Go to content

Ryby bałtyckie są bezpieczne dla zdrowia. 9 powodów, by je jeść

dieta cukrzycowa - jadłospis, w ciąży, owoce
Fot. iStock / YelenaYemchuk

27 czerwca obchodzimy Światowy Dzień Rybołówstwa. Święto to ustanowiła Światowa Konferencja ds. Rybołówstwa w 1984 roku, a ma ono m.in. zwrócić uwagę na problem zmniejszających się, z powodu zmian klimatycznych oraz nadmiernej eksploatacji, naturalnych zasobów mórz i oceanów. Jednak malejące zasoby i obowiązujące limity połowowe to nie jedyny problem z jakim boryka się polskie rybołówstwo. Bolączką branży jest także mit na temat zanieczyszczeń w rybach bałtyckich, który jednoznacznie obalają najnowsze badania Morskiego Instytutu Rybackiego – Państwowego Instytutu Badawczego.

Ryby bałtyckie są bezpieczne dla zdrowia

Polskie rybołówstwo boryka się z problem, jakim jest narosła przez lata opinia na temat dużej ilości zanieczyszczeń występujących w rybach bałtyckich. Wątpliwości  rozwiewa Dr h. inż. Joanna Szlinder-Richert, prof. w Morskim Instytucie Rybackim – Państwowym Instytucie Badawczym, która tłumaczy –

„Niestety nie żyjemy w krystalicznie czystym środowisku i zanieczyszczenia występują w glebie, wodzie, czy powietrzu, a stąd dostają się do naszego pożywienia. Dziś zanieczyszczenia obecne są w każdej żywności: mięsie, nabiale, zbożach, warzywach, owocach, czy rybach. Oczywistym jest że spożycie zbyt dużych ilości szkodliwych substancji jest niekorzystne dla zdrowia, dlatego wprowadzane są limity ich zawartości, które nie mogą być przekroczone w żywności obecnej na rynku europejskim oraz mechanizmy kontrolne, które weryfikują czy na rynek trafiają produkty bezpieczne dla konsumentów. Zawartość zanieczyszczeń w rybach bałtyckich jest w Polsce monitorowana w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, jak również sami producenci kontrolują jakość surowca. Wyniki badań jednoznacznie pokazują, że ryby i przetwory rybne pochodzące z Bałtyku zawierają niewielkie w stosunku do obowiązujących limitów zawartości zanieczyszczeń i w żaden sposób nie zagrażają konsumentom.”

Co ważne zawartość niektórych zanieczyszczeń w rybach (np. dioksyn) spada, co związane jest z wprowadzeniem systemowych rozwiązań zmniejszających emisję zanieczyszczeń do atmosfery, bo właśnie tą drogą najwięcej ich trafia do Morza Bałtyckiego.

Joanna Szlinder-Richert uważa, że zrezygnowanie z jedzenia ryb z uwagi na możliwość występowania w nich zanieczyszczeń nie jest rozsądne, ponieważ dzikie ryby morskie zawierają szereg korzystnych dla zdrowia składników. Są najlepszym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3 które m.in. normalizują ciśnienie tętnicze, działają przeciwzapalnie i przeciwalergicznie, hamują rozwój choroby wieńcowej oraz choroby niedokrwiennej serca, pozytywnie wpływają na pracę mózgu, koncentrację i proces zapamiętywania, wspomagają odchudzanie oraz mają zbawienny wpływ na stan skóry. Ponadto ryby morskie charakteryzują się bardzo dla nas korzystną proporcją kwasów omega-3 i omega-6.

Dlatego, „Są wręcz nieocenione w zdrowej diecie i warto 2-3 razy w tygodniu je spożywać.” – mówi Joanna Szlinder-Richert i dodaje – „Zamiast rezygnować z jedzenia ryb w obawie przed zanieczyszczeniami, trzeba zrobić wszystko żeby zmniejszyć ich emisję.” To wyzwanie dla nas wszystkich, bo nawet drobne zmiany nawyków na rzecz ochrony środowiska w dużej skali mogą przyczynić się do tego, że w przyszłości cała nasza żywność będzie lepszej jakości.

Problemy polskiego rybołówstwa

Właśnie ochrona wód Bałtyku i zrównoważone korzystanie z jego zasobów dla rybaków jest kluczową kwestią. Marcin Radkowski Prezes Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb, inicjator akcji Naturalnie Bałtyckie uważa – „To właśnie my, rybacy jesteśmy największymi ekologami na Morzu Bałtyckim, bo z morza utrzymujemy nasze rodziny. Zależy nam na tym, aby Bałtyk był czysty i bogaty w zasoby, dlatego bardzo dużo robimy na rzecz jego środowiska. Ale ochrona Bałtyku musi odbywać się z poszanowaniem pracy rybaków, a nie ich kosztem.” Niestety przedstawiciele branży ubolewają nad tym, iż ich działania nie są doceniane, a wręcz przeciwnie przez ekologów obarczani są za wszystkie możliwe plagi środowiskowe jakie nawiedziły Morze Bałtyckie tj. przełowienie, zanieczyszczenia, zagrożone morświny, foki etc.

Sami natomiast dostrzegają wiele sprzeczności w poczynaniach ekologów i osób, chroniących morskie środowisko. Przykładem może być szprot, którego limity według polskich rybaków są ustalone na zbyt niskim poziomie.

„I nie chodzi tutaj o zwiększenie naszych zysków” – tłumaczy Prezes KGPR – „Ale o to, że szprot żywi się ikrą dorsza, którego obserwujemy w ostatnich latach znacznie mniej. Zatem im więcej będzie szprota, tym mniej dorsza. Ale co gorsze, jeśli dorsza nie będzie, czym będą żywiły się szproty? Takie regulacje czasami mogą negatywnie wpłynąć na środowisko, dlatego we wszystkim potrzebna jest równowaga.” 

Chcąc udowodnić, iż praca polskich rybaków nie odbija się negatywnie na stanie dzikich populacji, cztery polskie organizacje rybackie w ramach ochrony ryb i ekosystemu Morza Bałtyckiego poddały się ocenie według Standardu Zrównoważonego Rybołówstwa MSC. „Gdybyśmy nie byli pewni, że działamy w poszanowaniem natury, nigdy nie poddalibyśmy się takiej weryfikacji.”

Radkowski ubolewa także nad tym, iż rybołówstwo nie ma w rządzie swojego organu reprezentującego interesy branży. Po pięciu latach istnienia Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w październiku 2020 roku zostało zlikwidowane, a rybołówstwo wcielono do „molocha”, jakim jest Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. „Urzędnicy Departamentu Rybołówstwa nie mają takiej siły przebicia, jak mieli w mniejszym, ale jednak lepiej zorientowanym na problemy sektora Ministerstwie Gospodarki Morskiej.” – tak ubiegłoroczne zmiany w rządzie komentuje Radkowski i dodaje – „ Być może jest nas niewielu, bo bezpośrednio w rybołówstwie morskim pracuje 2,5 tys. osób (dokładnie 2612 osób dane GUS 2019), ale umożliwiamy pracę ponad 20 tys. (20 247 osoby – GUS 2019) zatrudnionym w przetwórstwie rybnym oraz 30 tys. (31 102 osób – GUS 2019) zatrudnionym przy sprzedaży ryb i ich przetworów.” Jednak co istotniejsze narażając swoje życie rybacy dostarczają Polakom ryby, które według ekspertów ds. żywienia są gwarancją dobrej kondycji i zdrowia, gdyż zawierają wiele cennych wartości odżywczych.

Dlaczego warto jeść ryby bałtyckie:

  1. zawierają dużo drogocennych wielonienasyconych kwasów Omega-3;
  2. są bogate w witaminy – A, D, E oraz z grupy B;
  3. zawierają łatwostrawne białko i cenne składniki mineralne – jod, selen i żelazo;
  4. są w 100% bezpieczne dla zdrowia, bo nie przekraczają żadnych rygorystycznie ustalonych limitów zanieczyszczeń;
  5. ryby dziko żyjące nie są karmione antybiotykami;
  6. spożycie ryb bałtyckich, wspiera polskich rybaków i rodzimą gospodarkę;
  7. są bardziej ekologiczne, bo ryby importowane zanim trafią na nasz stół muszą przebyć tysiące kilometrów, a to wiąże się z dodatkowymi ilościami zużywanego paliwa;
  8. polskie organizacje rybackie dbają o przyszłość zasobów Morza Bałtyckiego, czego dowodem jest fakt, iż poddali się certyfikacji MSC;
  9. polskie organizacje rybackie dbają o ekologię i czystość Bałtyku, organizują szereg akcji ekologicznych tj. połów sieci widmo zalegających w morzu, akcje edukacyjne zachęcające do proekologicznych zmian tj. Naturalnie Bałtyckie;

Rybak – zawód i pasja

Rybak jest jednym z najstarszych zawodów świata i jednym z najcięższych, jaki można wykonywać. Według ONZ-owskiej organizacji do spraw wyżywienia i rolnictwa (FAO), rybołówstwo morskie jest też najniebezpieczniejszym zawodem na świecie. Dlatego dla wielu współczesnych rybaków to bardziej styl życia, często przekazywany od pokoleń. Praca rybaka i jej efekty w większym stopniu niż w innych zawodach są uzależnione od warunków pogodowych. Polscy rybacy przy dobrych wiatrach wychodzą w morze rocznie około 100 razy – w 2020 roku tyle właśnie średnio dni spędziły na łowiskach na Bałtyku aktywne statki rybackie. Jeżeli pogoda na to pozwala, wychodzą wczesnym rankiem, jeszcze przed świtem, między 3 a 4 godz. nad ranem. Mają wtedy czas, by spokojnie dotrzeć na łowisko i przygotować się do połowów. Złowione ryby, pakowane są w skrzynki i trafiają do ładowni. Tam przykrywa się je lodem, by dłużej zachowały świeżość. Coraz więcej jednostek, szczególnie tych dużych, stosuje tzw. system RSW – ryby są przewożone w zbiornikach z wodą morską (odpowiednio schłodzone). Tak dostarczone, zachowują świeżość i jakość.

Rybołówstwo w Polsce

Według GUS na koniec 2020 r. polska flota rybacka liczyła 823 jednostki (o 4 mniej niż w 2019 r.), o łącznej pojemności brutto (GT) 32,4 tys. (o 0,2% wyższej niż w 2019 r.) oraz o mocy 80,4 tys. kW (o 0,2% wyższej niż w roku poprzednim). W skład polskiej floty rybackiej tak jak przed rokiem na koniec 2020 r. wchodziły 2 trawlery i 124 kutry oraz 697 łodzie (o 4 jednostki mniej niż w 2019 r.). Dla trawlerów portem macierzystym pozostała Gdynia. Większość kutrów (72,6%) stacjonowała w województwie pomorskim, a pozostałe – w zachodniopomorskim. Natomiast łodzie rybackie stacjonowały we wszystkich województwach nadmorskich: pomorskim (46,6% łącznej liczby polskich łodzi rybackich), zachodniopomorskim (43,6%) oraz warmińsko-mazurskim (9,8%). W 2020 r. z łowisk bałtyckich pozyskano 130,0 tys. ton ryb (stanowiących 67,9% łącznej masy połowów), czyli o 10,9% mniej w porównaniu z 2019 r. W strukturze gatunkowej połowów, podobnie jak w latach poprzednich, dominowały szproty poławiane wyłącznie na łowiskach bałtyckich. W 2020 r. złowiono 60,5 tys. ton tej zdrowej ryby, co stanowiło 31,6% łącznej masy pozyskanych organizmów.

***

Naturalnie Bałtyckie to innowacyjny projekt edukacyjny wspierający polskie rybołówstwo bałtyckie, którego głównym celem jest promocja racjonalnego wykorzystania zasobów Morza Bałtyckiego, a także kreowanie świadomej konsumpcji produktów rybnych. Istotnym elementem programu jest także propagowanie wśród Polaków proekologicznych postaw, które mogą mieć wpływ na poprawę czystości Bałtyku i zwiększenia jego zasobów.