Mam znajomą, która w związku jest już 10 lat. Zawsze wydawało mi się, że jest szczęśliwa, a przynajmniej, że nie ma w jej małżeństwie większych dramatów. Wspierała mnie, kiedy moja relacja z mężem się rozpadała, słuchała, motywowała do zmian, dodawała otuchy. Kilka dni temu coś pękło. Zadzwoniła na chwilę, żeby zapytać jak się czuje, co u mnie. Nagle, pośród wspólnych żartów z narodowej izolacji popłynęła opowieść osoby, która cierpi od lat. Choć na zewnątrz jej życie zdaje się idealne, szczęśliwy związek jest iluzją, a mąż na każdym kroku okazuje jej, że tylko czeka, aż zjawi się ktoś lepszy niż ona.
„Kryzys wieku? Stany depresyjne? Ogólne zmęczenie psychiczne, związkowa rutyna, fakt, że jesteśmy teraz ze sobą stale? Nie wiem dokładnie co spowodowało, że to się nasiliło – powiedziała moja znajoma. – Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej sobie uświadamiam, że ta sytuacja trwa właściwie od początku. Powiedz mi, jak ja mogłam się na to godzić?”.
Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Czasem budzimy się z nieudanego związku jak z głębokiego snu, do prawdziwego, lepszego życia. Każdy z nas potrzebuje sam zrozumieć, że jest ważny. Że zasługuje na dobry związek, dobrą miłość, szczęście. Takie objawienie może przyjść po latach nieudanego małżeństwa. Bywa, że to kwestia deficytów miłości w dzieciństwie, może wychowania w poczuciu bycia „nie dość dobrym”?… To sprawa bardzo indywidualna. Grunt, że kiedy już zaczynamy widzieć, rozumieć, okazuje się, że partner, którego uznawaliśmy za wspaniałego kompana życia, nigdy taki wspaniały nie był. Że miała tu miejsce cicha przemoc, obojętność, poniżanie i gra pozorów. Że jesteśmy tylko opcją, jedną z wielu. Możemy:
Usłyszeć o tym wprost
Może w „żartach”, może na serio, partner powtarza nam od czasu do czasu, że jeśli tylko znajdzie kogoś innego (młodszego, bardziej atrakcyjnego, zaradnego, inteligentniejszego), to cię zostawi. Taki żarcik. Bo ty to jesteś taka już „stara żona”. Bo jesteś „brzydka”, „beznadziejna”, „leniwa”.
Nie chcesz być przewrażliwiona, na początku śmiejesz się razem z nim. Aż do momentu, w którym uświadamiasz sobie, że to wcale nie jest śmieszne, że te słowa ranią, że nie powinny w ogóle paść. Że brak w nich miłości, szacunku. Że to o wiele za dużo. Że nie tego chciałaś.
Dowiedzieć się przypadkiem
Że są inne kobiety w jego życiu, które on podziwia i z którymi łączy je „coś więcej”. Może mówi o nich wprost, wcale nie sugerując, że ma romans. Ale czujesz i wiesz, że są dla niego ważne. Ważniejsze niż ty.
A kiedy mówi o nich, rozumiesz, że je podziwia, że się zafascynował. Porównuje cię do nich, pokazując jak wiele ci brakuje by być godną jego uwagi. Przestałaś się liczyć.
Odczuć to na własnej skórze
Bo kiedy przeanalizujesz jego wszystkie reakcje, okaże się, że jesteś w tym związku samotna. Że kiedy płaczesz, kiedy rozpada ci się świat, jego przy tobie nie ma. Że twoje problemy go nie obchodzą, że nie ma ochoty cię wysłuchać, poświęcić ci trochę czasu, jak kiedyś. Stałaś się „nudną żoną”, nie pasujesz już do jego wizerunku. Zmień się, albo przegrałaś.
Widzisz, kiedy już to zrozumiesz, zobaczysz też, że teraz to ty masz „opcje”. Albo rzeczywiście spróbujesz coś zmienić (swoje poczucie wartości, a nie siebie) albo odejdziesz. Prawdopodobieństwo, że on zrobi to pierwszy jest duże. Daje ci to do zrozumienia na każdym kroku. Zdecyduj o swoim życiu. Nie gódź się na bycie „opcją”, poczekalnią. Bądź priorytetem, najpierw dla samej siebie.