Go to content

A może w końcu przyszedł czas, żebyś była szczęśliwa w związku, zamiast czekać, aż ktoś inny cię uszczęśliwi?

Fot. iStock/domoyega

A ty tak naprawdę chcesz być szczęśliwa w związku? Tak szczerze, możesz właściwie sama sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Chcesz być szczęśliwa, czy wolisz myśleć, że tak już do końca. Na wiecznej huśtawce emocji, gdzie te dobre chwile w zdecydowanej większość przeplatają te słabsze, właściwie przezroczyste, gdzie brak emocji, uczuć, gdzie rządzi waszym związkiem zwykła codzienność.

Gdzie ta miłość, gdzie ta nieustająca fala wznosząca, gdzie te uczucia, które pozwalają nam przetrwać trudne sytuacje, zrozumieć, że zawsze obok jest ktoś, komu wypłaczemy się w ramię, kto da nam wsparcie.

Gdzie uśmiech, czułość, chęć przytulenia się. Gdzie to spojrzenie, kiedy myślisz: „Fatalnie wygląda w tej koszulce, mówiłam mu, żeby jej nie ubierał”, zamiast: „Kurde, jak ja go kocham”. A może w ogóle na niego nie patrzysz, tylko przez niego, albo przez pryzmat tego, czego nie zrobił, co zrobił źle?

On jest synonimem wszystkich twoich żali i pretensji. Ile razy myślałaś: „Po co mi on? Właściwie wszystko sama bym ogarnęła”.

No, ale on jest, i ty jesteś obok. I jakoś pomimo składanych samej sobie deklaracji, wasze ścieżki nadal biegną tym samym torem, co prawda równolegle, z małą liczbą punktów stycznych, ale jednak razem.

To może zamiast tkwić w tym marazmie, uciekać od refleksji w końcu wziąć się ze swoją miłością za bary i spróbować naprawić wszystko to, co zostało zepsute? Tak już to słyszę: „a dlaczego ja? A co z nim?”. Mi się od razu włos na głowie jeży. Przecież nikt ci nic nie każe, jeśli nadal chcesz się oglądać na niego, zostań w miejscu, w którym jesteś, tylko nie narzekaj, i nie mów jak ci źle, bo sama nie robisz nic, żeby to zmienić. Czekasz, aż ktoś inny zrobi to za ciebie. Tak najprościej, jasne. Można i tak.

Ale gdybyś przypadkiem chciała jednak inaczej, to może czas najwyższy:

– przestać oczekiwać

że to on coś zrobi, że on zawalczy o wasz związek. Ile razy słyszałam: „jak ja chciałam to on nie chciał, a jak on chciał coś naprawić, to wtedy mi się nie chciało”. My wiecznie czegoś oczekujemy od osławionego „niech się domyśli” po stawianie coraz to nowych wyzwań. Że on coś musi, on powinien, on niech pomyśli. A co ty ostatnio zrobiłaś? Nie, nie pytam o rok temu, czy pół roku – kiedy ci się akurat chciało. Co ty zrobiłaś dzisiaj dla was? Co zrobiłaś, by zmienić waszą relację na lepszą, by coś naprawić? Od kogo więcej oczekujesz? Od niego, czy od siebie? Ale tak szczerze.

– przestać rywalizować

bo w związku zawsze ktoś mus bardziej, lepiej, mocniej. Ja jestem lepszym rodzicem. Ja lepiej sprzątam łazienkę. Ty gorzej zajmujesz się psem. Ja mocniej cię kocham, niż ty mnie. Ja bardziej się staram, żeby było nam dobrze. Nie kumam tego kompletnie. Tej rywalizacji. Każdy z nas jest jaki jest. Każdy jest w czymś lepszy, a na pewno inny. Ale po co to sobie nawzajem udowadniać, po co się ścigać, po co wyrzygiwać sobie, że ja to dzieciom obiad zdrowy gotuję, a ty na pizzę zabierasz. Po to, żeby samemu się lepiej poczuć. Tak, gratuluję dobrego samopoczucia kosztem osoby, którą podobno kochamy.

– przestać szukać winnych

jasne, że najłatwiej szukać winy w innych, zwłaszcza w partnerze, który nie dba o związek. Zobacz tylko, czy w zarzutach do niego nie przeglądasz się jak w lustrze? On nie rozmawia – a ty rozmawiasz? On nie słucha – a ty słuchasz jego? On wychodzi na siłownię – a ty sobie nie dajesz na to przyzwolenia? Najtrudniej jest przyznać się prze sobą: kurde ja też nawalam, też nie jestem w porządku. Dobrze wiemy, że do kryzysu w związku (poza przemocą) przyczyniają się dwie strony, nigdy jedna. Warto wyryć to sobie w głowie i w końcu uczciwie przyjrzeć się sobie.

– zacząć mówić i słuchać

ile razy na: „to mu to powiedz”, odpowiedziałaś: „ale po co, nie chce mi się, jaki to ma sens”? Jak nie ma sensu, to po co z nim jesteś? Po to, żeby powtarzać, jaki to on jest zły, jak zmarnował ci życie? Na miłość boską – słyszysz siebie? Po pierwsze nikt ci nie każe z nim być, na siłę cię nie trzyma. Po drugie – a może warto postarać się jednak bardziej. Powiedzieć: „a teraz siadasz i mnie słuchasz”. I doprowadzić do sytuacji, kiedy on naprawdę będzie słuchał, a ty powiesz wszystko, co leży ci na wątrobie, bez strachu, że po kilku niezbyt miłych słowach nagle odejdzie. Ale bądź gotowa na to, że on też powie, i że to tez nie będzie miłe. Co z tym zrobicie?  Tylko od was zależy.

– odpuścić

umyta podłoga, prasowanie, i wytarte na błysk szafki w kuchni naprawdę znaczą dla ciebie więcej niż twój związek? Czy naprawdę musisz wszystko brać śmiertelnie poważnie? Czy to ty musisz być ta rozsądna, która nie pójdzie z nim na spacer, bo chyba zwariował, bo przecież jeszcze obiad jest do zrobienia na jutro. Chciałbyś być z taką osobą jak ty? Zastanów się, chciałabyś dzień w dzień być z kimś takim? Wyobraź to sobie, że on jest dokładnie taki jak ty. Fajna jesteś? Czy tylko zawsze do znudzenia odpowiedzialna, bo ktoś w końcu musi być? A gdyby tak odpuścić, oddać mu pole, nawet kosztem niezapłaconego rachunku za prąd – to jego obowiązek i jego problem, jeśli odłączą. Ty to zostawiasz jemu. Odpuszczasz. Wychodzisz na basen i to on robi dzieciom kolację. Odpuszczasz. „Zamówmy dziś coś do jedzenia, bo nie chce mi się gotować” – mówisz i… odpuszczasz.

Przestańmy tylko narzekać i mówić, jak nam źle. Może coś po prostu z tym zróbmy. Bo jak nie teraz, to kiedy?