Matylda Wodzicka nie skończyła jeszcze pięciu lat, a przeżyła już więcej niż niejeden dorosły. Wszystko zaczęło się w 2017 roku, kiedy lekarze zdiagnozowali u dziewczynki nowotwór złośliwy oka. Matylda ponad 40 razy była usypiana i przeszła 13 cykli chemioterapii. Niestety walka wciąż trwa. Właśnie teraz rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem. Zawalczmy o życie dziewczynki, Matylda jak nigdy potrzebuje naszej pomocy!
„Błysk” w oku objawił prawdę
Dziewczynka miała 15 miesięcy, kiedy opiekunki w żłobku zauważyły w jej oku charakterystyczny „błysk”. „Matczyne przeczucie mówiło mi, że to bardzo zła informacja. Nie pomyliłam się. Kilka godzin później usłyszeliśmy na ostrym dyżurze w Centrum Zdrowia Dziecka straszliwą diagnozę – nowotwór złośliwy oka, siatkówczak. Szok, niedowierzanie, bezradność, zaprzeczanie… – wspomina Marta Wodzicka, mama Matyldy.
Matylda i mama zostały w szpitalu rozpoczynając walkę o życie dziewczynki. Następnego dnia usłyszały diagnozę – guz jest ogromny, kat E, zajmuje prawie całe oczko. Walka z podstępną chorobą nie była łatwa, jednak rodzice nigdy nie tracili nadziej i wszystkimi siłami walczyli o zdrowie swojego ukochanego dziecka. Po tygodniu od diagnozy pojawił się cień nadziei – guz jest tylko w oku i istnieje szansa na jego uratowanie.
„Podjęliśmy leczenie najbardziej skuteczną i znaną metodą, czyli podanie dotętnicze chemii celowanej. Zaplanowano 3 zabiegi, z których tylko 2 okazały się skuteczne. Podczas trzeciego zabiegu, w związku z nietypową budową anatomiczną oczka i skurczem tętnicy, chemia nie dotarła właściwie do oka. To oznaczało dla 1,5 rocznej dziewczynki przejście na chemię systemową, której otrzymała 2 cykle. Ostatecznie zdecydowano jeszcze o 4 zabiegu chemii dotętniczej oraz 3 zabiegach podania zastrzyków z melfalanu do ciała szklistego. To miało ostatecznie zakończyć proces leczenia.” – mówi mama dziewczynki.
Super Mati – tak pieszczotliwie nazywają córeczkę rodzice, po tygodniu od podania chemii straciła swoje piękne, kręcone, blond włoski. Dziewczyna traciła nawadze, nie chciała jeść, a uśmiech na jej twarzy pojawiał się już bardzo rzadko. Rodzice nie mogli patrzeć na cierpienie córeczki, nie mogli pogodzić się z niesprawiedliwością.
Po kilku miesiącach nieustannej walki dziewczynka i jej rodzina przechodzą w tryb kontroli. Najpierw co cztery tygodnie badanie dna oka – oczywiście w znieczuleniu ogólnym. Kontrole stawały się coraz rzadsze i wszystko wskazywało, że koszmar się kończy.
Udało się – wygraliśmy!
Włoski zaczęły odrastać, a dziewczynka znów cieszyła się życiem. „Wróciło również widzenie w oczku w prawie 30%. Przez pierwsze miesiące badań kontrolnych niepokój podczas każdego badania dna oka był ogromny. Z każdym kolejnym miesiącem zaczynał się trochę zmniejszać…. W końcu po prawie 3 latach zaczęliśmy wierzyć, że ten koszmar jest już za nami.”- opowiada mama dziewczynki.
Wznowa – nie, to nie może być prawda!
Wizyta w Centrum Zdrowia Dziecka 15 grudnia 2020 roku miała być kolejną rutynową kontrolą. Po raz pierwszy Matylda i jej mama przyjeżdżają na badanie tego samego dnia, w którym ma się odbyć. Cieszą się, że nie muszą spędzać nocy w szpitalu. Zaraz wrócą do domu i będą mogły przygotowywać święta. Niestety, życie po raz kolejny zadecydowało inaczej.
Słowa, które pani Marta usłyszała od lekarzy zwaliły ją z nóg. Wznowa. Po takim czasie, jak to możliwe? To nie może być prawdą! „Niestety, prawda jest okrutna, Mati jest pierwszym w Polsce dzieckiem z tym nowotworem, u którego wznowa nastąpiła po tak długim czasie.” – mówi mama Matyldy.
Leczenie rozpoczyna się jeszcze przed świętami, które miały wyglądać zupełnie inaczej. Dziewczynka dzielnie znosi wkucia, usypianie, rezonanse. Niestety po drugiej chemii, w trakcie kolejnego badania dna oka, lekarz nie miał dla rodziców dobrych informacji. Guz rośnie, chemia nie działa. Powód nieznany.
Kosztowne leczenie jedyną szansą
Jedyną szansą dla Mati jest kosztowne leczenie w USA. Choć kwota jest niewyobrażanie wysoka, to czego nie robi się dla ukochanego dziecka. Rodzice, z jednej strony ogromnie zdeterminowani, a z drugiej bezsilni, uruchamiają zbiórkę pieniędzy. Poruszają niebo i ziemię, by uratować córeczkę! Zegar tyka nieubłaganie, czas płynie zdecydowanie za szybko. Pomimo ogromnego wsparcia nie udało się uzbierać całej kwoty. Zbiórka nadal trwa, a rodzice walczą o każdą złotówkę, która przybliży ich do wyleczenia dziewczynki.
„Moje piękne dziecko jest dla mnie wszystkim, co mam, całym światem i pragnę je mieć przy sobie. Kocha z wzajemnością zwierzęta, ma swoje ukochane przyjaciółki, ulubione bajki i stroje. Czasem bywa nieznośna, ale które dziecko takie nie jest? Ma tylko pięć lat, a jest sto razy bardziej twarda i dzielna, niż większość z nas. Przeszła już dużo. Za dużo jak na swój wiek. Jako matka, chciałabym zabrać jej chorobę i sama z nią walczyć. Modlę się i marzę tylko o tym, aby była zdrowa, żeby uratować jej oczko, i żeby za kilka lat mogła sama męczyć się ze swoimi niesfornymi włosami.” – mówi mama dziewczynki
Jeżeli rodzice nie zbiorą całej wymaganej sumy – ponad 1,1 mln zł, będą musieli się poddać i przerwać leczenie córeczki. Nie dopuśćmy do tego! Brakuje już tak niewiele! Każdy grosz jest na wagę złota. Pomóżmy Matyldzie wygrać walkę z chorobą. A pomagać Mati można na wiele sposobów: