście. Dla mnie jest to zupełnie niezrozumiałe. Owszem, uważam siebie za silnego mężczyznę, ale to nie oznacza, że odczuwam mniej. Dla mnie przecież liczy się przede wszystkim bliskość z drugą osobą, a bez uczucia nie ma dobrego seksu. Faceci tymczasem często nie umieją mówić o swoich emocjach.

To, o czym mówisz, to pokłosie stereotypów, jakie latami narosły wokół seksualności.

Jacek: Tak i w książce jest też o tym sporo… Musimy się wszyscy sporo nauczyć i krok po kroku mierzyć z tematem. Nie ma na co czekać, trzeba działać!

Ania: Jacku – wiesz dobrze, że popełniając Karę za grzechy – włożyłeś kij w mrowisko…

Jacek: Wiem i nie mogę się doczekać, co będzie dalej…

No to zobaczymy… Dziękuję Wam bardzo za to spotkanie.