Go to content

Gdy czułam się nieszczęśliwa – jadłam. Dziś uczę się zdrowego kojenia emocji

fot. foodandwinephotography/iStock

Powiem otwarcie – dość często w destrukcyjny sposób radzę sobie z silnymi emocjami. Alkohol kompletnie na mnie nie działa, więc wieczorna lampka czerwonego wina nie wchodzi u mnie w grę. Robię za to zupełnie inne rzeczy, które pomagają mi radzić sobie z emocjami. Kiedy się czymś martwię, a ostatnio tych powodów jest przecież bez liku: palę papierosy, sięgam po niezdrowe przekąski albo włączam sobie serial i oglądam odcinek za odcinkiem przez pół nocy.  Co z tym zrobić? Jest kilka sprawdzonych pomysłów.

Mam świadomość, że kompulsywne oglądanie seriali czy zajadanie emocji szkodzi mi i że powinnam szukać zdrowszych zamienników rozładowywania napięcia. Jasne, że sama świadomość, że sobie szkodzimy nie wystarcza. Ale to zawsze jest jakiś pierwszy krok do zmiany.

Dlaczego nie potrafimy regulować emocji?

Tak naprawdę niewiele osób to potrafi. Psychologowie twierdzą, że wszystko zaczyna się naszym dzieciństwie. Psycholog Jonice Webb, twierdzi, że rodzice mają wielką moc.

„Uspakajasz swoje dziecko, jeśli słuchasz uważnie jego długiej opowieści o czymś niesprawiedliwym, co przydarzyło mu się w ciągu dnia. Albo siedzisz w jego pokoju i ze spokojem (nawet bez słów) pomagasz opanować emocje córce, która ma napad wściekłości. Albo kładziesz się obok syna, aby pomóc mu zasnąć po koszmarze i gładzisz czule czoło zrozpaczonego malucha”, opowiada.

Te wszystkie działania pomagają dzieciom radzić sobie z silnymi emocjami. Jeśli miałaś szczęście i takich rodziców, oni nauczyli cię regulować napięcie. A co jeśli twoi rodzice – jak moi – byli zabiegani i nie potrafili znaleźć czasu na gładzenie twojego czoła? Co, jeśli brakowało im cierpliwości na to, by słuchać o trudnych wydarzeniach w przedszkolu? Co, jeśli mówili: „uspokój się, nie płacz”?!

Unieważniając silne emocje, nie uczyli cię zdolności samoukojenia. Dlatego pewnie na własną rękę szukałaś innych sposobów na osiągnięcie spokoju. Mogłaś np. objadać się słodyczami i całkowicie nieświadomie odkryłaś, że po tabliczce czekolady nagle czujesz się spokojniejsza. Potem przyszły kolejne kompulsje. Dziś np. już wiesz, że oglądając ciurkiem cały sezon „Gry o tron”, nie musisz już zamartwiać się kłopotami w pracy. Bo jeśli osiem godzin spędzasz z bohaterami serialu i wciągają się w ich problemy, zapominasz o swoich. A to przynosi im ulgę. Dlatego nie dziwmy się, że wracamy do tego, co nam pomaga. To nie musi być nawet jakieś uzależnienie! To wcale nie musi być wieczorem wypita butelka czerwonego wina. To może być kompulsywne zajadanie emocji, „zagranie” ich grami albo „zaoglądanie” serialami.

Jak radzić sobie z emocjami?

Takim zaniedbywanym emocjonalnie dzieckiem jestem właśnie ja. Nie wstydzę się tego, bo jest nas miliony i każdy na swój sposób szuka ukojenie emocji. Najczęściej są to średnio zdrowe pomysły. Godzinami bezsensownie scrollujemy. Coraz więcej kupujemy przez internet, a nawet nałogowo słuchamy podcastów. W zasadzie nie wyjmujemy już słuchawek z uszu, bo nie chcemy zostać sam na sam z tym, co mamy w swoich głowach. Czyli ze swoimi myślami!

Nauka radzenie sobie z tymi „przyzwyczajeniami”, „kompulsjami”, „nałogami” jest bardzo trudna! Przecież te wszystkie niezdrowe rzeczy działają  i bardzo prosto po nie sięgnąć. Nie trzeba robić wokół nich jakiś specjalnych wysiłków. Tylko że potem… cierpi na tym nasze zdrowie i dusza. Dlatego trzeba szukać lepszych zamienników samoukojenia. Jak to robić, kiedy w dzieciństwie brakowało nam emocjonalnego wsparcia? Porady psychologów i  zazwyczaj w takich sytuacjach brzmią jak prawdziwe wyzwanie: medytuj, uprawiaj jogę, idź pobiegać, stosuj techniki oddechowe. Słowo, ale na mnie to nie działa! Bo nawet skuteczna metoda, powtarzania sto razy, zaczyna brzmieć jak zwykły banał. Co innego można robić?

1. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy

W jednym z ostatnich wywiadów Tomasz Sekielski przyznał się, że objadał się w nocy, a jego rodzina bardzo bała się, że otyłość może doprowadzić go po prostu do śmierci. Dopiero po rozmowie z lekarzem, Sekielski zdał sobie sprawę, że nie jest nieśmiertelny. Wcześniej żył w iluzji, że to go nie dotyczy. Dlatego często pierwszym krokiem do walki ze swoimi „słabościami” i kojeniem emocji w sposób destruktywny jest – zderzenie się ze ścianą i myśl: „Jak nie teraz, to kiedy?”

2. Gdy dojdziesz do ściany, rozpisz plan

Musi być indywidualny, ponieważ na każdego działa, co innego. Warto to spisać na kartce i mieć ją zawsze przy sobie albo powiesić ją w widocznym miejscu w domu. Zrób więc staranny reaserch, co na ciebie działało w przeszłości, co czasem cię koi, ale też, co pomagało ci w dzieciństwie.

3. Teraz czas na test

Gdy pojawia się np. silny lęk lub złość i zwykle w takiej sytuacji zaczynałaś grać, lub objadać się – wypróbuj zamiennik ze swojej listy i zaznacz, czy to zadziałało. Jeśli nie – skreśl go. Jeśli pomogło – zaznacz kolorowym markerem. Po tygodniu masz już sprawdzoną listę. By dać ci większe wyobrażanie o tym – napiszę, co działa w moim przypadku.

a. Kiedy się nudzę 

KIEDYŚ jadłam ciastka – DZIŚ jem surowe marchewki albo robię sobie herbatę z cytryną w ulubionej filiżance.

b. Kiedy czuję się nieszczęśliwa

KIEDYŚ oglądałam kompulsywnie seriale – DZIŚ natychmiast wychodzę z psem na długi spacer lub staram się zadzwonić do przyjaciółki i o czymś dłużej z nią pogadać, nawet niekoniecznie o swoich problemach.

c. Kiedy nie mam siły pracować

KIEDYŚ zapalałam papierosa, by pobudzić się do pracy – DZIŚ przytulam się na chwilę do mojego psa albo umawiam się na spotkanie ze znajomą. Dzwonię i mówię wprost, że potrzebuje ratunku.

d. Kiedy nie mogę ze stresu zasnąć

KIEDYŚ robiłam sobie kanapkę – DZIŚ piję herbatę i zaczynam czytać. Jednocześnie tłumaczę sobie, że nawet jak usnę o godz. 2.000 w nocy to nic wielkiego się nie stanie, świat się nie zawali.

e. Kiedy wieczorem czuję się ekstremalnie zmęczona

KIEDYŚ  grałam w spadające kulki – DZIŚ kładę się do łóżka i pozwalam sobie na drzemkę. Czasem po prostu leżę, myślę i pozwalam emocjom „przelewać się” przez moją głowę. Powtarzam sobie: „To nie będzie trwać wiecznie. Każda emocja kiedyś odpływa, mija, odchodzi”. Staram się też uprawiać „self talk”, czyli mówię do siebie czule. Nie przejmuję się tym, że wyglądam wtedy jak wariatka.

f. Kiedy dopada mnie smutek, że życie nie ma sensu

KIEDYŚ zapadałam się w sobie – DZIŚ natychmiast staram się mu nadać sens. Zapisuję się na zajęcia z ceramiki (bo wiem, że to mnie relaksuje i jest najlepszą medytacją) albo planuję z córką daleką podróż. Potem mam już światełko w tunelu i jest do czego się przygotowywać, do czego dążyć.

Pamiętaj, nikt nie może raz na zawsze uciec od silnych uczuć.

„Przez całe życie będziesz potrzebować umiejętności uspokojenia się. Jeśli dorastałeś w rodzinie zaniedbywanej emocjonalnie, możesz nauczyć się tego teraz. Płacz, chodź, śpiewaj, rozmawiaj ze sobą. Zachowaj swoją listę i zmieniaj ją z biegiem czasu. Ta potężna umiejętność pozwoli ci przetrwać trudne czasy i sprawi, że będziesz bardziej odporna i pewny siebie”, radzi psycholog Jonice Webb w Psychology Toaday i autorka bestselera Running on Empty: Overcome Your Childhood Emotional Neglect„.