Go to content

„Bo to wszystko przez tę miłość, proszę pani. Wszystko przez nią”

Fot. iStock / cerenaksan

– Obieca mi pani, że napisze wszystko tak, jak było? Bardzo panią proszę, ja nie chcę się wybielać, ale może choć część przestanie o mnie źle myśleć. Chociaż moja terapeutka twierdzi, że przede wszystkim ja to robię, ja nie mam do siebie szacunku po tym wszystkim. I że w tym największy problem. Ale ja siostrze krzywdę zrobiłam i nie chodzi o ten szpital, o którym zaraz opowiem. Ale jej, jako mojej siostrze, całej jej rodzinie. Moja mama to ze mną chyba z pół roku potem nie gadała. Wstydziła się do ludzi wyjść. Ja nie wiem, jak to się stało, kiedy tak daleko zabrnęło, że nie było odwrotu. Gorzej! Że ja go kompletnie nie widziałam. Taka byłam zaślepiona, zamroczona byłam! Bo to wszystko przez tę  miłość proszę pani. Wszystko przez nią. 

Asia wygląda jak dziewczynka, a nie dorosła kobieta. Niska, bardzo drobna, wręcz trochę ” anorektyczna”.  Ma piękną, regularną twarz, ogromne brązowe oczy i długie, ciemne włosy. Jest bardzo ładna, choć trochę dziecinna. Mówi troszeczkę bez ładu. Widzę, że bardzo się denerwuje, ale też chce porozmawiać. To, co w sobie dźwiga, jest na pewno nie lada ciężarem. Dlatego nie zadaję pytań, słucham.

– Śmieszne jest to, jak mogłam zakochać się w kimś takim jak Andrzej, w mężu mojej starszej siostry. Przecież jak go pierwszy raz zobaczyłam, pomyślałam, że to taki ciapek w stylu Beaty. Niby miał 27 lat, a już lekkie zakola. Niezbyt wysoki, przygarbiony. I ten jego garnitur, nie mogłam na niego patrzeć, zresztą nawet moja mama kręciła nosem. Ale moja siostra była zakochana, on – widać było – też. Patrzyli na siebie jakoś tak intensywnie. Tak, że aż coś w środku, ściskało. I nudny był, taki mi się wydawał. Pracował na wysokim stanowisku i miałam wrażenie, że studiował chyba wszystko. Typowy pracuś naukowiec, co w połączeniu z wyglądem, dawało w moich oczach totalną dyskwalifikacje. I co mi strzeliło do głowy, że już pół roku po ich ślubie mało siostry nie zabiłam? Ja już teraz z perspektywy czasu wiem, że jest w tym okrutna prawda, w tym całym gadaniu o miłości, że  potrafi zawładnąć do reszty sercem, zmysłami i duszą. Potrafi też, niestety, rozumem.

Zamieszkali w domu na drugim końcu ulicy. Wpadałam tam często, bo dom ogromny, a oni tylko we dwoje. Miałam tam swój pokój, potem nawet klucze dostałam od głównej bramy i drzwi. Nic nadzwyczajnego, normalna sytuacja w normalnych rodzeństwach.

Dorabiali się, dziecko planowali w kolejnym roku. Kochali się bardzo, byli siebie pewni. Nie wiem, kiedy zaczęłam na to zwracać uwagę. Na to, że on jest taki, o jakim się śni. Że o kwiatku pamięta, ot tak bez powodu. I o serduszku na kawie, co jakiś czas. Albo jak ją zabierał na romantyczne wypady. Zawsze z szacunkiem, każdy gest pełen czułości i troski. No i te odgłosy z sypialni, które zdarzało mi się słyszeć, gdy nie wiedzieli, że po imprezie przyszłam do nich.

Z czasem zauważyłam, że już nie był zgarbiony i łysawy. Był zadbany, zawsze ogolony, zawsze dobrze pachniał. Miał czyste i delikatne dłonie. Zdecydowanie wyższy ode mnie, więc mogłabym się przy nim czuć jak dziewczynka. Jego dziewczynka, którą tuli do snu.

Na początku trochę mnie to wystraszyło, bo nawet przestałam do nich przychodzić. Kiedy Beata pytała, czy coś się stało – wpadałam, ale wtedy, gdy go nie było. Nie mogłam, przestać o nim myśleć. To było takie silne, takie nienaturalne aż. Nie potrafiłam  sobie z tym w żaden sposób poradzić, unikanie Andrzeja tylko to potęgowało. Złamałam się po trzech tygodniach i prosto po kinie z przyjaciółmi przyjechałam do nich. Ucieszyli się, on zrobił dobrą kolację, piliśmy wino, oglądaliśmy komedie. Już tej nocy w swoim łóżku marzyłam, dotykałam się i szeptałam jego imię. Nad ranem, natknęłam się na niego w korytarzu, a on się uśmiechnął i pogłaskał po głowie, jak dziecko jakieś! Wróciłam do siebie, patrzę w lustro i myślę: „Jk chcesz go zdobyć idiotko, skoro wyglądasz jakbyś gimnazjum  kończyła”. I zaczęłam swoją metamorfozę, przemianę w kobietę. Zamiast od razu do psychiatry lecieć, bo właśnie z zimną krwią planowałam rozwalić szczęśliwe małżeństwo najbliższej mi rodziny. Z premedytacją… ale też gorącym, ślepo zakochanym sercem.

Znowu zaczęłam bywać u nich jak najczęściej. Studiowałam, siostra raczej humanistka, więc do kogo ze znienawidzonymi ścisłymi? On przecież wie wszystko, a do tego jest taki cierpliwy. Niestety też uparty i jakby ślepy. Przecież miałam ładniejsze ciało od niej, pachniałam tak jak ona, ale włosy spinałam, bo on tak lubił. Kombinowałam, spędzałam z nim każdą możliwą minutę. Mdlałam albo niezręcznie zasypiałam z głową na jego kolanach. Wpadałam na niego wieczorem. Ale już nie w piżamie w stokrotki, tylko w krótkich, atłasowych spodenkach i koronkowej koszulce na ramiączkach. Obłęd. Tylko, że nie dla niego. Jakby ślepy był, jakbym nie istniała. Żeby z nimi zamieszkać, naopowiadałam głupot o kłótniach z mamą. Udało się.

Obserwowałam, czego w niej za bardzo nie lubi, co by chciał, a nie dostaje.

Beata nie chciała mu ugotować jakiegoś dania, bo sama nie lubiła i brzydziła się małżami. Więc ja jemu robiłam wieczorem wykwintną sałatkę z owocami morza. Dopieszczoną do perfekcji. On lubił moją siostrę w dżinsach i koszulkach, więc ja je nosiłam. Raz nawet pokazał jej, że tak ubrana wyglądałaby jeszcze piękniej niż zwykle. I co z tego wszystkiego, skoro kończył mówiąc, że to nieważne. Bo kochałby ją nawet, gdyby chadzała w workach po kartoflach. Dla niego nadal byłam nie tylko siostrą jego żony, ale też taką dziewuszką, studentką, młodym podlotkiem.

W końcu pomyślałam, że to Beata zamazuje mój pełen obraz. Przez nią Andrzej nie widzi, że jestem lepsza, że ze mną byłby szczęśliwszy. Najstarsza metoda poszła w ruch. Zrobiłam wiele, żeby ich skłócić.

Zaczynałam od chowania głupich kluczyków, żeby wyszli w nerwówce bez buziaka. Za to z moim zdrowym, małym śniadaniem ukradkiem wsadzonym do jego teczki. Robiłam zdjęcia – jemu pod biurem, potem sekretarki z tego samego piętra. To samo u Beaty. I pisałam anonimy. Gdy wyjechał na służbowe spotkanie, podesłałam jej zdjęcia. Niby od razu oddzwonił, uspokoił ją, ale widziałam jej niepokój i to, że przeszukiwała mu kieszenie. Kłócili się coraz mocniej, aż ona trzasnęła drzwiami. Pobiegł za nią, ale wrócił sam. Tryumfowałam. Niestety, tylko trzy dni, kiedy on szalał z rozpaczy i mówił o niej mówił na okrągło, bez przerwy.

Beata wróciła, bo też nie mogła bez niego żyć. No i ta ich sielanka potem, ta radość. Na tydzień pojechałam do matki, bo nie mogłam na to patrzeć. Nienawidziłam jej. A moje serce krwawiło.

No ale jak każda zakochana kobieta… wróciłam. I rzuciłam się w wir nowych ataków, żeby odbić nieswojego ukochanego. Wszystko robiłam, wszystko co robi zdesperowana baba. Opowiadałam, że chciał mnie wymacać, a może nawet przelecieć.

Błagał, żebym przestała, że  nikogo tak nie kochał, jak mojej siostry. A ja spokojnie tłumaczyłam, że tak się zdarza, że to niczyja wina. Stało się, ona to zrozumie, a my w końcu będziemy razem. Stukał się w głowę: „Powinnaś się leczyć!” – wykrzyczał. Siostra nie wiedziała komu wierzyć, spali w osobnych sypialniach. Było już bardzo źle między nimi, czekałam na swoją szansę i wtedy usłyszałam, jak oboje płaczą i rozmawiają. Przepraszają się i tłumaczą, że tak będzie lepiej. Jak się wyprowadzę, że mi to powiedzą oboje. Zamarłam. Już w nocy „dostałam gorączki” żeby tylko, zostać choć jeszcze parę dni i coś poradzić.

Okazja przyszła sama.  To była nasza „ostatnia” kolacja, powiedzieli mi wtedy,  że muszę się wyprowadzić. wmawiając, że chodzi o starania się o dziecko. To mnie dobiło, ale też sprawiło, że oszalałam. Z zazdrości, z zawiści i miłości, która pchnęła mnie w obłęd. Beatę nagle zaczęła bardzo boleć głowa. „Chcesz coś przeciwbólowego” – zapytałam od razu sięgając po lek, o którym wiedziałam, że jest na niego uczulona. Nie dopytywała, po prostu go połknęła. No przecież jestem jej siostrą, trucizny nie podam…

Długo nie trzeba było czekać, wysypka i to co najgorsze – zaczęła puchnąć, dusić się. Stałam i patrzyłam, a Andrzej krzyczał, żebym wezwała pogotowie. Wtedy to do mnie dotarło, co zrobiłam… czy jej przypadkiem nie zabiłam. Własnej siostry.

Przyznałam się do wszystkiego, jeszcze tego samego dnia w szpitalu. Kazali mi się po prostu wynosić. Mama nie chciała otworzyć mi drzwi, płakała. Wyjechałam na trochę. Z matką spotkałam się po roku, tęskniła. Wie, że chodzę na terapię, że poszłam po pomoc i rozumiem swój błąd. Siostra wybaczyła mi miesiąc temu. Długo rozmawiałyśmy, dużo łez się wylało. Andrzej nie chce mnie oglądać, nie zgadza się, żebym do nich przyjeżdżała. Nie mam mu za złe. Beata jest w ciąży, więc chroni najbliższe mu osoby. A przed takim człowiekiem jak ja, trzeba, przecież, gdyby uwierzyli, w te obrzydliwe anonimy, to rozbiłabym, takie piękne uczucie. A gdyby karetka nie dojechała na czas, zabiłabym własną siostrę. Więc to nie mogła być  miłość, proszę pani.

Wysłuchała: Anika Zadylak