Prawdziwy mężczyzna ma proste zadania. Spłodzić syna, posadzić drzewo i zbudować dom. Do tego zestawu my, polscy faceci, dodajemy jeszcze jeden element – nie badamy się. Trzy pierwsze zadania można potraktować jako symbol miłości do rodziny, przyrody oraz urbanistyki. Nie wiem natomiast, jak bardzo trzeba nie lubić siebie i najbliższych, żeby nie sprawdzać regularnie swojego stanu zdrowia.
Według badań, ta przypadłość dotyczy niemal 2/3 mężczyzn do 50. roku życia. Jestem w grupie ryzyka. Jestem mężczyzną, ale od początku wiedziałem, że fajnie byłoby pochodzić po Ziemi dłużej niż krócej, dlatego świadomie wpisałem się do zespołu mężczyzn badających się. Nie chodzi o to, że stawiam się w pozycji bohatera czy wzoru. Na swoim przykładzie wiem, że takie podejście ratuje życie.
Swego czasu trafiłem do szpitala na operację usunięcia guza. Najgorsze w takim wypadku jest czekanie, dlatego warto znaleźć sobie jakieś zajęcie. Ja wybrałem spacer po korytarzu oddziału. Na jednej ze ścian znajdowała się gablota, w której prezentowano… wycięte guzy. Szokujące w nich było to, że ich wielkość często znacznie przekraczała rozmiar organów z jakich były wycinane. Mój przy tych był jak piksel na wielkim ekranie. Kiedy spytałem ordynatora, jak to jest możliwe, że ktoś trafia na oddział z czymś tak wielkim, przecież nie sposób tego nie wyczuć. Odpowiedział, że sprawa jest banalnie prosta. Mężczyźni są po prostu tchórzliwi i głupi. Przekładają względny spokój nad stawienie czoła problemowi.
Najgorsze w tym jest to, że jest niezależne od wykształcenia, zamieszkania, zajmowanego stanowiska, otwartości, etc. Po swoim leczeniu odbyłem małe tournée po znajomych, z którymi w bardzo otwarty sposób rozmawiałem na ten temat. Żaden z nich, a spotkałem się pewnie z około dwudziestoma, nie wykonał ani razu badania USG, które po 20 minutach daje odpowiedź, czy wszystko jest w porządku, czy wymaga leczenia. W czasie rozmów z nimi pojawiały się także tłumaczenia, które spokojnie mogę określić jako mity. I w kilku zdaniach je obalę.
Nowotwór dotyka osoby starsze, powyżej 50 roku życia
Totalna bzdura. Wiele nowotworów dotyka głównie młode osoby. Białaczka stanowi ok. 40% wszystkich złośliwych chorób onkologicznych do 15 roku życia. A rak jądra dopada najczęściej mężczyzn pomiędzy 20 a 35 rokiem życia. Wiedziałeś o tym? Done!
Przyznanie się do choroby jest oznaką słabości
Może ja jestem jakiś dziwny, ale dla mnie oznaką słabości jest wejście w tryb niemal agonalny, kiedy dopada nas przeziębienie. Spójrz uczciwie w lustro i odpowiedz sobie, czy nie chowałeś się wtedy pod kocem czekając na farmakologiczne wsparcie partnerki/partnera donoszącego Ci kolejną „herbatkę z malinką”. To jest słabe. Done!
Nie można ufać lekarzom
Rozumiem, że w telewizji co chwilę pojawiają się doniesienia o nieetycznych działaniach lekarzy, ale odpowiedz sobie na pytanie: komu masz ufać jak nie im? Filipińskiemu znachorowi, tybetańskim mnichom, leśnym druidom? Trochę nie masz wyjścia. Nikt inny nie da Ci tak dużej szansy na wyleczenie, jak lekarze. Dla własnego spokoju skonsultuj diagnozę z kilkoma osobami. Done!
Kobiety podchodzą do profilaktyki zdrowotnej zgoła inaczej, chociaż i w ich przypadku jest sporo do poprawienia. Liczba badań cytologicznych jest nadal na zbyt niskim poziomie. Są jednak mądrzejsze od nas i często one ratują nam tyłki wysyłając do lekarzy. Prośbą, błaganiem, groźbą lub szantażem. I dobrze. Zwracam tylko uwagę, że prawdziwie męskim zachowaniem byłoby załatwienie tego samemu. Spytaj swoją dziewczynę, partnerkę, przyjaciółkę, mamę, czy facet dbający o swoje zdrowie jest męski.
Nie przekonałem Cię jeszcze, że warto samemu zatroszczyć się o swoje zdrowie? To na koniec statystyka. Na sali leżało ze mną czterech facetów. Zakumplowaliśmy się. Z najstarszym, około 70-letnim dżentelmenem, nie utrzymywałem po wyjściu kontaktu. Z trzema pozostałymi tak. Piszę w czasie przeszłym nie tylko dlatego, że odwołuję się do zdarzeń sprzed ponad 7 lat. Cała trójka zmarła. Trafili do lekarza zbyt późno…